Wiosna to niesamowita pora roku. Wszystko budzi się do życia, a ja czuję coraz większy przypływ energii, której zimą mi brakowało. Myślę, że to za sprawą detoksu, który od jakiegoś czasu staram się prowadzić i dziś chciałabym Wam o nim napisać. Jeśli cierpicie na brak “mocy”, a Wasza skóra i ciało nie są w najlepszej formie, to dziś podpowiem co można z tym zrobić.

Kilka tygodni temu mój typowy dzień zaczynałam od kawy z mlekiem. Żyłam w przekonaniu, że bez tego nie będę w stanie normalnie funkcjonować i zasnę na stojąco gdzieś w drodze do pracy. Nie wiem jak to się stało, ale od pewnego czasu poranna kawa przestała mi smakować. Próbowałam zmieniać rodzaje kaw, kupiłam nawet młynek do mielenia, aby przyrządzać ją z dobrych jakościowo ziaren, ale to nie pomogło. Po kawie czułam się ociężała i kolokwialnie mówiąc “zmulona”, co zmotywowało mnie do zmiany. Co prawda słyszałam o piciu wody z cytryną na czczo, ale nie wierzyłam w moc tego rytuału. Dziś nie wyobrażam sobie poranka bez tego napoju i uwierzcie, że czuję się znacznie lepiej. Różnicę zauważyłam już po tygodniu i wiecie co? Całkowicie zrezygnowałam z porannej kawy. Piję teraz jedną dziennie i to w późnych godzinach popołudniowych, co zresztą nie jest regułą. O wiele częściej zaparzam zieloną herbatkę, o której za chwilę napiszę.

Zieloną herbatę odkryłam już kilka dobrych lat temu. Skłamię, jeśli napiszę, że od zawsze mi smakowała. Zaczęłam od tych zwykłych w torebkach, które przeraziły mnie swoim rybim, cierpkim posmakiem. Przerobiłam już naprawdę wiele rodzajów i w końcu trafiłam na coś pysznego. Przede wszystkim kupuję herbatę liściastą, którą wrzucam do zaparzacza. Najchętniej wybieram tą z Big – Active z dodatkiem pomarańczy, którą widzicie na powyższym zdjęciu. Korzyści z picia zielonej herbaty jest całe mnóstwo. Ma silne działanie detoksykujące, zawiera polifenole i antyoksydanty, teinę, potas, cynk, miedź, fluor, wapń, mangan oraz witaminy takie jak A, B, C i E. Udowodniono, że ma działanie zmniejszające zachorowanie na raka, a to wszystko za sprawą przeciwutleniaczy. Dzięki oczyszczającym właściwościom poprawia wygląd skóry, zapobiega rozwojowi cellulitu i sprzyja jego usuwaniu, wspomaga układ krążenia i ułatwia odchudzanie. Wypijam dwie szklanki zielonej herbaty dziennie i to mój ulubiony, wiosenny rytuał.

Wiosna to dla mnie idealny czas na sokowanie. Co prawda nie dorobiłam się jeszcze wyciskarki, ale moja stara, poczciwa sokowirówka również daje radę. Są różne teorie na temat tego czy sokowirówka faktycznie jest tak destrukcyjna dla witamin zawartych w owocach i warzywach. Szczerze, to przyrządzenie soku z wyciskarki zajmuje mi znacznie więcej czasu, a sokowirówka to 5 minut roboty (wraz z myciem). Jaki oczyszczający i detoksykujący sok lubię najbardziej? Oto przepis.
1 duże jabłko
2 łodygi selera naciowego
pół zielonego ogórka razem ze skórką
duża garść szpinaku
pęczek natki pietruszki
Warzywa dokładnie myję, ale nie obieram ich ze skórki. Wrzucam wszystko do sokowirówki . Otrzymany sok dokładnie i od razu wypijam.
Oczywiście nie zapominam o piciu wody, która jest szalenie ważna dla utrzymania prawidłowej wagi, poprawy wyglądu skóry, paznokci i włosów oraz dobrego samopoczucia. Staram się wypijać średnio 5 szklanek wody dziennie i zazwyczaj wybieram niegazowaną Cisowiankę. Ma wysoką mineralizację i jest niezła w smaku, choć po przestawieniu się z Żywca miałam pewne trudności z przyzwyczajeniem.
Nie wyobrażam sobie dnia bez sałatki z moich ulubionych warzyw. Spożywam ją na obiad lub na śniadanie w zależności od tego ile mam czasu. Moje ulubione połączenie składników to rukola, roszponka, czerwona papryka, kukurydza, pomidorki koktajlowe, kiełki brokułowe, suszone pomidory, trochę ziarenek siemienia lnianego lub mielony ostropest oraz oczywiście pierś z kurczaka. Czasem dodaję ją bezpośrednio do sałatki, a czasem ląduje jako sztuka mięsa na talerzu, a sałatka pełni rolę surówki. Do takiego dania dodaję wówczas kaszę kuskus lub tradycyjne, gotowane ziemniaczki. Co do sosów, to tutaj najczęściej mieszam łyżkę musztardy, łyżeczkę miodu z okolicznej pasieki i sok z połowy cytryny. Sałatka najlepiej smakuje też z dodatkiem sosu czosnkowego (łyżka majonezu, łyżka jogurtu naturalnego, 2 duże ząbki polskiego czosnku i odrobina keczupu), ale dla osób “fit” to nie jest najlepsze rozwiązanie. Ja nie prowadzę restrykcyjnej diety i wychodzę z założenia, że aby jeść dania z dużą ilością świeżych warzyw, to muszą być po prostu smaczne. Wówczas nie mam problemów z regularnością i nie traktuję tego jako coś przymusowego. Podsumowując, taką porcję warzyw jem codziennie. Przygotowanie sałatki zajmuje niewiele czasu, a jeśli dzień wcześniej zamarynujecie lub też usmażycie kurczaka, to obiad jest gotowy w 5 minut.

Przechodzimy do pielęgnacji ciała i skóry, aby latem być w dobrej formie. Nie może u mnie zabraknąć szczotkowania ciała na sucho, które wykonuję każdego ranka. Zaczynam od nóg, przesuwając się ku górze. Wykonuję długie, posuwiste ruchy i zajmuje mi to nie więcej niż 10 minut. Jest to bardzo pobudzające i tak naprawdę żadna kawa nie zagwarantuje Wam takiej dawki energii. Szczotkowanie pomaga z usuwaniu toksyn z organizmu i jest jednym z tych rytuałów, które warto wykonywać wiosną. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej na temat rodzaju szczotki i generalnie o całym zabiegu to zajrzyjcie tutaj klik.

Czas na zieloną glinkę, która również ma działanie oczyszczające i detoksykujące skórę. Od kiedy jej regularnie używam, to zauważyłam ogromną poprawę w kwestii mniejszego wydzielania sebum, zmniejszonej ilości powstających zaskórników oraz poprawę kolorytu. Ważne, aby wybrać glinkę dobrej jakości, najlepiej w proszku, bez żadnych domieszek. Łączę ją wówczas z wodą (znów Cisowianka), aby uzyskać gęstą papkę i nakładam na skórę pozostawiając przez 15 minut. Jeśli zaczyna zasychać, to zwilżam wodą. Wszystkie posiadaczki skóry mieszanej i tłustej powinny obowiązkowo wprowadzić zieloną glinkę do swojej pielęgnacji. Jeśli macie inny rodzaj cery, to wybierzcie glinkę białą, bo nie przesusza, a również świetnie oczyszcza.

Słyszałyście o farmaceutycznym, sześciowodnym chlorku magnezu? Ma bardzo szerokie zastosowanie w przemyśle farmaceutycznym, a o jego ciekawych właściwościach dowiedziałam się od dermatologa. Chlorek magnezu ma działanie detoksykujące, poprawia stan skóry, łagodzi kontuzje mięśni i stawów, przyspiesza gojenie ran i przede wszystkim odpręża oraz relaksuje ciało – to tak w wielkim skrócie, bo jest jeszcze wiele właściwości leczniczych. Kupicie go w aptekach w formie proszku, którego można używać na kilka sposobów. Ja lubię go dodawać do kąpieli lub moczyć w takim roztworze stopy. Takie kąpiele mogą lekko przesuszać skórę, więc warto zadbać o dodatkowe nawilżenie (używam zwykłej oliwki dla dzieci).
I oczywiście nie może tu zabraknąć masażu bańką chińską. Wiem, że to czasochłonne i czasem nie chce się nam za to zabrać. Jeśli jednak tylko możecie (bo jest sporo przeciwwskazań), to polecam wykonywać taki masaż ud średnio 3 razy w tygodniu. Pomaga usuwać toksyny z organizmu i redukuje cellulit, o czym sama się przekonałam.
Na koniec moich detoksykujących rytuałów chciałabym wspomnieć o odpowiedniej ilości snu. Nie ma chyba lepszego sposobu na regenerację, jak porządnie się wyspać. Mam z tym spory problem, ale wiem, że kiedy przez tydzień położę się spać odpowiednio wcześnie i wyrobię 8 godzin odpoczynku, to jestem jak nowa. Też tak macie?
Dziewczyny, a jakie są Wasze sposoby na wiosenny detoks? Co mogłybyście tu jeszcze dodać i polecić? Często korzystam z Waszych rekomendacji, więc zapraszam do dyskusji.
