PALETKA CIENI WIBO GO NUDE SEX APPEAL EDITION – TAŃSZY ZAMIENNIK URBAN DECAY NAKED?
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Jakiś czas temu podczas zakupów w Rossmannie wpadła mi w oko paletka Wibo o nazwie Go Nude Sex Appeal Edition. Zwykle w drogeriach próżno szukać dużych palet do makijażu, a jeśli już są, to ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Ta zwróciła moją uwagę przede wszystkim dlatego, że jest wyraźnie inspirowana paletą Urban Decay Naked, której koszt jest dosyć spory. Czy warto kupić paletkę od Wibo? O tym w dalszej części dzisiejszego wpisu, więc zapraszam do czytania dalej.

Zacznę od opakowania – dosyć solidne, przy czym lekkie i poręczne. Lubię zabierać je w podróż, bo mam pewność, że paletka nie otworzy się w bagażu, a cienie nie pokruszą brudząc wszystko wokoło. W środku znajdziemy dwustronny pędzelek, który jest całkiem niezły i jakością przypomina mi pędzle od Real Techniques. Płaskim możemy nałożyć cień na całą powiekę, a puchatym zaaplikować i rozetrzeć cień w załamaniu. Wewnątrz opakowania znajdziemy też spore lusterko, które jest niestety beznadziejne. To zabawne, bo patrząc w nie mam wrażenie, jakbym była pod wpływem alkoholu 🙂 A teraz przejdźmy do rzeczy, czyli do cieni.

W paletce znajdziemy 12 cieni w stonowanej, piaskowej kolorystyce. Tylko dwa cienie są pozbawione drobinek, ale nie można ich nazwać matami. To takie lekkie satyny, chociaż przy dobrym roztarciu nie zobaczymy żadnego połysku. Reszta jest błyszcząca i są to raczej perły z delikatnymi drobinkami.

Dużym plusem tej paletki jest to, że znajdziemy tu świetny zestaw kolorów, którymi można wykonać zarówno dzienny, jak i wieczorowy makijaż dla każdego typu urody. Niestety paletka nie jest samowystarczalna – do pełni szczęścia brakuje mi tutaj typowo matowego, cielistego koloru, którym można byłoby rozcierać cienie powyżej załamania lub matowić łuk brwiowy. Co prawda jest tu odcień jasny o nazwie Nude, ale to perła, której raczej nie chcemy widzieć na powiece powyżej załamania. Cienie satynowe naprawdę świetnie się rozcierają – nie robią plam, są miękkie i nie znikają z powieki podczas blendowania. Cienie błyszczące jak zwykle najlepiej nakładać na powiekę palcem lub lekko wilgotnym pędzelkiem i wtedy wyciągniemy z nich najwięcej pigmentacji. Nanosząc je suchym pędzlem spotka nas duże rozczarowanie, bo na powiece nie zobaczymy zbyt wiele koloru. 

Cienie o dziwo nie rolują się na powiece (chociaż ja nie mam z tym większych problemów), nie znikają i nie bledną w ciągu dnia. Lekko się osypują, ale wcale nie bardziej, niż te z palety Urban Decay. Cienie z Naked są lepiej napigmentowane i mają jednak trochę ładniejsze, bardziej szlachetne kolory, jednak trzeba pamiętać, że Wibo kosztuje kilka razy mniej. Widziałam, że marki Wibo i Lovely postawiły na intensywne inspirowanie się kosmetykami z wyższej półki – jest to zauważalne zarówno w kwestii samych produktów, ich opakowań, jak i nazewnictwa (Go Nude –> Naked). 
Pomijając tragiczne lusterko paletkę uważam za całkiem udaną, chociaż za tą cenę wolałabym kupić np. paletkę Makeup Revolution Girl Panic, albo jakiegoś Sleek-a. Myślę jednak, że to jedna z lepszych,  łatwo dostępnych paletek, jakie znajdziecie w popularnych sieciówkach. Jeśli nie macie ochoty na zakupy on-line i potrzebujecie na szybko palety z brązowo-złotymi kolorami, to Go Nude będzie trafnym wyborem. Nie nazwałabym jej jednak tańszym zamiennikiem Urban Decay Naked, chociaż z pozoru tak się może wydawać. 

Miałyście już okazję ją wypróbować? Co o niej myślicie?


Przeczytaj także