Dzisiejsza recenzja będzie poświęcona pudrowi
Wibo Golden Glow, który w mojej ocenie zasługuje na miano
tańszego zamiennika Ziemii Egipskiej z Bikor. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest lepszy niż osławiona ZE.
Dlaczego? Zapraszam do dalszego czytania.
Ziemia Egipska była moim ulubionym kosmetykiem brązującym do czasu, kiedy przejrzałam się gdzieś w lusterku na zewnątrz… Przeżyłam szok, bo miałam na policzkach kilka nieestetycznych plam. Niestety kiedy maluję się w pośpiechu z samego rana, to zdarza mi się trochę przesadzić z bronzerem lub po prostu nałożyć go nierównomiernie. Światło sztuczne niestety nie pokaże nam naszych błędów, dopiero w dziennym prawda może okazać się bolesna.
Absolutnie nie neguję wspaniałości Ziemii Egipskiej, której pełną recenzję macie TUTAJ. Używam jej już naprawdę kawał czasu i nie mam do niej żadnych większych zastrzeżeń prócz tego, że ten kosmetyk nie wybaczy Wam nieodpowiedniej aplikacji. Jest bardzo napigmentowany i musicie z nim uważać. Jeżeli nie macie wprawy w aplikacji bronzera, a cena jest dla Was zaporowa, to Wibo Golden Glow może okazać się naprawdę pomocny.
Formuła
Nie jest to typowy bronzer. Nawet nazwa wskazuje, że jest to “puder naturalny hypoalergiczny“. Ciężko wyczuć co producent miał na myśli wypuszczając ten kosmetyk na rynek, bo pudrem nazwać go raczej nie można. Z kolei bronzer z niego bardzo subtelny. W każdym bądź razie odrzucając te wszystkie słownikowe znaczenia, to jego formuła jest naprawdę świetna. Polecam szczególnie początkującym dziewczynom, które nie mają wprawy w nakładaniu tego typu kosmetyków. Nie jest zbytnio napigmentowany i nie możemy zrobić sobie nim krzywdy, dodatkowo wspaniale wykańcza makijaż lekko go matując. Konsystencja jest naprawdę wspaniale pudrowa. Plusem jest także to, że Wibo Golden Glow nie ma w sobie absolutnie żadnych drobinek, co dla mnie jest aspektem najważniejszym. Nie przepadam za efektem kuli dyskotekowej i unikam produktów z drobinkami, bo moja cera już z natury się bardzo świeci.
Kolor
Ja posiadam kolor nr 3 i myślę, że jest najbardziej neutralnym odcieniem, jaki miałam okazję widzieć. Będzie pasował zarówno ciepłym karnacjom, jak i tym zimnym. Nie wpada w żółte, ani pomarańczowe tony. Ma w sobie pewną dozę popielu, który nadaje bardzo naturalne wykończenie. Jest to puder chyba jeszcze nie doceniany jeśli chodzi o jego kolor, bo osobiście nie spotkałam się jeszcze z tak subtelnym i naturalnym wykończeniem.
Kolejny plus, bo nie schodzi z twarzy plackami, nie tworzy smug i jest bardzo długotrwały. Niektóre bronzery mają tendencję do znikania w trakcie dnia lub co gorsze – zbijania się w plamy, co jest już naprawdę ogromną katastrofą. Ten pozostaje tam, gdzie go nałożyłyśmy.
Zatykanie porów i zapach
Zapach jest specyficzny, bo pachnie dla mnie Vibovitem i naprawdę mi się podoba. Niektórym może taki zapach przeszkadzać, natomiast dla mnie to plus. Nie zauważyłam żadnego pogarszania się stanu skóry po jego użyciu, w przeciwieństwie do Ziemii Egipskiej, która ostatnio zaczęła mnie podrażniać.
Cena i dostępność
Cena jest naprawdę niska jak za tak dobry kosmetyk, bo około 10-12 zł. Dostępny w każdym Rossmanie.
Podsumowanie
Aktualnie
używam tylko tego bronzera, zarówno do konturowania, jak przyciemniania
całej twarzy. Nadaje jej zdrowy odcień i wspaniale wygładza. Jeśli
macie dylemat w związku z wyborem kosmetyku brązującego do twarzy-
polecam Wibo Golden Glow. Myślę, że za jakiś czas zrobi się o nim głośno, tak jak o Eliksirach, bo to coś wartego uwagi.
D.
______________________________________________________