9 KOSMETYKÓW, ZA KTÓRYMI TĘSKNIŁABYM, GDYBY ZOSTAŁY WYCOFANE ZE SPRZEDAŻY.
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Każda z nas ma takie kosmetyki, bez których nie wyobraża sobie swojego makijażu czy pielęgnacji. Czasem przywiązanie do danego produktu jest tak duże, że nic nie jest w stanie go zastąpić. Ja również posiadam kilka takich kosmetyków i mam nadzieję, że nigdy nie zostaną wycofane ze sprzedaży, a ich formuła nie ulegnie zmianie. Jakie produkty mam na myśli? O tym przeczytacie w dalszej części dzisiejszego wpisu. 
benefit_hoola_bronzer_opalenizna

naturalny_bronzer_benefit_hoola
Na rynku jest spory wybór bronzerów i sama “przerobiłam” co najmniej kilkadziesiąt różnych kosmetyków tego typu. Jedne są zbyt pomarańczowe dla mojej karnacji, drugie zaś za żółte, a jeszcze inne zbyt ciemne, dzięki czemu twarz wygląda na brudną i poszarzałą. Wbrew pozorom trudno o taki naprawdę “twarzowy” bronzer, który w naturalny sposób imitowałby opaleniznę i dodawał całej twarzy trójwymiarowości. Bronzer Benefit Hoola to mój absolutny ideał. Jest matowy, ma neutralny odcień, który ładnie ociepla skórę, długo się na niej trzyma i jest po prostu świetnie dopasowany do mojej karnacji. Co więcej, nie powoduje u mnie powstawania niedoskonałości, a to naprawdę ważne. Na pochwałę zasługuje też fakt, że trudno zrobić sobie nim plamę i doskonale się rozciera. Jeśli jeszcze nie miałyście z nim styczności, to polecam obejrzeć go sobie w perfumerii Sephora. 
makeup_revolution_girl_panic_eris_provoke_matt_fluid_loreal_so_couture_manhattan_clearface
Tusz do rzęs L’oreal Volume Million Lashes So Couture So Black jest moim ulubieńcem od niedawna, ale szybko mnie zachwycił. Mimo, że ma silikonową szczoteczkę, której w innych tuszach szczerze nienawidziłam, to w tym przypadku taka szczoteczka działa cuda. Pięknie rozdziela rzęsy, wydłuża, lekko pogrubia. Sam tusz jest również świetny i nie mam mu nic do zarzucenia. Kiedyś byłam ogromną fanką Maybelline Colossal, ale teraz moim faworytem jest So Couture So Black. Mam nadzieję, że producentowi nie przyjdzie do głowy, aby coś zmieniać w formule tego produktu, bo to byłby na pewno błąd. 
Nie jestem w stanie określić ile razy polecałam Wam już podkład Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid. To mój absolutny faworyt i nic nie jest w stanie go przebić. Nie będę Was zamęczać zachwytami na jego temat i odsyłam do pełnej recenzji/testu TUTAJ klik.
Puder w kamieniu Manhattan Clearface jest w mojej kosmetyczce od wielu lat. Pudełeczko wygląda niepozorne i można nawet powiedzieć,  że jest mało eleganckie, ale cóż… zawartość to dla mnie “must have”. Trochę się obawiałam, że przy zmianie opakowania puder nie będzie już tak dobry, ale jednak nadal jest świetny. Cenię jego dodatkowe właściwości kryjące, bo potrafi maksymalnie ujednolicić skórę i zneutralizować to, czego nie zakrył podkład. 
Jeśli chodzi o paletki z cieniami, to mam ich naprawdę mnóstwo. Drugie tyle porozdawałam znajomym, sprzedałam, albo wyrzuciłam do śmieci, bo były zupełnie nieprzydatne. Moją absolutnie ulubioną paletką jest Makeup Revolution Girl Panic. Używam jej codziennie i jest to mój drugi egzemplarz. Pierwszą zużyłam praktycznie do końca, a reszta uległa zniszczeniu po upadku na podłogę. Chyba nigdy nie zdarzyło mi się zużyć cieni do samego dna, a w przypadku tej palety tak było. Zawiera same piękne kolory, które pasują do każdego typu urody. Cienie błyszczące są jak sprasowane pigmenty i nałożone na powiekę palcem niesamowicie błyszczą. Sposób ich aplikacji jest ważny, bo naniesione pędzlem już nie są tak pięknie napigmentowane i błyszczące, więc najlepiej sprawdza się tutaj ciepły opuszek palca. Co do matów, to również są genialne – wspaniale się rozcierają i te brązy idealnie współgrają z cieniami połyskującymi. Mam nadzieję, że paletka zostanie w sprzedaży na długo, bo śmiało może konkurować z takimi markami jak The Balm czy Zoeva. W tej niewielkiej palecie znajdują się tak naprawdę wszystkie odcienie, jakie są mi potrzebne w makijażu i jest to paleta w zupełności samowystarczalna. Dostępna np. TUTAJ klik i to na wyprzedaży!
girl_panic_swatches_paleta_do_dziennego_makijazu_brązy
Tutaj kilka próbek moich ulubionych cieni z tej paletki. To piękne kolory szczególnie dla posiadaczek oczu zielonych i niebieskich, chociaż i ciemnookie znajdą tu coś dla siebie. Paleta jest bardzo uniwersalna.
effaclar_h_effaclar_zel_do_mycia_twarzy_sun_ozon_samoopalacz
Zużyłam już niezliczoną ilość żelu do mycia twarzy La Roche Posay Effaclar i jest to najlepszy żel myjący, z jakim miałam do tej pory styczność. Dokładnie domywa cały makijaż, nie podrażnia mojej skóry, a do tego wspaniale ją koi. Mój faworyt od wielu lat, dzięki któremu użycie płynu micelarnego to tylko formalność, bo i tak na waciku nie zostają już żadne zabrudzenia. 
Najlepszym, nawilżającym kremem na noc, którego również używam od kilku lat jest La Roche Posay Effaclar H. Posiadaczki skóry tłustej, mieszanej, a do tego niesamowicie wrażliwej, którą wszystko “zapycha” pewnie wiedzą jak trudno znaleźć idealny krem. Z jednej strony chciałybyśmy, aby nasza skóra była nawilżona, a z drugiej boimy się, że gdy tylko coś na nią nałożymy, to zaraz pojawią się na niej niedoskonałości. Przerobiłam te ten temat wiele razy. Effaclar H jak dotąd mnie jeszcze nie zawiódł i mam nadzieję, że nie zostanie z jakiegoś powodu wycofany ze sprzedaży lub “ulepszony”, co marce La Roche Posay czasem się zdarza. 
Te z Was, które czytają mojego bloga od dłuższego czasu wiedzą, że jestem fanką samoopalacza Sun Ozon z Rossmanna dla ciemnej karnacji. Jest niedrogi, daje naturalny efekt opalenizny i po prostu go uwielbiam. Kilka z Was na niego narzekało, ale ja od wielu lat jestem mu wierna i przy nim nawet wysokopółkowe samoopalacze mogą się schować. 
szampon_dla_dzieci_babydream_rossmann
I nie mogło tu zabraknąć mojego faworyta do mycia włosów. Szampon Babydream z Rossmanna pozwolił mi całkowicie pożegnać się z problemem swędzenia i podrażnienia skóry głowy. Od kiedy go używam, moje włosy już się tak szybko nie przetłuszczają, a na długości nie są suche i łamliwe, jak kiedyś. Dzięki niemu zrozumiałam, jak ważne jest odpowiednie dobranie szamponu, co często zupełnie bagatelizujemy. Wychodzimy z błędnego założenia, że szampon ma mieć jedynie właściwości myjące i może jeszcze dodatkowo ładnie pachnieć. Tymczasem to nieodpowiedni szampon potrafi przyczyniać się do wypadania włosów, łupieżu i ogólnego pogorszenia stanu naszej czupryny. Przecież to on ma bezpośredni “kontakt” ze skórą głowy! Szkoda, że ceny tego szamponu regularnie rosną, co jest niestety bardzo zauważalne. Dla tych z Was, które narzekają na plątanie włosów, jest też wersja ułatwiająca rozczesywanie. Niestety dla mnie okazała się zupełnym niewypałem, bo szampon szybko spowodował u mnie łupież. Natomiast faktycznie ułatwia rozczesywanie i jeśli bardzo Wam to przeszkadzało w starej wersji, to możecie się skusić. Ja i tak zawsze nakładam odżywkę lub maskę po myciu, więc jego plączące właściwości zupełnie mi nie przeszkadzają.

Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam i że jeszcze długo będę się cieszyć dostępnością produktów, o których była dziś mowa. Niestety moje ukochane perfumy Naomi Campbell Cat Deluxe są już coraz gorzej dostępne i bardzo mi z tego powodu przykro. 

***
Dziewczyny, koniecznie dajcie znać w komentarzach jakie są Wasze ulubione produkty za którymi tęskniłybyście, gdyby zostały wycofane ze sprzedaży! 

Jestem też na Instagramie @kosmetycznahedonistka

instagram
↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

Przeczytaj także