Hej dziewczyny!
W cyklu “tanie nie znaczy złe” dziś pojawi się mój ostatni nabytek z Rossmannowskiej promocji czyli zielony korektor na przebarwienia i popękane naczynka Wibo Lovely Magic Pen.
Tanie nie znaczy złe: Zielony korektor na przebarwienia i popękane naczynka Wibo Lovely Magic Pen. |
Kupując go nie obiecywałam sobie zbyt wiele, bo moja cera jest wyjątkowo odporna na wszelkie “maskujące” korektory. Jakiego bym nie użyła – przebarwienie podwójnie wychodzi na wierzch! Czasem mam wrażenie, że sam podkład lepiej zakryje niedoskonałości, niż korektor z nim połączony. Nie wiem czym to jest spowodowane, być może jakoś niefortunnie łączę ze sobą te produkty i po prostu ze sobą nie współpracują. Dlatego sięgając po ten zielony korektor od razu byłam do niego sceptycznie nastawiona, tym bardziej, że kosztował naprawdę marne grosze (-40% ceny).
Już za pierwszym razem gdy go użyłam byłam naprawdę zachwycona. Po pierwsze, to faktycznie redukuje zaczerwienienia poprzez swój zielony kolor, po drugie jest lekki i nie powoduje w miejscu nałożenia go + przykrycia podkładem efektu ciastka, a po trzecie nie zapycha. Czego można chcieć więcej od korektora? Tradycyjnie czas na kilka faktów.
Tanie nie znaczy złe: Zielony korektor na przebarwienia i popękane naczynka Wibo Lovely Magic Pen. |
Aplikacja: Nakładanie go jest naprawdę wygodne, bo opakowanie posiada wbudowany pędzelek, a produkt wydostaje się z opakowania gdy je przekręcimy. Po nałożeniu na twarz lekko rozcieram produkt pędzlem do podkładu Hakuro H51 i na tak przygotowaną skórę aplikuję podkład.
Krycie i formuła: Jego
działania nie nazwałabym kryciem jako takim. Jest to raczej sprytna
redukcja zaczerwienienia poprzez nałożenie zielonego koloru. Cały myk
jest oczywiście także w konsystencji. Miałam już kilka zielonych
korektorów i ich formuła albo nie łączyła się później z podkładem i
zostawała zielonkawa smuga, albo po prostu korektor ważył się na twarzy.
Ten dzięki lekkiej, żelowej konsystencji fajnie wtapia się w skórę i
zachowuje przy tym swoje właściwości.
działania nie nazwałabym kryciem jako takim. Jest to raczej sprytna
redukcja zaczerwienienia poprzez nałożenie zielonego koloru. Cały myk
jest oczywiście także w konsystencji. Miałam już kilka zielonych
korektorów i ich formuła albo nie łączyła się później z podkładem i
zostawała zielonkawa smuga, albo po prostu korektor ważył się na twarzy.
Ten dzięki lekkiej, żelowej konsystencji fajnie wtapia się w skórę i
zachowuje przy tym swoje właściwości.
Trwałość: Mimo tego, że rzadko jakiś korektor się u mnie sprawdza, to ten wyjątkowo spełnia swoje zadanie. W dodatku przebarwienia nie przebijają przez podkład w miarę upływu czasu, tak więc mogę śmiało stwierdzić, że ten produkt jest trwały.
Wydajność: Tu duży minus, bo opakowanie wydaje się dość duże, jednak produktu w nim jest mało, bo zaledwie 2 ml. To są właśnie uroki korektorów w pisakach, bo zwykle z taką pojemnością można się spotkać w tego typu opakowaniach. Ja po całym miesiącu mam go jeszcze może na 3 aplikacje.
Cena i dostępność: Kosztuje około 8 zł w Rossmannie.
Podsumowanie: Jestem na tak. Nie sądziłam, ze produkt z tak niskiej półki będzie w stanie znacznie zredukować zaczerwienienia na skórze. Przekonuje mnie zarówno jego działanie, jak i cena, choć z wydajnością mogłoby być trochę lepiej. Polecam.
Pozdrawiam,
D.
__________________________________________________________________________________________
______________________________________________