Dziś mam dla Was kolejną porcję tanich i dobrych produktów, na które warto się skusić. Wszystkie z nich znajdziecie w stacjonarnych drogeriach, a nawet supermarketach. Jesteście gotowe? Zapraszam do czytania dalej.
Wibo, to marka, która chyba najbardziej zaskakuje w ostatnim czasie. Widać, że ludzie zajmujący się rozwijaniem marki uważnie śledzą trendy i co rusz proponują tańsze wersje kosmetyków znanych na całym świecie. W asortymencie marki znalazłam już kilka “perełek”, a ostatnio jest nią pomadka do ust Juicy Color Lipstick w odcieniu numer 7. To połączenie ciepłego brązu i różu, a ja uwielbiam taką kolorystykę. Usta są podkreślone, ale nie krzyczą wściekle swoim odcieniem. Formuła pomadki jest mocno nawilżająca (zawiera w składzie masło shea), kremowa i całkiem nieźle utrzymuje się na ustach przez cały dzień. Czego chcieć więcej za około 12 złotych? Jak dla mnie rewelacja.
Pozostając w temacie pomadek, to kolejną wartą uwagi propozycją jest Color Wear Long Lasting Lipstick od Lovely. Ja posiadam ją w odcieniu numer 2 i jest to ciepły brązik z domieszką koralu. Pomadka jest w formie wykręcanej kredki, którą bardzo wygodnie pomalować usta nawet bez użycia konturówki. Tak jak w przypadku Wibo idealnie nadaje się do dziennego makijażu i pięknie podkreśla letnią opaleniznę. Jeśli jesteście fankami brązów, ale nie w ciężkiej, postarzającej wersji, to celujcie właśnie w tego typu odcienie. Pomadka kosztowała niecałe 10 złotych i kupicie ją np. w Rossmannie.
Przechodzimy do makijażu oczu i tutaj znalazłam naprawdę fajną, cielistą kredkę na linię wodną. Wbrew pozorom ciężko znaleźć idealną, jasną kredkę, która odświeży nasze spojrzenie i sprawi, że oczy będą wypoczęte i powiększone. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze odcienie niektórych kredek są zbyt widoczne, przez co linia wodna zbyt mocno się “wybija”, co skutkuje efektem odwrotnym od zamierzonego. Oko wydaje się wtedy jeszcze mniejsze i widać, że próbowałyśmy je nieudolnie powiększyć. Z tego względu rzadko sięgam po kredki typowo białe i decyduję się na odcień cielisty. Po drugie niektóre kredki są tak twarde, że mimo usilnego malowania linii wodnej nic na niej nie zostaje i kończymy z czerwoną, podrażnioną okolicą oka. Byłam bardzo zaskoczona, że w szafie Bell znalazłam swój niedrogi ideał, a jest nim kredka Long Wear Eye Pencil z serii Hypoallergenic. Mój odcień to 03 czyli naturalny, cielisty kolorek, dzięki któremu oko wygląda tak, jakbym sobie tego życzyła. Kredka jest kremowa, mięciutka, a jej formuła idealnie przylega do linii wodnej już za jednym pociągnięciem. Wielki plus za to, że dzięki niezbyt tłustej konsystencji nie zostawia “klusek” na dolnych rzęsach. Kolejną zaletą jest niewielki rozmiar końcówki, za pomocą której można precyzyjnie pomalować linię wodną. I to wszystko za około 14 złotych np. w Rossmannie lub w Biedronkach, bo tam również stoją szafy Bell.
Skoro jesteśmy już przy marce Bell, to warto również zwrócić uwagę na korektor Skin Stick Concealer, który świetnie maskuje wszelkie niedoskonałości. Zużyłam już chyba 5 opakowań i na razie nie znalazłam nic lepszego w tak niskiej cenie. Fajnie, że jest w sztyfcie, a więc nie musimy wkładać palucha do opakowania, co jest oczywiście bardziej higieniczne. Poza tym korektor można zaaplikować precyzyjnie czyli dokładnie tam, gdzie znajduje się dana niedoskonałość. Jest mocno napigmentowany, kremowy, zastygający i trwały. Mój odcień to 02, a kosztuje około 12 złotych w Rossmannach i Biedronkach.
Kojarzycie gąbeczkę Beautyblender w wersji Blotterazzi? Doczekałyśmy się tańszej wersji, bo marka BeBeauty proponuje coś podobnego za około 6 złotych. Za co cenię takie płaskie gąbeczki? Kiedy przeciągniemy nimi po pudrze w kamieniu i przyłożymy do skóry ruchem dociskającym, to uzyskamy największe krycie, jakie tylko można wycisnąć z danego produktu. Czasem zdarza się, że podkład niezbyt dobrze poradził sobie z naszymi przebarwieniami, więc wówczas najlepszym wyjściem jest ponowna korekta za pomocą pudru w kamieniu. Dzięki aplikacji tego typu gąbką skóra będzie mocno wygładzona, bo wszelkie dziurki i rozszerzone pory się wypełnią, a puder osiągnie maksymalne krycie. Gąbeczki używam zawsze na sucho. W zestawie znajdziecie też przeźroczyste etui do jej przechowywania. Możecie jej użyć także do zdejmowania sebum ze skóry, gdyż pełni rolę bibułki matującej. Do kupienia w drogeriach Rossmann.
A na koniec coś z Biedronki czyli zwykłe płatki kosmetyczne, ale w wersji maxi. Nie byłoby w nich nic nadzwyczajnego, gdyby nie ten duży rozmiar. Dopiero niedawno się do nich przekonałam z jednego, konkretnego powodu. Wprost idealnie nadają się do zmywania maseczek z glinki i innych, które nie chcą ot tak zejść z twarzy po zmoczeniu. Kiedy chcę zmyć maseczkę, to zwilżam twarz wodą, a następnie przeciągam kilka razy takim dużym płatkiem, który w ekspresowym tempie ją usuwa. Wiecie do czego jeszcze ich używam? Do domowych maseczek w płachcie. Nasączam je danym składnikiem np. kwasem hialuronowym, zieloną herbatą itp, a następnie przykładam tam, gdzie moja skóra tego wymaga. Kosztują grosze, a naprawdę się przydają i sięgam po nie znacznie częściej, niż po te okrągłe.
I to już wszystkie niedrogie produkty, jakie na ten moment chciałabym Wam polecić. Jesteście ciekawe innych wpisów z TANIMI I DOBRYMI PRODUKTAMI? Poniżej lista postów, które już kiedyś dla Was przygotowałam. Cały czas są aktualne 🙂
Dajcie znać czy trafiłyście ostatnio na jakąś niedrogą, kosmetyczną perełkę i jeśli macie jakieś pytanka, to zachęcam do ich zadawania w komentarzach. Postaram się pomóc 🙂
_____________________