Zawierają mnóstwo witamin z grupy B, a to właśnie one korzystnie wpływają na skórę głowy – wzmacniają cebulki, a więc zapobiegają nadmiernemu wypadaniu. Drożdże są również bogate w biotynę, która także hamuje wypadanie, ale też zmniejsza przetłuszczanie i sprawia, że włosy rosną bardziej błyszczące, sprężyste, a co za tym idzie – odporne na łamanie. Jest też cynk, żelazo, fosfor, chrom, magnez, miedź, selen i potas – to typowa bomba witaminowa dla włosów. Brzmi przekonująco, prawda? Jeśli do drożdży dodamy odpowiedni składnik, to spotęgujemy ich zbawienne działanie, ale o tym dalej.
Maseczka z drożdży służyła mi jeszcze w czasach, kiedy farbowałam włosy na czarno. Miałam wtedy notoryczne problemy z wypadaniem, nadmiernym przetłuszczaniem i łupieżem. Postanowiłam do niej wrócić, bo naturalne sposoby pielęgnacji włosów zawsze się u mnie sprawdzały. Najbardziej zależało mi na wzmocnieniu cebulek, zahamowaniu wzmożonego wypadania i przyspieszeniu wzrostu włosów. Chciałam bez żalu pozbyć się nieco zniszczonych końcówek, które pamiętają jeszcze czasy koloryzacji.
Od 2 miesięcy regularnie przyrządzam maseczkę drożdżową i nakładam ją na skórę głowy. Robię to na pół godziny przed myciem i skrupulatnie nanoszę na skalp robiąc przedziałki. Nie moczę włosów. Następnie masuję, aby wszystko dobrze rozprowadzić, zwijam włosy w koczek, okrywam foliowym czepkiem i ręcznikiem. Czasem podgrzewam turban ciepłem suszarki, aby wzmocnić efekt. Można oczywiście aplikować taką miksturę na całe włosy, ale wówczas drożdżowy zapach będzie utrzymywał się nieco dłużej. Po upływie 30 minut myję włosy łagodnym szamponem (Babydream) i nakładam odżywkę od wysokości ucha w dół. Później zmywam odżywkę i suszę jak zawsze.
➤ Z CZYM MIESZAM DROŻDŻE?
Aby przyrządzić maseczkę potrzebujecie świeżych drożdży (najlepiej tych Babuni) i ja zwykle zużywam 3/4 kostki. Rozdrabniam je w palcach i mieszam z żelem aloesowym lub z miodem. Możecie śmiało spróbować też połączenia drożdży ze swoją ulubioną maseczką, która nie podrażnia skalpu lub jogurtu naturalnego. Dobrze sprawdza się też żel lniany lub oleje np. z korzenia łopianu (o ile Wasz skalp dobrze reaguje na olejowanie). Konsystencja tego połączenia powinna być jak gęsty krem, aby nie wypływała spod czepka. Jeśli wyjdzie Wam zbyt rzadka, to dodajcie więcej drożdży.
Jeśli nie wykorzystacie całości na skórę głowy, to resztę możecie nanieść na włosy lub na twarz (wersja z żelem aloesowym lub miodem). Drożdże dobrze radzą sobie w walce z trądzikiem, przetłuszczaniem i niedoskonałościami, więc warto spróbować. U mnie taka maseczka na skórze twarzy zupełnie się nie sprawdza i powoduje silną reakcję alergiczną. Zawsze trzeba pamiętać o wykonaniu próby uczuleniowej.
Rozdrabniam 3/4 kostki świeżych drożdży, wsypuję do naczynia i powoli dodaję żelu aloesowego. Mój jest marki Mizon i znalazłam go w pewnym pudełku, o którym niedługo Wam napiszę. Nie potrafię podać dokładnych proporcji, dlatego zalecam powolne dodawanie żelu tak, aby powstała gęsta, zwarta papka. Ta wersja maseczki fantastycznie odświeża skórę głowy, unosi włosy u nasady i koi skalp. Włosy przestają się nadmiernie przetłuszczać, a skóra głowy nie swędzi. Ustępują też problemy z łupieżem. Uwielbiam to połączenie! Żel aloesowy tej marki nieco niweluje nieprzyjemny zapach drożdży. Lubię go też używać na twarz, ale o tym przy następnej okazji.
Drugie połączenie, które również bardzo lubię, to drożdże zmieszane z miodem (u mnie wielokwiatowy). Rozdrabniam 3/4 kostki drożdży i dodaję 2 łyżki miodu. Wszystko dokładnie mieszam. Konsystencja jest bardziej lepka, niż w przypadku żelu aloesowego, ale lepiej “siedzi” na włosach i z nich nie spływa. Niestety zapach drożdży nie jest w żaden sposób zniwelowany, ale na szczęście po wysuszeniu włosów szybko się ulatnia. Lubię dodawać miód do różnych maseczek lub stosować go solo. Świetnie nawilża i nadaje włosom złocistego połysku. Dobrze radzi sobie z leczeniem stanów zapalnych na skórze głowy, wspomaga usuwanie łupieżu i wzmacnia cebulki. Włosy są też niesamowicie miękkie, jak u dziecka.
Po dwóch pełnych miesiącach stosowania maseczki drożdżowej mogę śmiało przyznać, że jest to jedna z najlepszych, naturalnych mikstur wspomagających szybszy wzrost włosów. Na moich skroniach znów pojawiły się te śmieszne, małe włoski, które ładnie uzupełniają luki i zwiastują porządne zagęszczenie czupryny. Jeśli aktualnie przechodzicie też problemy z wypadaniem i nadmiernym przetłuszczaniem skalpu, to maseczka drożdżowa sprawdzi się idealnie. Ukoi skórę głowy, ureguluje wydzielanie sebum i sprawi, że włosy staną się bardziej uniesione u nasady.
Podsumowując, maseczka drożdżowa jest istną bombą witaminową dla skóry głowy i fantastycznie wzmacnia cebulki. Można powiedzieć, że włosy rosną jak na drożdżach 🙂 Niezależnie czy są farbowane, czy naturalne, to warto spróbować. U mnie w każdym przypadku maska sprawdziła się świetnie. Poza nieprzyjemnym zapachem nie widzę w niej żadnych wad – jest skuteczna, tania i szybka w przygotowaniu. Planuję kontynuować drożdżowanie jeszcze przez 2 tygodnie i zrobię krótką przerwę. Później wrócę do wcierki z kropli żołądkowych, o której pisałam tutaj klik.