Wiem, że bardzo lubicie wpisy zakupowe, więc dziś mam dla Was mały przegląd kosmetycznych i ubraniowych nowości, jakie trafiły do mnie w ostatnich tygodniach. Pokażę Wam kilka kosmetyków oraz buty i sukienki na wiosnę, więc wpadajcie do dalszej części wpisu.

Zacznę od nowości w mojej garderobie i będą to klapki na obcasie, które kupiłam w H&M. Moda na lata 90 wciąż trwa. Chokery, dżinsowe spódnice, krótkie, rockowe top-y i klapki na szerokim klocku są bez wątpienia symbolami tamtych czasów. Na tego typu buty miałam ochotę już od dawna, ale dopiero teraz zdecydowałam się na ich zakup. Żałuję tylko, że tak późno, bo są niesamowicie wygodne i stylowe. Pasują zarówno do dżinsów, jak i do spódnicy czy sukienki. Miałam mylne wrażenie, że będą niewygodne, natomiast to jedne z bardziej komfortowych klapek jakie w życiu nosiłam. Spodobały mi się na tyle, że od razu kupiłam dwie pary. Jedne w kolorze czarnym z lekko połyskującego materiału, a drugie beżowe, które wykonane są już z tworzywa przypominającego zamsz. Zazwyczaj noszę rozmiar 39, ale w przypadku tego modelu musiałam wziąć 40 i pasują idealnie.

A to już proste sukienki o linii A, które znalazłam w sklepie Pretty Girl. Pięknie układają się na sylwetce i są na tyle eleganckie, że mogą nadawać się do pracy czy na spotkanie biznesowe. W połączeniu z klasycznymi, cielistymi szpilkami cała stylizacja wygląda naprawdę genialnie. Pierwsza jest w odcieniu nude, a druga w kolorze śmietankowym. Przy rękawach zdobione są tak modną w tym sezonie falbanką, która nie jest przesadzona i nie wygląda w tym przypadku infantylnie.

Od dawna szukałam sukienki na ramiączkach z koronkowym wykończeniem, która przypomina nieco koszulę nocną, ale nią nie jest. Idealny model znalazłam w Mohito. W połączeniu ze skórzaną ramoneską i klapkami z H&M wygląda świetnie. Lubię ją nosić także z cięższymi, rockowymi botkami, na które jest niestety aktualnie zbyt gorąco.
Biała sukienka również jest z Mohito i to typowy, letni model. Zwiewna, dziewczęca i delikatna. Będę ją nosić z płaskimi, lekkimi sandałkami.

Byłam niesamowicie ciekawa zapachów, jakie w ofercie ma Jo Malone i do mojej kolekcji trafił flakon Lime Basil & Mandarin. To woda kolońska zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn czyli tak zwany usisex. Muszę przyznać, że zapach jest naprawdę osobliwy, intrygujący i niszowy. Znajdziecie go w perfumeriach Douglas.

Wiele razy wspominałam, że jestem fanką kremu pod makijaż czyli Clinique Moisture Surge w wersji żelowej. Tym razem postanowiłam wypróbować Hydrating Supercharged Concentrate, który jest jeszcze lżejszy, ale bardziej nawilżający niż standardowy Moisture Surge. Po jego aplikacji skóra jest natychmiast ukojona i nawilżona, przy czym nie wydaje się lepka i obciążona. Uwielbiam takie lekkie konsystencje, a już szczególnie, kiedy na dworze jest gorąco. To produkt na bazie wody, więc polecam go wszystkim posiadaczkom cery tłustej i mieszanej. Kosmetyki na bazie wody zdecydowanie mniej zapychają i lepiej sprawdzają się pod makijażem nie skracając jego trwałości.


Kosmetyki Tom Ford są bardzo uzależniające. Ich jakość jest niesamowita, a opakowania zachwycają. Do mojej kolekcji trafiły trzy produkty: paletka do makijażu ust Shade and Illuminate Lips, paletka do makijażu policzków Shade and Illuminate Cheeks oraz paletka z rozświetlającym różem Love Lust. Niebawem wracam na bloga z makijażami i z pewnością zobaczycie je w akcji. Są to kosmetyki wielofunkcyjne tzn. kremowe róże do policzków świetnie nadają się też jako pomadki i za to również cenię markę Tom Ford.


Marka Nabla obdarowała mnie niesamowitym prezentem w postaci zestawu matowych pomadek Dreamy Matte Liquid Lipstick. Górny rząd idealnie nadaje się do dziennego makijażu, natomiast dolny jest nieco bardziej wieczorowy i…kontrowersyjny. Nie sądzę, abym kiedykolwiek użyła koloru niebieskiego czy czarnego 🙂 Formuła jest bardzo lekka, nie lepi się na ustach i szybko zastyga, nie tworząc na ustach suchej skorupki. Pomadki są komfortowe w noszeniu i ładnie się “zjadają”.

Mam też słabość do marki Bobbi Brown, która podobnie jak Tom Ford zachwyca mnie jakością swoich produktów oraz prostotą opakowań. Większość z rzeczy pokazanych na zdjęciu została kupiona na prezent dla moich najbliższych solenizantek, bo są to produkty sprawdzone i wiem, że ucieszą każdą obdarowaną kobietę. Szczególnie polecam sztyft rozświetlający Glow Stick, którego można używać jako rozświetlacza oraz cienia do powiek.

Pamiętam, że kilka lat temu dostałam w prezencie krem do rąk marki Dr Irena Eris z serii SPA Resort i urzekł mnie swoim pięknym zapachem. Teraz skusiłam się na odżywczy balsam FIJI z tej serii oraz peeling do ciała i muszę przyznać, że ich aromat jest naprawdę powalający. Utrzymuje się na skórze przez kilka dobrych godzin. Dla mnie to zapach lata, czystości i świeżości z lekką nutką egzotyki.

Zoeva w szalonym temmpie wypuszcza nowe paletki do oczu i policzków. Tym razem to coś dla fanek delikatnego, dziennego i rozświetlonego makijażu czyli seria Basic Moment. W palecie cieni do oczu mamy 5 cieni matowych i 5 cieni błyszczących, ale nie jest to nic nachalnego. Myślę, że tego typu paleta mogłaby być idealnym prezentem dla naszych mam z okazji zbliżającego się święta. Paletka do policzków to matowy róż, brązer oraz połyskujący rozświetlacz. Bardzo delikatne, dzienne kolorki pasujące do każdego typu urody. Puder brązujący będzie nadawał się zarówno do konturowania, jak i lekkiego opalania skóry. Jakość tych dwóch paletek jest typowa dla marki Zoeva.

I na koniec produkt, który poleciła mi moja koleżanka, a mianowicie żel Osis+ Soft Glam marki Schwarzkopf. Jest przeznaczony do podkreślania plażowych fal, którym nadaje miękkość i połysk, ale ja używam go przed nawinięciem włosów na termoloki czy papiloty z gąbki. Pozwala włosom uzyskać ładniejszy i trwalszy skręt. Są też o wiele bardziej błyszczące i sprężyste. Żel nie obciąża, nie skleja i nie sprawia, że włosy wydają się nieświeże. To mój aktualny ulubieniec, którego używam przed każdym kręceniem włosów.
I tak prezentują się moje nowości. Zainteresowało Was coś?