Witam Was dzisiaj z poziomu mojego łóżka – deszcz i zimno za oknem szybko wpędziły mnie w sypialniane klimaty. To już praktycznie połowa wakacji, a ja jeszcze nie zdążyłam nacieszyć się latem. Mam nadzieję, że wkrótce pogoda się poprawi. Wracając do tematu, to dziś przygotowałam dla Was kolejną aktualizację pielęgnacyjną moich włosów. Pojawiło się kilka nowych produktów, poza tym znów wróciłam do protein, bo moje włosy zaczęły mieć powoli dosyć typowo emolientowej pielęgnacji. Napiszę Wam też o produkcie, który zupełnie mi się nie sprawdził i było to dla mnie duże zaskoczenie. Dlaczego? O tym wszystkim dowiecie się przechodząc do dalszej części posta.


MYCIE WŁOSÓW
_____________
Jak pewnie doskonale wiecie, jestem fanką łagodnego szamponu dla dzieci Babydream z Rossmanna. Jednak od czasu do czasu warto umyć włosy czymś bardziej oczyszczającym, co w składzie ma SLS lub inne detergenty szczególnie, jeśli na co dzień używamy silikonów. Ostatnio miałam delikatne problemy z łupieżem, a przez to z przejściowym wypadaniem włosów. Będąc w Rossmannie natknęłam się na szampon Dermena, który ma zapobiegać wypadaniu, stymulować wzrost włosów i jednocześnie działać przeciwłupieżowo. Pamiętam, że jeszcze za czasów licealnych regularnie używałam Dermeny (takiej w biało-niebieskim opakowaniu) i sprawdzała mi się świetnie. W składzie ma dodatkowo detergenty, a więc może pełnić funkcję porządnego oczyszczania włosów z silikonów i innych środków do stylizacji. Po 3 użyciach szamponu problemy łupieżowe zupełnie ustąpiły, a włosy stały się lekkie i bardziej podatne na stylizację. Wypadanie trochę się zmniejszyło ale po dłuższym używaniu liczę na lepsze efekty. Obecnie używam tego szamponu dwa razy w tygodniu, na zmianę z Babydream.


ODŻYWKA
_____________
Jeszcze kilka tygodni temu moja pielęgnacja w całości składała się z emolientów. Włosy wyraźnie tego potrzebowały, bo były sianowate i sztywne przez ciągłe używanie odżywek proteinowych. Jeśli chcecie wiedzieć jak odpowiednio dobrać odżywkę do swoich włosów, koniecznie zajrzyjcie TUTAJ klik. Po solidnej dawce olejków moje włosy odżyły ale po jakimś czasie zaczęły być obciążone, dlatego aktualnie używam maski typowo proteinowej – z keratyną, kolagenem (co to jest kalogen?) i kwasem hialuronowym Kallos Hair Botox. Włosy od razu stały się lżejsze i widocznie potrzebowały protein. Fajnie się usztywniły i wyglądają teraz znacznie lepiej, niż przy końcu “kuracji” emolientami. Będę używać tego Kallosa jeszcze przez około 2 tygodnie, później znów wrócę do odżywek na bazie olejków. Nie chcę znów dopuścić do przeproteinowania. Warto obserwować włosy i robić sobie takie zmiany.

OLEJKI DO OLEJOWANIA
_____________
Oczywiście nie zrezygnowałam całkowicie z olejowania. Teraz nakładam olej raz w tygodniu, na noc. Obecnie używam oleju jojoba i oleju borówkowego. Pisałam o nich TUTAJ klik. Są naprawdę genialne!

SERUM NA KOŃCÓWKI
_____________
Również niedawno pisałam o swoich ulubionych produktach wygładzających i zabezpieczających końcówki włosów TUTAJ klik. W lipcu niezwykle chętnie sięgałam po mój ulubiony Mythic Oil oraz po Healing Spray z Macadamia Oil. Nakładam je “na zakładkę” czyli na umyte i lekko wytarte ręcznikiem włosy, a następnie ponownie, zaraz po wysuszeniu suszarką. Taka podwójna aplikacja sprawia, że włosy lepiej się rozczesują, są chronione przed wysoką temperaturą, są gładsze i bardziej błyszczą. Końcówki praktycznie w ogóle mi się nie puszą, co miało miejsce w przypadku tylko pojedynczej aplikacji np. przed suszeniem.

KALLOS CURL SECRET
_____________
W poście z nowościami w mojej kosmetyczce pisałam Wam o mleczku Kallos, które ma wzmacniać skręt włosów i nabłyszczać loki. U mnie niestety ten produkt zupełnie się nie sprawdził. Jedyne co robi, to skleja włosy i po rozwinięciu z papilotów wyglądają niezbyt dobrze. Próbowałam użyć tego preparatu u mojej mamy, przed stylizacją lokówką ale również nie dał oczekiwanego efektu. Włosy były po nim jedynie lepkie. Ciekawa jestem czy sprawdziłby się na włosach naturalnie kręconych, do wgniatania w loki? Dajcie znać, jeśli miałyście okazję testować.
BATISTE SUCHY SZAMPON TROPICAL
_____________
Suchy szampon to prawdziwe wybawienie dla osób, którym włosy bardzo szybko się przetłuszczają. To również świetny ratunek dla śpiochów! Chyba każdej z nas zdarzyło się choć raz zaspać do pracy i nie zdążyć umyć włosów. Wtedy najlepszym i najszybszym rozwiązaniem jest suchy szampon. Ja ostatnio naprawdę uwielbiam szampon Batiste, bo wspaniale odświeża włosy, unosi je i lekko usztywnia, przez co można je łatwiej ułożyć. Trzeba pamiętać jednak o lekkim wyczesaniu szamponu po aplikacji, bo przy ciemnych włosach potrafi pozostawić biały nalot. Ja po spryskaniu włosów i wmasowaniu produktu przeczesuję całość Tangle Teezerem. Uwielbiam również zapach tego szamponu, bo jest kokosowy i kojarzy mi się z latem.

Na koniec o odżywce, która zupełnie się u mnie nie sprawdziła podczas mojej kuracji emolientami. czyli Biovax Naturalne Oleje. Kupiłam ją z myślą o porządnym odżywieniu włosów ale niestety ten produkt niewiele robi. Zazwyczaj po każdej odżywce z olejkami widzę duże zmiękczenie, wygładzenie i nabłyszczenie włosów, tymczasem po tej trudno było nawet o ich sprawne rozczesanie. Poprzednio używałam odżywki mlecznej i odżywki do włosów farbowanych, natomiast były tak samo słabe. Kiedyś naprawdę lubiłam tą markę i ciekawa jestem czy aktualnie to kwestia większych wymagań moich włosów, czy po prostu zmian w składzie? Dajcie znać jakie są Wasze spostrzeżenia odnośnie tych odżywek.
PŁUKANKI
________
Cały czas stosuję naturalne płukanki do włosów i ostatnio bardzo polubiłam siemię lniane. Moje przepisy na domowe płukanki poznacie TUTAJ klik. Dziewczyny, jeśli chcecie zobaczyć poprzednie wpisy odnośnie mojej pielęgnacji włosów, to zapraszam do zakładki WŁOSY TUTAJ klik.
_____________
Czy macie aktualnie jakieś swoje ulubione produkty do pielęgnacji włosów? A może spotkały Was jakieś włosowo-kosmetyczne rozczarowania?
Zachęcam do śledzenia mojego konta na Instagramie TUTAJ klik!



