NAJLEPSI W KWIETNIU: MĄKA KOKOSOWA, SMASHBOX INSTA-MATTE, CLINIQUE MOISTURE SURGE I INNI.
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Jak Wam mija majówka? Jeśli macie wolną chwilkę, to zapraszam Was na ulubieńców kwietnia. Nie będzie ich wielu, ale są to produkty, które naprawdę polubiłam w ostatnich tygodniach. Wpadajcie do dalszej części dzisiejszego wpisu.

Wiecie, że rzadko polecam Wam nawilżające kremy do twarzy. Dlaczego? Niewiele produktów się u mnie sprawdza, bo mam bardzo wrażliwą skórę, która na nowości od razu reaguje wysypem i nadmiernym przetłuszczaniem. W związku z tym do wyboru nawilżającego kremu podchodzę z dużą ostrożnością i trzymam się swoich ulubieńców, co do których mam pewność, że mi nie zaszkodzą. Posiadaczki wrażliwej skóry, która na wszystko potrafi zareagować mnóstwem zaskórników pewnie doskonale rozumieją taki stan rzeczy. Niedawno postanowiłam wprowadzić małe zmiany do mojej pielęgnacji i wypróbowałam nawilżający żel-krem od Clinique Moisture Surge. Produkt okazał się strzałem w dziesiątkę i już teraz rozumiem te wszystkie zachwyty, jeśli chodzi o kremy tej marki. Moisture Surge ma żelową, lekką konsystencję, która bardzo szybko się wchłania, a więc jest to świetny produkt pod makijaż. Do tego wspaniale nawilża (a czasem te żelowe konsystencje niekoniecznie dobrze nawilżają, wręcz przesuszają) i przynosi ulgę odwodnionej, podrażnionej skórze, a co najważniejsze – nie zapycha. Wspomnę, że nadal jestem w trakcie kuracji retinoidami zewnętrznymi, a więc problem ekstremalnego przesuszenia i łuszczenia towarzyszy mi na co dzień. Potrzebuję zatem naprawdę dobrych nawilżaczy i ten produkt od Clinique sprawdza się rewelacyjnie. Mam jeszcze mocniejszą wersję Moisture Surge Intense, ale niestety ma jedną wadę – nie wchłania się do totalnej suchości i pozostawia na skórze lepką warstwę. Na dzień jak dla mnie odpada, więc będę go nakładać jedynie na noc i to od czasu do czasu, bo na wieczór stosuję maści z wcześniej wspomnianymi retinoidami. Jeśli szukacie dobrego, nawilżającego produktu pod makijaż, to rozejrzyjcie się za tym Clinique w Douglasie czy Sephorze. To moje kwietniowe odkrycie i ogromny ulubieniec. 
Do dobrych produktów zawsze się wraca. Tak było w przypadku kultowego już podkładu Estee Lauder Double Wear. Potrzebowałam czegoś maksymalnie trwałego i mocno kryjącego, bo w kwietniu miałam kilka ważnych, oficjalnych spotkań, podczas których makijaż musiał przetrwać w niezmienionym stanie wiele godzin. Mój ulubieniec Dr Irena Eris Provoke Matt jest dobry, ale jednak nie tak trwały i zastygający jak Double Wear. Poza tym DW naprawdę mocno kryje już przy pierwszej warstwie i nie mam potrzeby budowania tego krycia, co jest po prostu bardzo wygodne. To podkład na większe wyjścia i podejrzewam, że stosowany na co dzień mógłby mnie nieźle zapchać. Co nie zmienia faktu, że od czasu do czasu lubię go użyć i w kwietniu spisywał się u mnie wzorowo. Double Wear fantastycznie się fotografuje – ma niski filtr, a więc nie skończycie z białą, prześwietloną twarzą na zdjęciach z fleszem. Mam kolor SAND i jest to naprawdę piękny, piaskowy odcień, który ładnie na mnie wygląda. Polecam Wam szukać tego podkładu w drogeriach internetowych, bo stacjonarnie cena jest dosyć wysoka. 
Kolejnym ulubieńcem jest produkt od Smashbox Insta-Matte, który z każdej, kremowej pomadki zrobi matową. Wystarczy wklepać trochę tego żelu na pomalowane błyszczącą pomadką usta i po chwili mamy piękny, welurowy mat. To świetna opcja dla wizażystów, ale jako prywatny użytkownik również bardzo sobie chwalę tego typu produkt. Nie ściąga ust, nie wysusza ich, ale potrafi delikatnie zmienić odcień pomadki. To chyba jedyny minus, jaki na razie zauważyłam. 
Minimalistyczne, delikatne błyskotki od Sotho stanową aktualnie 3/4 mojej całej, biżuteryjnej kolekcji. Lubię ich łańcuszki z zawieszkami, bransoletki, a ostatnio zamówiłam sobie też drobne, delikatne kolczyki-wkrętki, które są blaszkami z różowego złota. Długo szukałam takich kolczyków, bo na co dzień noszę właśnie tego typu biżuterię, a byłam już zmęczona tymi wszystkimi perełkami czy cyrkoniami. Blaszki są miłą odmianą i pięknie wyglądają na uchu, do tego nie są nachalne i można do nich spokojnie założyć jeszcze łańcuszek bez obaw o przesadę z dodatkami. Kolczyki dostępne tutaj klik. 
Łańcuszek z zawieszką w formie rozetki i kryształem Swarovski był najczęściej noszoną przeze biżuterią w kwietniu, ale głównie dlatego, że świetnie komponuje się z eleganckim, wieczorowym stylem. Zakładałam go go małej czarnej i zawsze świetnie uzupełniał cały strój. Z tego, co wdziałam dostępne są wersje z różnymi kolorami kryształu – ja wybrałam ten najbardziej klasyczny, biały. Naszyjnik dostępny tutaj klik. 
I na koniec coś do jedzenia, a konkretnie mąka kokosowa Bio Planet, którą odkryłam dopiero teraz. Sama się sobie dziwię, że wcześniej nie wpadłam na to, aby wykorzystać taką mąkę do przygotowywania codziennych dań. Zwykły, poczciwy schabowy czy kotlet z piersi w panierce z tej mąki smakuje po prostu rewelacyjnie! Jest bardzo chrupki i ma taki delikatny, kokosowy aromat. Mąka pachnie zdecydowanie mocniej w opakowaniu i już myślę czy by jej nie wykorzystać do zrobienia kokosowych ciasteczek. Macie jakiś konkretny pomysł na wypieki/dania z użyciem mąki kokosowej? Moje opakowanie pochodzi z nowego boxa subskrybcyjnego FitLoveBox
I na koniec ulubiona piosenka, która przez cały kwiecień chodziła mi po głowie klik <3 I w tej wersji też <3 klik 
***
Dziewczyny, napiszcie jacy byli Wasi ulubieńcy ostatnich tygodni! 

Przeczytaj także