Jeśli miałabym podsumować rok 2015 pod kątem pielęgnacji, to byłby to zdecydowanie czas zabiegów domowych. Nie miałam czasu, chęci, ani motywacji, by uczęszczać na specjalistyczne zabiegi w gabinetach, ale jak się okazuje, pewne rzeczy można zrobić w domu. Jakie najlepsze, domowe zabiegi upiększające mogę Wam polecić? O tym w dalszej części dzisiejszego wpisu.
SZCZOTKOWANIE CIAŁA
_______
Zacznę od szczotkowania ciała, bo jest to zabieg, który najbardziej mnie zaskoczył w ubiegłym roku. Słyszałam wiele dobrego o szczotkowaniu, ale nie spodziewałam się, że przyniesie tak spektakularne rezultaty i to w dosyć krótkim czasie. Żaden peeling, scrub, balsam, czy inny, złuszczający kosmetyk nie był w stanie tak wspaniale wygładzić mojej skóry, jak szczotkowanie. Nie dość, że skóra jest niesamowicie przyjemna w dotyku, to jeszcze stała się bardziej napięta i ma zdrowy koloryt. Nie miałam wcześniej problemu z plamami od samoopalacza, ale teraz opalenizna wydaje się być jeszcze bardziej równomierna i aksamitna. Nie narzekam też na wrastanie włosków po depilacji i nie mam żadnych problemów z łuszczeniem skóry na ciele. Szczotkowanie sprawia też wiele przyjemności i odpręża ciało. Myślę, że to świetny sposób na pielęgnację w domowym zaciszu i na pewno będę to kontynuować. Odsyłam Was do posta, w którym opisałam bardziej szczegółowo cały zabieg z użyciem szczotki – ZA CO LUBIĘ SZCZOTKOWANIE CIAŁA NA SUCHO.
MASAŻ BAŃKĄ CHIŃSKĄ
_______
Jeśli chodzi o walkę z cellulitem, to tutaj niezastąpiona jest bańka chińska. Również poprawia ukrwienie skóry podobnie jak szczotka, natomiast działa głębiej i efektywniej, jeśli chodzi o usuwanie cellulitu i wyszczuplanie ud. Masaże bańką chińską odkryłam już dosyć dawno, ale w ubiegłym roku bardziej się do nich przyłożyłam. Jeśli mam być szczera, to jeszcze przed odkryciem baniek mimo, że dobrze się odżywiałam i uprawiałam sport, to cellulit nadal był zauważalny gołym okiem. Dopiero po masażach moje uda zaczęły się zmieniać i gubić centymetry w obwodzie. Aktualnie mój cellulit jest widoczny w minimalnym stopniu i to raczej przy ściśnięciu skóry palcami. Myślę, że przy regularnych masażach i szczotkowaniu ciała uda mi się ostatecznie rozprawić z cellulitem. Jeśli cały czas zastanawiacie się nad zakupem baniek, to naprawdę nie ma powodu, aby dłużej zwlekać. O ile nie macie przeciwwskazań zdrowotnych do tego typu zabiegów, to naprawdę warto się im poddawać regularnie. No właśnie, regularność to słowo klucz. Wiele z Was zniechęca się po kilku zabiegach twierdząc, że to nic nie daje. Czy wyhodowałyście cellulit ot tak, z dnia na dzień? Nie! Więc nie liczcie na to, że bezpowrotnie zniknie po kilku pociągnięciach bańką. Niestety redukcja skórki pomarańczowej to proces. Jeśli nic nie będziecie w tym kierunku robić, to z każdym miesiącem będzie coraz gorzej i umówmy się, że cudowne działanie kremów wyszczuplających można włożyć między bajki. Owszem, mają korzystne działanie na skórę, ale w połączeniu z masażami, dietą i sportem. Samo smarowanie się kremami może uspokoić nasze sumienie, ale na pewno nie wpłynie spektakularnie na sylwetkę.
OLEJOWANIE WŁOSÓW
_______
Olejowanie to mój ulubiony zabieg na włosy. Myślę, że to dzięki regularnemu olejowaniu udało mi się odratować je po dekoloryzacji i doprowadzić do aktualnego stanu. Moje włosy mają swoje kaprysy i na pewno nie mogłabym ich określić jako bezproblemowe oraz nie wymagające żadnego wkładu pracy. Największym sukcesem było poznanie ich potrzeb i odnalezienie produktów, które im sprzyjają i pozwalają zachować ładny wygląd. Nie wszystkie olejki, jakie testowałam okazały się dla mnie dobre i aktualnie zostałam przy oleju lnianym oraz awokado. W 2015 roku z większą intensywnością przyłożyłam się do olejowania i ogólnie był to rok, w którym skupiłam się na pielęgnacji włosów. Często czytam Wasze komentarze, w których piszecie, że olejowanie nie jest dla Was i że nie widzicie większych efektów. To może być spowodowane niewłaściwym dobraniem oleju. Nie kierujcie się tabelami i rozpiskami jaki olej nadaje się do konkretnych włosów. Dla mnie to bzdura. Osobiście uważam, że trzeba dojść do najlepszego produktu metodą samodzielnego testowania. Właśnie dzięki temu odkryłam swoich ulubieńców! Inną kwestią jest to, że olejowanie wymaga czasu, podobnie jak masaże bańką chińską. Dziewczyny, cierpliwości. Nie od razu Rzym zbudowano 🙂 Za pół roku będziecie żałować, że nie zaczęłyście pielęgnacji dzisiaj, więc do dzieła.
KWASY
_______
Ostatnim zabiegiem, o którym chciałabym Wam dzisiaj napisać jest stosowanie kwasów. To właśnie dzięki nim moja skóra znacznie się wygładziła i pozbyłam się większych nierówności oraz dziurek po trądziku. Moje przebarwienia również zostały rozjaśnione i gdyby nie te “świeże” ślady po sporadycznych niespodziankach, to tak naprawdę nie potrzebowałabym mocno kryjącego podkładu. Nadal borykam się z kilkoma głębszymi bliznami po trądziku, których wygładzenie wymaga jeszcze sporo czasu i cierpliwości, ale ogólnie jestem w miarę zadowolona ze swojej cery. Umówmy się, że dziewczyny dotknięte problemem trądziku nigdy nie będą miały nieskazitelnej skóry i trzeba to zaakceptować. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek była w 100% zadowolona z mojej cery, ale cieszę się, że udało mi się ją w miarę opanować. Dużymi krokami nadchodzi konkretny wpis na temat pielęgnacji mojej skóry i opis kuracji przepisanej od dermatologa, więc pewnie niektóre z Was się z tego ucieszą. Wracając do kwasów, to najlepiej sprawdza się u mnie kwas glikolowy marki Bielenda. Produkty tej firmy stosuję już od kilku lat i jestem z nich bardzo zadowolona, chociaż coraz częściej kusi mnie spróbowanie kwasów innych marek. Jeśli mogłybyście polecić coś bardziej profesjonalnego, to byłabym Wam bardzo wdzięczna. Dla dziewczyn, które nie miały nigdy styczności z kwasami małe info – kwasy, to nie jest zabawa i trzeba mieć doświadczenie w ich używaniu. W przeciwnym razie można sobie zrobić krzywdę.
***
Macie jakieś swoje ulubione zabiegi, które robicie same w domu?
Obserwujcie mnie na Instagramie! @kosmetycznahedonistka