
Tak, jak wspomniałam już wcześniej – wazelina początkowo służyła mi do zmywania makijażu oczu. W tamtym czasie wyjątkowo nie po drodze było mi do drogerii, aby kupić normalny płyn do demakijażu, więc cały czas używałam wazeliny. Po kilku dniach zauważyłam, że okolica pod oczami wygląda lepiej, niż wcześniej, tzn. skóra jest gładsza i bardziej napięta. Mało tego – rzęsy również wydały mi się bardziej elastyczne i grubsze. Stwierdziłam, że skoro zwykła wazelina tak dobrze radzi sobie ze zmywaniem makijażu, nie podrażnia moich oczu, a także korzystnie wpływa na kondycję skóry i rzęs, to będę jej używać przez jakiś czas i podzielę się z Wami moimi efektami. Wynik tego “eksperymentu” przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Szczególnie dobrze widać to na zdjęciach, które zrobiłam przed rozpoczęciem regularnego stosowania wazeliny i po dwóch tygodniach. Same zobaczcie!

Na zdjęciach nie mam pomalowanych rzęs. Po lewej widzicie ich stan przed rozpoczęciem regularnego stosowania wazeliny, gdzie rzęsy są krótkie, cieniutkie i marne. Natomiast po prawej stronie możecie zobaczyć efekt po 14 dniach zmywania makijażu wazeliną. Rzęsy są wyraźnie dłuższe, grubsze i nieco się zagęściły. Są też giętkie, elastyczne i bardziej błyszczące. Nie ukrywam, że efekt mnie zaskoczył, bo to przecież zwykła, kosmetyczna wazelina. Takiego rezultatu spodziewałabym się prędzej po jakimś oleju czy odżywce z bimatoprostem.


Jak stosowałam wazelinę? Najpierw zmywałam makijaż całej twarzy (wraz z oczami) żelem z La Roche Posay i szczoteczką Foreo Luna Mini 2, a następnie nakładałam troszkę wazeliny na płatek kosmetyczny i przecierałam nim dokładnie okolicę oka. Cały makijaż był wówczas bardzo dokładnie usunięty. Wspomnę jeszcze, że nie przemywałam już później twarzy wodą. Wazelina w żaden sposób nie podrażniła moich oczu i nie widziałam “przez mgłę”, jak to czasem ma miejsce w przypadku pewnych płynów dwufazowych czy oleju rycynowego.
Zwykłej, bezbarwnej wazeliny używała kiedyś moja babcia jako krem pod oczy nakładany na noc. Coś w tym jest, że te “babcine” sposoby do dziś działają lepiej, niż jakieś nowe wynalazki. Ja jednak wolę nakładać pod oczy troszkę lżejsze konsystencje, więc wazelina by mi się nie sprawdziła. Już taka cieniutka warstwa, która zostaje po demakijażu mi trochę przeszkadza, bo jako posiadaczka cery tłustej nie lubię czuć żadnej ciężkości na skórze. Jest to jednak do zaakceptowania.

okolicach oczu? Dajcie znać jak się u Was sprawdziła!