Marka The Balm stała się ostatnio niesamowicie popularna zarówno na blogach, jak i na YouTube. Produkty The Balm oprócz naprawdę świetnych opakowań są bardzo dobre jakościowo i szczególnie warto zainwestować w palety do makijażu. W dzisiejszym poście zaprezentuję Wam 3 tusze do rzęs tej marki, wraz z efektem na moich rzęsach. Każdy z nich w zupełnie inny sposób podkreśla spojrzenie i być może znajdziecie tu coś dla siebie. Z tuszem jest tak jak z podkładem – tego jednego, jedynego szuka się bardzo długo ale kiedy już go odnajdziemy, to nie chcemy innych. Zapraszam do dalszego czytania.
KILKA SŁÓW O MOICH RZĘSACH
__________________
Ostatnio moje rzęsy nie są w najlepszej kondycji i muszę przyznać, że nawet moja ulubiona maskara z Maybelline Collossal trochę je obciążała i bardzo sklejała. Nie wiem też czy zmienili coś w formule tego tuszu, bo strasznie się kruszy i osypuje, a wcześniej coś takiego nie miało miejsca. Praktycznie każdy nowy tusz, a szczególnie z silikonową szczoteczką fatalnie sprawował się na moich rzęsach, dlatego tym bardziej byłam ciekawa maskar z The Balm. Pomyślałam, że skoro tak bardzo lubię ich palety z cieniami, to może w kwestii rzęs również znajdę jakiegoś ulubieńca. Moje rzęsy nie są spektakularnie długie i gęste, dlatego byle jaki tusz nie będzie prezentował się na nich dobrze. Poza tym mam bardzo wrażliwe oczy i dosyć słabe rzęski. W przypadku maskar z Essence czy Miss Sporty praktycznie zawsze pojawiało się zaczerwienienie i pieczenie, a rzęsy wypadały przy demakijażu.
THE BALM CHEATER MASCARA – TUSZ POGRUBIAJĄCY Z PANTENOLEM
__________________
Zacznę od tuszu, który w najbardziej widoczny sposób pogrubia rzęsy już przy jednej warstwie. Szczoteczka to coś, co bardzo mi się podoba. Przypomina trochę szczotkę z Collossal-a, która zawsze bardzo przyzwoicie pogrubia i jednocześnie nie skleja. Na zdjęciu widać jedną warstwę i już przy drugiej można uzyskać efekt sztucznych rzęs. Ja w codziennym makijażu zawsze pozostaję przy jednej warstwie i w przypadku tego tuszu to w zupełności wystarcza. Maskara nie kruszy się w ciągu dnia i nie odbija na powiece. Nie jest wodoodporna, a dosyć ciężko się ją zmywa, co świadczy o dużej trwałości produktu. Jeśli lubicie mocne pogrubienie rzęs, to będzie tusz dla Was. Zawiera w składzie pantenol. Nie zauważyłam żadnych podrażnień, ani wypadania rzęs po jej użyciu. Zwykle nowy tusz musi trochę zgęstnieć, aby porządnie wyglądał na rzęsach, natomiast ten od razu prezentuje się dobrze. Polecam go dziewczynom z niezbyt gęstymi rzęsami, bo bardzo dobrze pogrubia. Jest najbardziej czarny z wszystkich tu prezentowanych. Tusz The Balm Cheater możecie zakupić TUTAJ klik.
THE BALM THE BODY BUILDER – TUSZ POGRUBIAJĄCY I PODKRĘCAJĄCY Z PANTENOLEM, WITAMINĄ E ORAZ WYCIĄGIEM Z BAMBUSA
__________________
To tusz, którego głównym zadaniem jest pogrubiać ale również nieco unosić rzęsy. Moim zdaniem wydłuża trochę bardziej, niż jego poprzednik ale pogrubia nieco słabiej za jednym pociągnięciem. Na zdjęciu widoczna jedna warstwa ale spokojnie mogłabym zaaplikować 2-3 bez obciążenia czy “pajęczych nóżek”. Szczoteczka jest dosyć wąska, więc operuje się nią lepiej, niż w przypadku “Cheater”. Tusz prezentuje się na rzęsach bardziej naturalnie i dobrze je rozdziela. Tak jak w przypadku wyżej omawianej maskary, ta również się nie kruszy ani nie odbija na powiece, natomiast szybciej się ją zmywa. Nie spowodowała u mnie podrażnień czy wypadania rzęs. Lubię ją bardziej niż “Cheater” bo podoba mi się efekt stopniowania i lepsze wydłużenie rzęs. Tusz The Balm Body Builder możecie zakupić TUTAJ klik.
THE BALM TALL, DARK AND HANDSOME – TUSZ WYDŁUŻAJĄCY I UNOSZĄCY Z PANTENOLEM, WOSKIEM OLIWNYM I RYŻOWYM
__________________
Ostatnia z prezentowanych maskar, to coś bardzo subtelnego i delikatnego. Osobiście nie lubię silikonowych szczotek i w tym przypadku również jakoś specjalnie nie przypadła mi do gustu. Oczywiście rozdziela rzęsy i je delikatnie wydłuża, natomiast nie zauważyłam pogrubienia, co w przypadku moich rzęs jest niezbędne. Świetnie nadaje się natomiast do malowania dolnych rzęs, bo szczotka jest chuda i precyzyjna. Tusz sam w sobie jest świetny i przyznam, że zanurzając zupełnie inną szczoteczkę wygląda na rzęsach idealnie. Tusz zaaplikowany oryginalną szczoteczką daje bardzo szkolny i delikatny efekt, co pewnie niektórym może się spodobać. Tak jak w przypadku poprzedników, maskara się nie kruszy, nie odbija i nie powoduje podrażnień. Z silikonową szczoteczką trzeba uważać, bo można się ukłuć w powiekę. Zapewne są zwolenniczki tego typu szczotek ale ja zdecydowanie wolę te tradycyjne, duże i puchate. Tusz The Balm Tall, Dark and Hansome możecie zakupić TUTAJ klik.
Podsumowując, jestem zadowolona z dwóch pierwszych maskar i przede wszystkim przekonuje mnie do nich to, że nie powodują u mnie podrażnień. Zawierają w składach odżywcze substancje i nie mają parabenów czy siarczanów. Są delikatne dla rzęs i dla oczu. Duży plus także za to, że się nie kruszą i nie odbijają na powiekach. Moim ulubieńcem okazała się maskara “The Body Builder” z uwagi na najlepsze wydłużenie i możliwość stopniowania. Tusz nawet przy 3 warstwach wygląda dobrze.
Jestem ciekawa czy używałyście już maskary The Balm i jak się u Was sprawdziły? A może zdradzicie mi jaki jest Wasz ulubiony tusz?