Myślę, że możemy uznać takie “pogodowe” lato za oficjalnie zakończone. Dziś wyciągnęłam z szafy swoją wełnianą chustę, botki i ulubioną ramoneskę, więc to znak, że pora powoli przestawić się na tryb jesienny. W dzisiejszym wpisie przedstawię Wam moich niekosmetycznych ulubieńców lata, którzy towarzyszyli mi przez ostatnie dwa, upalne miesiące. Będzie trochę o muzyce, ciuchach, książce i prasowaniu. Zapraszam do czytania dalej.
KSIĄŻKI
_________
W ostatnich miesiącach nie miałam większej ochoty na czytanie. Tak naprawdę nie wiem z czego to wynika, być może z braku nastroju. Latem jakoś nie potrafię wczuć się w książkę i skupić na niej. Na szczęście nadchodzą bardziej “domowe” dni, kiedy wieczór bez czegoś dobrego do czytania, to wieczór stracony. Już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kilka odłożonych pozycji, które kurzą się na mojej półce. Jednak podczas plażowego relaksu udało mi się przerobić kilka lekkich lektur, które nie wymagały ode mnie ogromnego zaangażowania. Na początku sięgnęłam po książkę Karoliny Glinieckiej pt. “
Nie mam się w co ubrać”. Już sam tytuł bardzo do mnie pasuje, więc z ciekawością wertowałam kolejne strony. Książka napisana bardzo lekkim, przyjemnym językiem i znajdziemy tu praktyczne porady dotyczące ubioru. Tekst uzupełniony ciekawymi, inspirującymi fotkami i stylizacjami samej Charlize Mystery. Jak na modowy poradnik, to czytałam go z dużym zaciekawieniem i ani przez chwilę mnie nie znudził, co rzadkie przy tego typu książkach. Myślę, że to kwestia prostoty języka i delikatnie blogowej formy, która jest mi bardzo bliska.
Kolejna książka, to “Vogue. Za kulisami świata mody” Kirstie Clements. Bardzo długo czytałam tą książkę, bo trafiła do mnie w okresie, kiedy miałam dużo na głowie. W końcu udało mi się ją skończyć i przyznam, że to dosyć przyjemna opowieść, uzupełniona ciekawostkami ze świata mody. Determinacja głównej bohaterki, która wspinała się po szczeblach kariery jest bardzo motywująca, a zarazem dająca do myślenia. Jeśli lubicie takie “serialowe” perypetie, to polecam.
Ostatnia pozycja to “Maybe Someday” Colleen Hoover, która chyba najbardziej mnie znudziła. Być może nie mam aż tak romantycznej natury, żeby dać ponieść się tej historii, a być może była napisana trochę bez polotu. Swoją drogą nigdy nie przepadałam za tego typu książkami. Lubię filmy romantyczne, ale muszą być mądrze zrobione. Niemniej, jeśli jesteście fankami takiego gatunku, to nie będziecie zawiedzione. Jest to emocjonalna opowieść, idealna na długie, jesienne wieczory.
CONVERSE – MOJE ULUBIONE TRAMPKI
_________
Jeśli obserwujecie mnie na Instagramie, to pewnie zauważyłyście, że często noszę Conversy. Jeszcze kilka lat temu w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że będę chodziła w trampkach. Dziś nie wyobrażam sobie nie mieć ich w swojej garderobie i najchętniej ubierałabym je do wszystkiego. Aktualnie mam je w dwóch kolorach: białym i czarnym. Najczęściej noszę jednak białe, bo jakoś bardziej pasują do wielu rzeczy. Jeśli wciąż wahacie się nad ich zakupem, to serdecznie polecam, bo to dobry wybór także na jesień. Ja na pewno kupię jeszcze inne kolory!
ZEGARKI
_________
Od zawsze byłam fanką zegarków i miałam ich naprawdę całe mnóstwo. Większość się popsuła, zniszczyła i straciła swój urok. Dopiero w sieci odkryłam dobre jakościowo zegarki, z których jestem w 100% zadowolona. Wiem, że wiele osób podchodzi z przymrużeniem oka do zegarków Daniel Wellington, ale zapewniam Was, że to naprawdę świetne jakościowo dodatki. Moim ostatnim odkryciem jest też niezwykłej urody zegarek MVMT Watches, który wyróżnia się na tle innych zegarków w mojej kolekcji. Ma perłową tarczę, która mieni się na wiele kolorów i jest po prostu piękny. Zegarki idealnie dopełniały letnie stylizacje i nadal są moimi ulubionymi dodatkami.
ZŁOTE TATUAŻE
_________
Mimo, że są kiczowate i w pewnym momencie nastąpił spory przesyt, jeśli chodzi o ich obecność na blogach, to i tak bardzo je lubiłam. Na opalonej skórze prezentowały się uroczo, szczególnie w takich nieoczywistych miejscach. Przyklejałam je na małym palcu, na nadgarstku, wzdłuż kręgosłupa czy na stopie. Myślę, że będą jeszcze popularne w okolicach Sylwestra i karnawału. Kupicie je w wielu miejscach, począwszy od Rossmanna, Empiku, a skończywszy na stronach internetowych np. tutaj klik.
MP3
_________
To już kolejny sezon, w którym często sięgałam po swoją już wiekową mp-trójkę z Creative Zen Stone. Ma swoje lata i w sumie czekam, aż przestanie któregoś pięknego dnia działać. Ma do tego absolutne prawo, bo służy mi od niepamiętnych czasów. Szczególnie doceniam to małe cudo podczas plażowania, albo uprawiania sportu. Jest bardzo lekka i poręczna, a jakość dźwięku całkiem niezła. Tego lata słuchałam m.in. starych kawałków Happysad, Lany Del Rey, Red Hot Chilli Peppers, Kings Of Leon i Nirvany unplugged. Kto widział moją playlistę na YouTube, ten wie co lubię 🙂
PUDDING CHIA
_________
O nasionach chia dużo się naczytałam, aż w końcu dorwałam je w jednym z osiedlowych sklepów ze zdrową żywnością. Nie sądziłam, że te małe nasionka będą tak dobre w połączeniu z mlekiem i owocami. To coś podobnego do siemienia lnianego, ale trochę lepsze w smaku. Nie będę rozpisywać się o właściwościach zdrowotnych tych nasion, ponieważ jest tego całe mnóstwo. Poza korzystnym wpływem na zdrowie, pudding z nasion chia wygląda efektownie i jest po prostu bardzo smaczny. Jadłam go w ostatnich miesiącach bardzo często i w połączeniu z malinami, borówkami czy jeżynami smakuje cudownie! Jak go przyrządzić? 3 łyżeczki nasion zalewam mlekiem (może być zwykłe, albo kokosowe czy sojowe) do 3/4 szklanki i odstawiam do lodówki na noc. Rano mam już gotowy pudding, a nasionka powinny znacznie się powiększyć. Na zdjęciu akurat przyrządzałam pudding na szybko i nasionka nie zdążyły mocno spęcznieć. Dodaję dowolne owoce i mam świetne, pożywne śniadanko.
OKULARY
_________
Już wspominałam Wam przy okazji innego posta jak bardzo lubię okulary typu Wayfarer. W tym sezonie praktycznie się z nimi nie rozstawałam. Dobrze się je nosi i są równie wygodne podczas jazdy samochodem, bo mają polaryzację. Wiem, że wiele z Was wzbrania się przed kupnem tak drogich okularów, ale naprawdę warto mieć choć jedną, porządniejszą parę. Ja już od dawna polowałam na Ray Bany 2140 i nie żałuję, bo to klasyczny i ponadczasowy model. Możecie zakupić go np.
tutaj klik.
Niestety, dziś je zamordowałam o czym mogłyście się już dowiedzieć na moim Instagramie klik.
STEAMASTER
_________
Lato było czasem zwiewnych, lekkich materiałów. W swojej szafie mam mnóstwo bluzek, sukienek i narzutek wykonanych z takich subtelnych tkanin, które niestety okropnie się gniotą. Cieniutkie tkaniny trudno wyprasować i już niejednokrotnie zdarzyło mi się zwykłym żelazkiem przypalić lub stopić materiał. W przypadku prasowania parą nic takiego się nie zdarza i to niesamowity plus. Steamastera mam już od blisko roku i nadal jestem z niego bardzo zadowolona. Nie trzeba rozkładać deski do prasowania, a wystarczy tylko powiesić rzecz, którą chcemy wyprasować i po kilku przeciągnięciach dyszą po materiale prasowanie jest skończone. Moc tego gadżetu doceniam szczególnie rano, kiedy śpieszę się do pracy, a moja biała koszula jest wygnieciona. Wtedy wystarczą 3 minuty i bluzka jest gotowa do ubrania. Prasowacza używam też do grubszych materiałów, do firan, zasłon i do “odświeżania” bardziej włochatych tkanin. Jest to zdecydowanie mój hit lata, bez którego w ogóle nie wyobrażam sobie prasowania. Zwykłe żelazko poszło całkowicie w odstawkę. Swojego Steamastera możecie zakupić
tutaj klik.
Do grona prasowaczy parowych Steamaster dołączył niedawno mini prasowacz czyli coś w wersji podróżnej. Zabrałam go ze sobą na swój wyjazd campingowy i moja ekipa była pod wrażeniem tego gadżetu. Początkowo wszyscy myśleli, że to mały czajnik, ale zdziwienie nastąpiło dopiero wtedy, gdy w mgnieniu oka uprasowałam swoją plażową sukienkę. Genialny wynalazek dla podróżujących, bo zajmuje w bagażu mniej miejsca niż jakiekolwiek żelazko, a działa równie dobrze, jak nie lepiej. Mini prasowacz zakupicie
tutaj klik.
KONKURS!
Byłam mile zaskoczona, że marka Steamaster skontaktowała się ze mną i zaoferowała 3 mini prasowacze parowe
(model EM-02) dla moich Czytelników w ramach konkursu. Co musicie zrobić, aby wziąć udział?
1. Wystarczy polubić na Facebooku profil Steamaster (tutaj klik)
2. W komentarzu pod tym postem dokończyć zdanie “perfekcyjna pani domu to…” oraz wyjaśnić dlaczego.
3. Pamiętajcie też, aby na końcu odpowiedzi zostawić swój adres e-mail.
Trzy najciekawsze odpowiedzi zostaną nagrodzone mini prasowaczami parowymi Steamaster. Konkurs trwa do 21 września 2015, a wyniki pojawią się w ciągu 7 dni w tym poście.
WYNIKI
Dziękuję Wam za tak liczny udział w konkursie – jak zawsze trudno było dokonać wyboru.
Mini prasowacz parowy Steamaster leci do:
coffee8latte@gmail.com
Gratulacje! Czekajcie na maila 🙂
Pozostałych uczestników zapraszam do uważnego śledzenia bloga, ponieważ niebawem pojawią się kolejne konkursy.