TABLETKI ANTYKONCEPCYJNE: MOJA HISTORIA I WPŁYW NA SKÓRĘ, WŁOSY, SAMOPOCZUCIE, WAGĘ.
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Niebawem Dzień Kobiet, więc pomyślałam, że to doskonała okazja na poruszenie typowo babskiego tematu. Dziś zapraszam Was do lektury wpisu o wadach i zaletach doustnej antykoncepcji hormonalnej. Swoją przygodę z tabletkami antykoncepcyjnymi zaczęłam w wieku 18 lat. To własnie wtedy borykałam się z największym trądzikiem, więc prócz maści i innych specyfików do leczenia miejscowego, dermatolog zalecił również terapię hormonalną. Tabletki brałam przez kilka lat i w związku z tym, że często zadajecie pytania na ich temat, to postanowiłam podzielić się z Wami moim doświadczeniem w tej kwestii.


POCZĄTKI Z ANTYKONCEPCJĄ
Pamiętacie ten post, w którym opisywałam najgorsze sposoby na pozbycie się trądziku, które przetestowałam na własnej skórze? (tutaj klik). Wspominałam Wam wtedy, że świadomość niektórych lekarzy na temat metod leczenia tego problemu była kiedyś niezwykle mizerna. Myślę, że podobnie było właśnie z antykoncepcją. Przepisywano ją bardzo młodym dziewczynom tak, jakby to były cukierki. Doskonale pamiętam swoją pierwszą wizytę u ginekologa. Szybkie USG, zero badań krwi czy prób wątrobowych, krótki wywiad dlaczego właściwie chcę brać tabletki antykoncepcyjne i receptę miałam już w kieszeni. Jako bardzo młoda i niedoświadczona dziewczyna byłam zachwycona, że to takie proste, a ja w końcu pozbędę się problemów z cerą. Szybko okazało się jednak, że antykoncepcja to nie żarty, a decyzję o jej rozpoczęciu trzeba lepiej przemyśleć. 


Moje pierwsze tabletki nazywały się Diane-35 i to właśnie one miały mi pomóc pozbyć się trądziku. Jako, że już w bardzo młodym wieku miałam skłonności do robienia zapisków i dokumentowania wszelkich, ważnych wydarzeń w moim życiu, to prowadziłam też coś na zasadzie trądzikowego dziennika. Mam go do dziś i to właśnie dzięki niemu dokładnie wiem jakie leki stosowałam, co mi pomagało, a co nie. Tabletki Diane-35 przez pierwsze 3 miesiące nie przynosiły spektakularnych rezultatów. Trądzik zaczął ustępować dopiero przy czwartm opakowaniu, ale równocześnie z zażywaniem tabletek stosowałam też terapię miejscową (Brevoxyl, Aknemycin, Retin-A), więc trudno powiedzieć co tak naprawdę przyczyniło się do jego zmniejszenia. Pamiętam, że kiedy moja cera zaczęła się poprawiać, to kontynuowałam tę “terapię” przez kilka, dobrych lat. Lekarz nie miał nic przeciwko, bo przecież skoro jest poprawa cery, to nie ma sensu nic zmieniać. Cieszyłam się wówczas zadowalającym stanem mojej skóry. Piszę “zadowalającym”, bo nigdy nie była idealna, ale ku mojej uciesze nie wyglądała tak źle, jak przed terapią i to mi wystarczyło do szczęścia. 
SKUTKI UBOCZNE

I na poprawie stanu cery plusy się w zasadzie kończyły, bo doświadczyłam też wielu skutków ubocznych. Przede wszystkim podczas zażywania pigułek moja waga wzrosła, ale nie na tyle, aby mówić o otyłości. Pojawił się też pierwszy cellulit, a ja czułam się jak nadmuchany balon. Jednak nie to było akurat najgorsze. Podczas brania tych tabletek miałam niesamowite wahania nastrojów, co początkowo zrzucałam na karb dojrzewania, ale po odstawieniu pigułek znowu byłam sobą. Pewnie znacie to uczucie, kiedy czujecie się jak odbezpieczony granat przed okresem. Ja czułam się tak cały czas – coś okropnego. Nic mi się nie chciało, nie miałam energii i do wszystkiego podchodziłam bardzo negatywnie. Kiedy dowiedziałam się, że przyczyną może być niewłaściwie dobrana antykoncepcja, to postanowiłam odstawić tabletki. I wtedy dopiero zaczęło się dziać.

Przede wszystkim moja cera z dnia na dzień zaczęła totalnie wariować, a trądzik był mocno nasilony. Dermatolog poradził mi wtedy, żebym to przeczekała, zapisując kolejne preparaty do stosowania miejscowego. To uspokajanie się cery trwało kilka, dobrych miesięcy, ale później nie miałam już tak ładnej cery, jak podczas zażywania pigułek antykoncepcyjnych. Najgorsze było jednak to, że niesamowicie wypadały mi włosy i miałam wrażenie, że straciłam połowę z nich. Przy każdym przeciągnięciu ręką po włosach zostawało mi w dłoni kilkanaście sztuk. Pamiętam, że wtedy odkryłam wcierkę Kerium z La Roche Posay i to właśnie ona uratowała mnie przed całkowitym wyłysieniem. Do dziś darzę ją pewnym sentymentem i wracam do niej, kiedy obserwuję wzmożone wypadanie. Od tego incydentu zaczęło się całe moje “włosomaniactwo”, bo zaczęłam interesować się racjonalnym dbaniem o włosy, które chciałam za wszelką cenę zagęścić (udało się!). Później od jednego z lekarzy dowiedziałam się, że wszystkiemu winna była nieodpowiednio dobrana antykoncepcja i jej długotrwałe zażywanie w tak młodym wieku. 
PLUSY Z
ODSTAWIENIA

Jakie były plusy z odstawienia? Już w pierwszym miesiącu bez tabletek zaczęłam wracać do “psychicznej” formy. Nie czułam się już jak tykająca bomba i wstawałam co rano pełna energii. Znacznie schudłam i zrzuciłam z siebie zapas wody, który zalegał w moim ciele, w związku z czym cellulit również się zmniejszył. Włosy w końcu przestały wypadać, ale nadal miałam problemy z cerą. O tym jak poradziłam sobie z trądzikiem i co stosowałam możecie przeczytać tutaj klik. 

POWRÓT DO
ANTYKONCEPCJI

Czas mijał, a ja znów postanowiłam spróbować doustnej antykoncepcji, ale już typowo jako zabezpieczenie przed ciążą. Przeszłam kilka rodzajów tabletek i muszę przyznać, że po przetestowaniu wszystkich tych preparatów czułam się równie źle. Z jednymi było gorzej, a z innymi trochę lepiej, ale ciągle zauważałam dużą retencję wody w moim ciele, ospałość, ociężałość, drażliwość i wahania nastrojów. Tabletki Atywia brałam całkiem niedawno, ale poddałam się przy czwartym opakowaniu, bo sama czułam się już zmęczona moją emocjonalną niestabilnością 🙂 Obecnie walczę z pogorszonym stanem mojej cery, która chyba właśnie dowiedziała się, że już nie dostaje hormonów, ale wiem, że to wkrótce wróci do normy. Na szczęście z włosami nie było tak źle i nie zauważyłam ich wzmożonego wypadania.  Najbardziej cieszy mnie jednak fakt, że znów jestem sobą i nie czuję tego wewnętrznego napięcia, jakie zawsze mi towarzyszyło podczas brania pigułek. Swoją drogą, to nie do wiary jak duży wpływ ma nasz organizm taka mała tableteczka. 

I tak własnie wyglądała moja historia z tabletkami anty. Podsumowując, nie był to najlepszy sposób na pozbycie się trądziku i dziś już na pewno nie poszłabym tą drogą. Doświadczyłam też wielu skutków ubocznych – zarówno tych “urodowych”, jak i takich, o których nie chciałabym Wam tu wspominać, ale możecie o nich przeczytać w każdej ulotce. Wiem, że wiele kobiet jest zadowolonych z tej formy antykoncepcji i podczas brania tabletek czują się świetnie. To kolejny raz dowodzi, że każda z nas jest inna i może zupełnie inaczej reagować na dany preparat. Warto pamiętać, że przed podjęciem decyzji o rozpoczęciu takiej antykoncepcji trzeba wykonać szereg badań i dokładnie rozważyć wszelkie za i przeciw. Ja jednak mówię “pas” i moja przygoda z doustnymi środkami antykoncepcyjnymi definitywnie się zakończyła. 
Dziewczyny, a jak to było u Was? Bardzo chciałabym poznać też Wasze historie 🙂


______________
INSTAGRAM      FACEBOOK   ♥ SNAP hedonistkaaa 

Przeczytaj także

Dyson Airwrap vs. Revlon One Step

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się nad zakupem jakiegoś urządzenia do wygładzania włosów, które będzie dla nich trochę bardziej łagodne, niż tradycyjna prostownica, to mam coś dla

Czytaj dalej »

SILIBLEND – HIT CZY KIT?

Kiedy na Instagramie pojawiły się pierwsze filmiki, w których dziewczyny pokazywały jak nakładają podkład silikonowymi wkładkami do biustonoszy, to miałam chwile zwątpienia. “Cyckoblendery” bardzo szybko

Czytaj dalej »