NAJLEPSZE I NAJGORSZE LEGGINSY BEZSZWOWE NA SIŁOWNIĘ: GYM GLAMOUR, STRONGPOINT, GYMSHARK.
Daria

Daria

Autorka wpisu

Muszę przyznać, że znalezienie dobrych jakościowo, wygodnych, nieprześwitujących i podkreślających zalety sylwetki legginsów jest naprawdę trudne. Źle skrojone legginsy potrafią zmasakrować wizualnie sylwetkę, a także uprzykrzyć każdy trening (podejrzewam, że wiecie co mam na myśli). Dziś poddam małej analizie kilka popularnych legginsów, które testuję już od kilku, a nawet kilkunastu miesięcy. Jeśli jesteście ciekawe jakie są wady i zalety poszczególnych modeli, to zapraszam do czytania dalej.

GYM GLAMOUR | BORDOWE LEGINSY
BEZSZWOWE

Marka Gym Glamour jest dosyć popularna w sieci z uwagi na swoją ambasadorkę Deynn. Sama zainteresowałam się tą marką właśnie dzięki tej influencerce i pierwszym zakupem były właśnie te bezszwowe, bordowe leginsy. Są niezwykle miękkie, rozciągliwe i dopasowują się do sylwetki. Dobrze podkreślają biodra, a to wszystko dzięki temu, że na pośladkach mają znacznie więcej materiału. To sprawia, że pupa ma odpowiednio dużo miejsca i nie jest spłaszczona. Podejrzewam, że to właśnie dzięki takiemu kontrolowanemu nadmiarowi materiału leginsy nie prześwitują nawet na głębokich siadach. Mają też różne sploty materiału i modelujące podcięcia pod pośladkami, co jeszcze bardziej uwydatnia pupę. Jeśli chodzi o inne plusy, to posiadają też dosyć wysoki stan, przez co nie układają się dziwnie w kroku (brak efektu camel toe). Kolejny plus – elastyczny, szeroki pas, który spłaszcza brzuch i dzięki temu sylwetka wygląda jeszcze lepiej. Poza tym leginsy są po prostu bardzo wygodne, nie krępują ruchów, nie zsuwają się z bioder, bo mają silikon od wewnętrznej strony na pasie. Prałam je już kilkadziesiąt razy i póki co są w bardzo dobrym stanie (prócz napisów od wewnętrznej strony, bo już dawno się sprały). Minusy? Mam rozmiar S i gdy zakładam je po praniu, to są idealnie dopasowane. Jednak podczas treningu zaczynają się rozciągać i już nie są takie przylegające. Mam wrażenie, że gdy dostaną trochę potu z ciała, to dziwne flaczeją. Kolejnym minusem jest też to, że trochę widać na nich pot, który na bordowych legginsach może wyglądać trochę jak okres, ale to tylko moje luźne skojarzenie. Dużo do życzenia pozostawia też szew od wewnętrznej strony ud, który się lekko zmechacił już po kilku treningach. Ostatni minus to zapach tych leginsów, który sprał się z nich dopiero po kilku/kilkunastu praniach. Był dosyć uciążliwy i drażniący. Mogłabym go porównać do jakiegoś kleju, farby, ogólnie bardzo chemiczny i duszący. Podsumowując – lubię je za wygodę i modelowanie sylwetki, ale nie są to legginsy bez wad. To dokładnie ten model (klik).

GYM GLAMOUR | CZARNE LEGINSY
BEZSZWOWE
Kolejna para leginsów tej marki, też z serii bezszwowej, ale w kolorze czarnym. Mogę napisać dokładnie to samo, co o modelu bordowym tyle tylko, że na czarnych w ogóle nie widać potu. Mam też wrażenie, że nieco mniej flaczeją na sylwetce podczas treningu. Tak samo niesamowicie śmierdziały chemią, ale ten zapach ulotnił się po kilku praniach. To na ten moment moje ulubione legginsy, zaraz obok tych z Gymshark, które są oczywiście o wiele droższe. Jednak co czarne, to czarne i w takim kolorze czuję się na siłowni najbardziej komfortowo. Jeśli szukacie dobrych jakościowo, czarnych legginsów, które nie prześwitują i są mega wygodne – bardzo polecam ten model.

GYM GLAMOUR | GREY OMBRE BEZSZWOWE
Te leginsy to chyba największe rozczarowanie tej marki. Najbardziej nie podoba mi się w nich to, że mają krótki stan, przez co nie są tak wysokie, jak poprzednie modele. Mogę je oczywiście bardziej podciągnąć, ale wówczas bardzo wrzynają się w krocze, co wygląda fatalnie i jest to dla mnie niewygodne oraz krępujące. Jeśli jesteście krótsze w stanie, to ten model będzie dla Was oczywiście ok, jednak uważam, że ogólnie kiepsko modeluje sylwetkę. Te legi nie mają takiej lekkiej “nadwyżki” materiału na pośladkach jak poprzednicy, więc je spłaszczają. Nie są też odpowiednio mocno podcięte pod nimi. To jedne z moich najgorszych leginsów, które zakładam na siłownię tylko wtedy, gdy wszystkie inne mam w praniu.

GYMSHARK | BLACK CAMO SEAMLESS
LEGGINS 
Mam kilka leginsów z Gymshark, ale te są w mojej opinii najlepsze. Wykonane z o wiele grubszego i sztywniejszego materiału, niż leginsy z Gym Glamour, ale to nie oznacza w tym przypadku, że są spłaszczające i niewygodne. Wręcz przeciwnie. Ładnie modelują sylwetkę, uwydatniają pośladki, a pas spłaszcza brzuch. Posiadają charakterystyczny szew i marszczenie między pośladkami, dzięki czemu pupa wygląda jeszcze lepiej. Nie prześwitują, nie widać na nich potu, nie flaczeją podczas treningu, choć nieco miękną pod wpływem temperatury ciała, dzięki czemu stają się na maksa wygodne. Kiedy już się w nie wbiję, to idealnie dopasowują się do ciała i trzymają je pod kontrolą. Nie są jednak na tyle kompresyjne i ściskające, żeby spłaszczać to i owo. Ogromny plus za to, że po kilkudziesięciu praniach wyglądają jak nowe i nawet jedna niteczka z nich nie wystaje. Uważam, że to jedyne leginsy Gymshark, które są warte swojej ceny, a można je jeszcze upolować taniej na sezonowych wyprzedażach. Generalnie są świetne i kiedy mam je na sobie podczas treningu, to skupiam się tylko i wyłącznie na ćwiczeniach, bo wiem, że mogę być ich totalnie pewna. Muszę jednak przyznać, że leginsy w ten wzór trochę optycznie pogrubiają sylwetkę, a na pewno sprawiają, że jest bardziej masywna . Mnie to osobiście nie przeszkadza, ale warto mieć to na uwadze. To dokładnie ten model (tutaj klik). 

STRONGPOINT | LEGGINSY BEZSZWOWE
“24H” GREY MELANGE (PUSH UP)
Na te leginsy skusiłam się po wielu pozytywnych opiniach i niestety okazały się totalnie nietrafione. Nie wiem czy to kwestia mojego modelu i wady fabrycznej, ale już po pierwszym treningu poszło w nich oczko. Byłam w  szoku, bo jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło w żadnych legginsach, nawet najtańszych. Oczko to jeden z wielu mankamentów tych leginsów. Przede wszystkim bardzo spłaszczają pośladki i ciągną je w dół, co jest dla mnie bardzo dyskomfortowe podczas treningu. Ciągle mam je ochotę podciągać w górę i nawet, gdy tak zrobię, to zaczynają zjeżdżać, przez co w kroku jest taki dziwny luz. Podczas treningu zaczynają mocno flaczeć i są wręcz za duże (a mam rozmiar XS/S). Jeśli chodzi o te leginsy, to żałuję tego zakupu. Żałuję nawet podwójnie, bo kupiłam też rozmiar większe, tym razem czarne. Okazały się mniej spłaszczające i nawet po pierwszym założeniu czułam się w nich komfortowo, ale to, co działo się z nimi podczas treningu przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mam wrażenie, że dwukrotnie zwiększyły swój rozmiar! Bardzo mocno flaczeją pod wpływem ciepła, także myślę, że spokojnie pasowałyby na panią w rozmiarze XL. Oczywiście po praniu wracają do swojego rozmiaru, ale to marne pocieszenie, bo już po kilku minutach treningu dzieje się znowu to samo. I na koniec – podobnie jak w przypadku leginsów z Gym Glamour mają bardzo intensywny, duszący zapach, który spiera się dopiero po kilku razach. Niestety, ale jeśli chodzi o markę Strongpoint, to wypadła w moich oczach bardzo słabo. Szkoda. Z plusów – mają trochę szerszy pas, niż wszystkie moje legginsy, dzięki czemu efekt spłaszczonego brzucha jest naprawdę spektakularny. Plus też za solidne podcięcie pod pośladkami, bo to mocno je uwydatnia w dolnej części.  To dokładnie ten model (tutaj klik). 


Na dziś to tyle w kwestii bezszwowych leginsów na siłownię. Każdy model ma swoje wady i zalety, więc póki co nie znalazłam jeszcze ideału. Dużo zależy też od Waszej budowy, więc to, co się u mnie nie sprawdziło niekoniecznie będzie złe dla Was.  Dajcie znać jakie są Wasze aktualnie ulubione leginsy – jestem strasznie ciekawa!

_____________________________
 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE 


Przeczytaj także

MAKIJAŻOWE HITY 2017 ROKU!

Nadszedł czas na kosmetyczne podsumowanie minionego roku. Dziś skupię się na kosmetykach do makijażu, a w kolejnych wpisach zobaczycie akcesoria i gadżety oraz produkty do

Czytaj dalej »