Nie sądziłam, że w kwestii makijażu coś mnie jeszcze zaskoczy…a jednak! Nakładanie pudru na mokro mogę nazwać trikiem roku. Dlaczego? I o co dokładnie chodzi? W dalszej części rozwieję wszelkie Wasze wątpliwości, więc zapraszam do dalszej lektury.
Cera tłusta i mieszana jest dosyć trudna w obsłudze. Z jednej strony wymaga ciągłych poprawek w ciągu dnia, bo ilość wydzielanego sebum jest ogromna, a z drugiej strony łatwo ją przesuszyć, co często wiąże się z uwidacznianiem suchych skórek. To właśnie transparentne pudry sypkie mocno przesuszają, choć tylko one potrafią matowić na dłużej. Dotąd preferowałam dwie metody matowienia skóry i utrwalania podkładu pudrem sypkim:
I. Pędzlem, ruchami omiatającymi – minusem tej metody jest to, że efekt matu nie utrzymuje się zbyt długo. Robię tak tylko wtedy, gdy mam ochotę na świeże, lekko błyszczące wykończenie makijażu. Nakładanie pudru pędzlem nie spowoduje też uwidocznienia przesuszonych miejsc na skórze, ani nie wybieli jej tak mocno, jak przy kolejnej metodzie.
II. Suchym puszkiem do pudru, ruchami wgniatającymi – wgniatam puder w miejsca, które się najbardziej przetłuszczają. Dzięki tej metodzie uzyskuję długotrwały mat, wygładzenie skóry poprzez optyczne wypełnienie porów, ale też mocne wybielenie w miejscu aplikacji. Minusem tej metody jest to, że uwidacznia wszystkie suche skórki, a puszek “zabiera” krycie z miejsc, które tego potrzebują. Niejednokrotnie musiałam dokładać korektora na jakieś przebarwienie, gdyż zostało odsłonięte podczas pudrowania.
PUDROWANIE NA MOKRO
________
Trzecią metodą jest nakładanie pudru matującego/wykończeniowego zmoczoną gąbeczką typu Blend it lub Beauty Blender. O tej metodzie słyszałam już bardzo dawno temu, ale jakoś nie miałam odwagi jej wypróbować. Wydawało mi się to trochę niedorzeczne. Przecież pudrując skórę po nałożeniu podkładu staram się zneutralizować wilgoć i połysk, jaki pozostawił podkład, więc myślałam, że nanosząc puder mokrym aplikatorem nie uzyskam oczekiwanego efektu.
Tymczasem skóra nigdy nie była tak rewelacyjnie zmatowiona i gładka – jakby “wyblurowana” przez jakiś profesjonalny program graficzny! Pory są praktycznie niezauważalne, drobne blizny zostają wypełnione, a skóra nie wygląda sucho i niezdrowo. Dodatkowo efekt matu utrzymuje się znacznie dłużej, niż przy pudrowaniu suchym puszkiem. Ostatnim plusem jest to, że mokra gąbeczka (w tym przypadku Blend it) nie zabiera krycia podkładowi i nie odsłania niedoskonałości. Ta metoda sprawdza się też w przypadku pudrowania korektora pod oczami – zmarszczki i linie mimiczne nie są uwidocznione tak, jak w przypadku pudrowania na sucho.
JAK PUDROWAĆ NA MOKRO KROK PO KROKU?
________
Będziecie potrzebować gąbeczki typu Beauty Blender lub Blend it. Ta druga to nowość u mnie i muszę przyznać, że do pudrowania na mokro sprawdza się rewelacyjnie. Ma jakby gładszą strukturę, niż Beauty Blender, dzięki czemu nanosi puder bardzo równomiernie.
➤ Moczę gąbeczkę pod bieżącą wodą, aż się powiększy.
➤ Następnie wyciskam z niej wodę.
➤ Ponownie odciskam w papierowym ręczniku tak, aby dokładnie pozbyć się wody. Gąbka ma być wilgotna, a nie mokra.
➤ Następnie zanurzam ją w pudrze (u mnie to Kryolan Anti-Shine lub Rouge Bunny Rouge Diaphanous) i zaczynam pudrowanie dociskając gąbeczkę w miejscach, które chcę zmatowić i utrwalić. Ewentualny nadmiar możecie usunąć omiatając skórę czystym, puchatym pędzlem.
Podsumowując, jeśli miałabym wybrać jeden makijażowy trik, który w tym roku naprawdę mnie zaskoczył, to wygrywa pudrowanie na mokro. Aktualnie to moja ulubiona metoda i jajowatych gąbeczek używam tylko w tym celu. Niestety do aplikacji podkładu zupełnie się u mnie nie sprawdzają – nadal najbardziej lubię rozprowadzać podkład pędzlami typu Flat Top.
Dziewczyny, czy próbowałyście już pudrowania na mokro?
Zapraszam na mój INSTAGRAM @kosmetycznahedonistka