Dziś chciałabym Wam kolejny raz zająć chwilkę recenzją produktów Lily Lolo, które nie ukrywam, są moimi ulubionymi kosmetykami do makijażu. W dzisiejszym poście pokażę Wam róże do policzków i bronzery tej marki (Clementine, Flushed, Beach Babe, Surfer Girl, Rosebud, Ooh La La, Candy Girl, Juicy Peach, Cherry Blossom, Doll Face, Rosy Apple, Goddess, Sunset, South Beach, Bondi Bronze, Waikiki). Muszę koniecznie zaznaczyć, że takich kolorów nie znajdziecie w drogerii. To przepiękne brzoskwinie, róże i brązy, które mają unikalne wykończenie. Nie dość, że posiadają naturalny, nie zapychający skład, są bardzo mocno napigmentowane i wspaniale łączą się z każdym podkładem, to jeszcze spokojnie posłużą nam jako cień do powiek.
Zachęcam Was do odwiedzenia strony internetowej, gdzie do poniedziałku (14.10.2013r.) macie rabat -5% na wszystkie produkty Lily Lolo oraz Lulu&Boo. Kupon rabatowy znajdziecie na końcu posta.
Róże mineralne Lily Lolo:
W ofercie znajdziemy wiele odcieni, pasujących do wszystkich typów urody. Róże podzielone są na te w kolorze różowym, brązowym, brzoskwiniowym, a także o wykończeniu satynowym czy połyskującym. Muszę zaznaczyć, że niektóre satynowe odcienie na twarzy wyglądają całkowicie matowo, więc nie musicie obawiać się “dyskotekowego” efektu. Każdy kolor ma w sobie coś niespotykanego, a na twarzy wygląda niezwykle naturalnie i subtelnie. Ponad to róże są bardzo wydajne i trwałe, kolor utrzymuje się na policzku cały dzień.
- nie zawierają drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek,
parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwinków,
syntetycznych substancji zapachowych i konserwantów
- mają lekką i jedwabiście gładką konsystencję
- dają subtelne wykończenie
- 100% naturalne (składniki: Mika, Dwutlenek Tytanu, Tlenki Żelaza, Karmin)
Czym je nakładać?
Osobiście bardzo lubię nakładać róże sypkie pędzlami kabuki. Są to takie pędzle, które mają geste włosie i zaokrąglony kształt. Takich pędzli używa się przede wszystkim do nakładania pudrów i podkładów sypkich, jednak ja wyjątkowo upodobałam sobie ten typ do aplikacji różu. Posiadam model Baby Buki, który jest malutkim i bajecznie miękkim pędzelkiem, idealnie rozprowadzającym produkt.
Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z tych produktów. Dla mnie sprawą pierwszorzędną jest to, aby róż miał naturalny odcień, który nie będzie się rzucał w oczy i “wybijał” na pierwszy plan. Poza tym wiele tego typu kosmetyków drogeryjnych ma w swoim składzie parafinę, glicerynę, silikony i olejki, co w moim przypadku kończy się zawsze tak samo, czyli natychmiastowym pogorszeniem cery. Róże mają naturalny, mineralny skład i na pewno nie spowodują podrażnień. Kolejnym pozytywem jest też to, że są mocno napigmentowane (swatche to jedno pociągnięcie pędzelkiem) i utrzymują się na skórze cały dzień. Nie schodzą “plackami”, nie znikają, nie ścierają się. Czego chcieć więcej? Zachęcam do odwiedzenia strony internetowej, a jeśli macie jakieś pytania, to obsługa sklepu zapewni Wam fachową pomoc.
Jaki kolor wpadł Wam w oko?
Pozdrawiam,
D.