Czas na ulubieńców ostatnich dwóch miesięcy. Będzie o ulubionym kremie z filtrem, najwygodniejszych butach pod słońcem, a także o kanale na YouTube, który najczęściej odwiedzałam. Jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do dalszego czytania.
Zacznę od najwygodniejszych butów, jakie do tej pory miałam okazję nosić, a mowa tu o moich białych Air Max-ach. Po ostatnim wpisie na temat depilacji maszynką dostałam od Was mnóstwo zapytań o nazwę modelu, rozmiarówkę i o to, czy są komfortowe w noszeniu. Model to Nike Air Max 1 FB “Total Crimson” (GS) i zakupiłam je w sklepie stacjonarnym. Widziałam, że są też dostępne w sieci i to w dużo niższej cenie. Jeśli chodzi o Air Maxy, to moim zdaniem lepiej wybrać o rozmiar większe. Są wyłożone od środka taką miękką i dosyć sporą gąbką, która zapewnia niesamowity komfort noszenia. Kiedy je zakładam, to mam wrażenie, że chodzę po miękkiej poduszeczce. Air Maxy są pierwszymi butami, które zupełnie mnie nie obtarły i nie spowodowały jakiegokolwiek bólu, nawet po długich spacerach. Myślę, że to nie ostatnie Air Maxy w mojej kolekcji i z pewnością skuszę się na kolejne.
A skoro jesteśmy w temacie nóg, to pewnie nie raz mogłyście już przeczytać na moim blogu, że latem uwielbiam balsamy i olejki z drobinkami. Pięknie rozświetlają ciało, a nogi przeciągnięte takim olejkiem prezentują się po prostu świetnie. Wcześniej polecałam Wam olejek z Nuxe Huile Prodigieuse, który jest już u mnie na wykończeniu. Bardzo go lubię, bo ma naprawdę maleńkie, złote drobinki, które trzymają się skóry przez cały dzień. Nie odpowiada mi jedynie mydlany zapach, ale na szczęście nie jest długo wyczuwalny. Aktualnie używam olejku z IsaDora Bronzing Shimmer Oil, który również posiada malutkie drobinki, ale ma jeszcze jedną zaletę – na skórze daje efekt wzmocnionej opalenizny. Pachnie dosyć podobnie do Nuxe. Obydwa olejki są jakby suche w dotyku i nie powodują dyskomfortu w noszeniu, a dla mnie nie ma nic gorszego niż lepka, oleista warstwa na skórze w upalny dzień. Mam jeszcze jeden produkt tego typu i jest to rozświetlający olejek Pat&Rub, który ma już niestety trochę większe drobiny, przez co może wyglądać na skórze odrobinę mniej naturalnie. Za to jego zapach jest obłędny. Jeśli mam wskazać na ulubieńca z tej trójki, to wybieram olejek IsaDora.
Czerwiec był u mnie naprawdę upalny, czego akurat nie można już powiedzieć o lipcu. Nie przepadam za aż tak wysokimi temperaturami i 25 stopni to dla mnie idealny klimat. W czerwcu spędziłam zatem kilka fajnych dni na plaży, która była jedynym miejscem, gdzie w ogóle dało się wytrzymać. Ulubieńcem okazał się mineralny fluid SPF 50 od Clinique, który skrupulatnie nakładałam na twarz. Ma leciutką, wodnistą konsystencję, szybko się wchłania, nie powoduje efektu wybielenia skóry i nie jest na niej wyczuwalny. Świetnie spisuje się też pod makijażem, więc posiadaczki skóry tłustej/mieszanej będą z niego zadowolone.
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że od dawna nie miałam żadnych problemów z przesuszonymi ustami, co latem zdarzało się naprawdę często. Myślę, że to zasługa balsamu Tisane w słoiczku, którego używam już od prawie dwóch miesięcy. Nakładam go na noc oraz podczas porannego makijażu i to wystarczy, aby utrzymać usta w rewelacyjnej kondycji. Miałam wersję w pomadce i niestety nie była aż tak dobra.
A najlepszą maską oczyszczającą na bazie glinki okazała się Origins Clear Impovement. Ma w składzie węgiel drzewny pozyskiwany z bambusa, który genialnie wyciąga wszystkie zanieczyszczenia zalegające w porach oraz lecytynę, która je rozpuszcza. Po upalnym dniu moja skóra aż woła o jakieś porządne oczyszczenie i zwykłe, zielone glinki już przestały jej wystarczać. Po nałożeniu maski odczuwam lekkie pieczenie, które ustępuje po kilku minutach. Do jej szybkiego zmycia świetnie sprawdza się silikonowa myjka do twarzy, o której zresztą pisałam TUTAJ klik. Lubię efekt totalnego odświeżenia i rozjaśnienia skóry po tej masce.
Ostatnio bardzo podobają mi się torby w kształcie worka. Tą czarną zamówiłam już z myślą o jesieni, ale teraz również ją noszę. Jest bardzo pojemna i sztywna, dzięki czemu nie wygląda jak flak, gdy gdzieś ją postawię. Podobają mi się też te złote dodatki, które pięknie współgrają z czernią. Torba dostępna TUTAJ klik.
Pamiętacie mój wpis z zakupową listą dodatków do domu (klik TUTAJ)? Po jej opublikowaniu nie zastanawiałam się długo i zamówiłam głośnik Marshall Acton Cream, który od dawna planowałam kupić. To był świetny wybór. Mimo niewielkich rozmiarów wydaje dźwięk rewelacyjnej jakości. Istotne dla mnie jest również to, że mogę bezprzewodowo podłączyć tablet, komputer czy telefon przez Bluetooth i odtwarzać swoją ulubioną muzykę z dowolnego miejsca w domu. Uwielbiam ten gadżet!
Ulubiony kanał na YouTube? Łączy Nas Piłka! (klik) Przez większość czerwca regularnie przeglądałam zamieszczone filmiki, które ukazywały perypetie naszych piłkarzy na Euro 2016. Fajnie zobaczyć to wszystko od kulis i bliżej poznać biało-czerwonych. Na niektórych filmikach można się nieźle pośmiać, a ten z Krychowiakiem i Szczęsnym w roli szefów kuchni, to w ogóle hit (klik). Lubię piłkę nożną i to, że na mistrzostwach zaszliśmy tak daleko było dla mnie ogromną niespodzianką. Nie mogę się doczekać kolejnych, piłkarskich emocji, które już we wrześniu. Tymczasem czekam jeszcze na finał Euro – moim zdaniem będzie należeć do reprezentacji Niemiec 🙂 A Wy kogo obstawiacie?
Sezon na moje ulubione owoce w pełni! Poziomki, czereśnie, porzeczki… Oby to lato trwało jak najdłużej 🙂
***
Jak Wam mijają pierwsze dni lata? Wybieracie się gdzieś na wakacje?
Zachęcam też do śledzenia mojego konta na Instagramie (klik).