Dziś wpis, o który bardzo często dopytywałyście, a mianowicie podzielę się wrażeniami na temat TCA. Pierwszy zabieg kwasem trójchlorooctowym miałam w lutym tego roku, a kolejny w marcu. To właśnie wtedy borykałam się ze sporymi problemami dermatologicznymi. Po trądziku zostało trochę blizn i przebarwień, a moja skóra była szara, zmęczona i potrzebowała gruntownej odnowy. W dalszej części posta postaram się zrelacjonować przebieg peelingu oraz pokażę stan mojej skóry na przestrzeni 8 dni. Mam nadzieję, że dzisiejszy wpis choć troszkę pomoże tym z Was, które chciałyby poprawić wygląd swojej skóry.

KILKA SŁÓW O KWASIE TCA
__________
Jest jednym z najsilniejszych kwasów, które stosuje się w celu usunięcia powierzchniowych defektów skóry. Usuwa drobne zmarszczki, przebarwienia, wygładza blizny i sprawia, że pory stają się mniej widoczne, a skóra jest bardziej jędrna i napięta. TCA oprócz intensywnego złuszczania naskórka stymuluje skórę do zwiększonej produkcji kolagenu i elastyny, więc to rewelacyjna opcja dla osób, które borykają się z pierwszymi oznakami starzenia. Zabieg kwasem TCA powinien być wykonywany pod okiem doświadczonego specjalisty, najlepiej dermatologa. Najczęściej stosuje się stężenia od 20 do 35%, a nawet 50% – o tym jakie stężenie jest dla nas odpowiednie decyduje lekarz. Efekty po TCA są zauważalne już po pierwszym zabiegu.
DLACZEGO ZDECYDOWAŁAM SIĘ NA ZABIEG KWASEM TCA?
__________
Od wielu lat borykałam się z trądzikiem, po którym pozostały blizny i przebarwienia. Wiele z nich ma już kilka dobrych lat i wcześniejsze peelingi chemiczne zniwelowały je tylko w niewielkim stopniu. Kiedy dowiedziałam się o TCA, to od razu umówiłam się na zabieg do mojego dermatologa i już na wstępie mogę powiedzieć, że nie żałuję.
JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO ZABIEGU?
__________
Przede wszystkim trzeba wygospodarować w swoim grafiku około 7 dni wolnego, ponieważ skóra w tym czasie będzie mocno podrażniona. Osobiście nie wyobrażam sobie nakładania podkładu na tak zaognioną twarz, poza tym pękający i odpadający naskórek nie wygląda zbyt estetycznie. Przed samym zabiegiem najlepiej usunąć makijaż, chociaż lekarz i tak oczyści skórę specjalnym preparatem.

PRZED ZABIEGIEM
__________
Jak widzicie na pierwszym zdjęciu na mojej skórze było trochę przebarwień (zarówno tych świeżych, jak i starych, które miałam od kilku lat). Borykałam się też z widocznymi porami, nierównomiernym kolorytem oraz bliznami (ubytkami w skórze). Do lekarza wybrałam się bez podkładu, ale z nałożonym filtrem. Był to jeden z bardziej pochmurnych dni lutego, ale o ochronę przeciwsłoneczną warto dbać cały rok.
W TRAKCIE ZABIEGU
__________
Lekarz dokładnie oczyścił skórę specjalnym preparatem, a następnie zabezpieczył wazeliną okolicę ust, oczu i pieprzyki. Pędzelkiem nałożył pierwszą warstwę kwasu, a następnie zaczął go wcierać pionowymi i poziomymi ruchami w miejsca, które były najbardziej przebarwione. Kwas dosyć nieprzyjemnie pachnie i już samo jego nałożenie zaczyna być odczuwalne. Skóra staje się gorąca i zaczyna bardzo piec, a po chwili wręcz palić. Wcieranie kwasu jeszcze potęguje cały dyskomfort i po kilku minutach miałam naprawdę dosyć. Mimo, że dostałam od lekarza wiatraczek, który miał ulżyć w cierpieniu, to i tak zabieg zaliczam do bardzo nieprzyjemnych. Kwas powinien pozostać na skórze do momentu jej zbielenia (oszronienia) i u mnie było to około 5 minut. Lekarz powinien być cały czas obecny przy fotelu i obserwować co się dzieje. Po zmyciu kwasu dostałam zimny okład, a następnie zrobiono mi maseczkę łagodzącą. Nadal odczuwałam lekkie pieczenie, ale nie tak intensywne, jak podczas bezpośredniego działania kwasu. Po usunięciu maseczki lekarz nałożył na skórę grubą warstwę kremu Zinalfat, którym miałam się smarować co godzinę przez 5-6 dni. Ma działanie nawilżające, ochronne, bakteriobójcze, kojące i regenerujące.
Na zdjęciu widzicie stan mojej skóry po 10 minutach od zmycia kwasu – jest już trochę czerwona i pojawiły się przebarwienia, które nie były widoczne przed wykonaniem zabiegu. Niektóre mocno zbrązowiały lub nabrały krwistoczerwonej barwy. Skóra była o wiele bardziej czerwona po powrocie do domu, ale to zupełnie normalne.
PO 2 DNIACH
__________
Po 2 dniach skóra zaczyna przybierać brązową barwę i jest coraz bardziej sucha. Z niecierpliwością oczekiwałam momentu, kiedy zacznie się porządnie złuszczać, ale to nastąpiło dopiero 4 dnia.

PO 3 DNIACH
__________
Kolejnego dnia skóra była jeszcze bardziej wysuszona i sztywna, a przy próbie lekkiego uśmiechu pojawiły się zmarszczki jak u babci 🙂 Lekarz ostrzegał przed nadużywaniem mimiki twarzy, by nie przyspieszać pękania naskórka, ponieważ może dojść do powstania nowych blizn.
PO 5 DNIACH
__________
Naskórek już mocno się złuszczył odsłaniając bardzo miękką, świeżą i jednolitą kolorystycznie skórę. Na policzkach była jeszcze mocno podrażniona i zaczerwieniona. Ważne, aby pamiętać o regularnym smarowaniu kremem i nie zdzierać odstających skórek.
PO 8 DNIACH
__________
Po 8 dniach moja skóra wróciła do normalności i ujrzałam jej nowe oblicze. Była mocno rozjaśniona, koloryt się wyrównał, a przebarwienia zniknęły! Pod złuszczonym naskórkiem pojawiła się jakby świeża skóra – bardzo miękka, gładka i delikatna. Co do spłycenia blizn, to nie jest to nic spektakularnego, ale zauważyłam ich niewielką redukcję – w tej kwestii lekarz zalecił co najmniej 4 zabiegi do uzyskania pożądanego efektu. Pory były mniej widoczne, a skóra przestała się nadmiernie przetłuszczać. Zaobserwowałam też znaczną redukcję zaskórników i przez dłuższy czas nie miałam absolutnie żadnych problemów z cerą. Zabieg kwasem TCA bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ przy innych kwasach efekty nie były tak spektakularne i natychmiastowe. Po miesiącu wybrałam się na kolejny zabieg i tym razem lekarz nałożył mi dwie warstwy kwasu. Po wyjściu z gabinetu moja twarz była znacznie bardziej czerwona, ale samo złuszczanie przebiegało w podobny sposób. Po złuszczeniu obowiązkowo nakładamy krem z filtrem, ponieważ nasza nowa skóra będzie jeszcze bardziej wrażliwa na działanie promieni UV.
Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z peelingu kwasem TCA. Jesień to doskonały czas, aby zadbać o swoją skórę i zainwestować w peelingi chemiczne. Nic tak dobrze nie odnawia cery, jak porządne złuszczanie pod okiem specjalisty. Jakiś czas temu z ciekawości przejrzałam kilka forów internetowych na temat peelingu kwasem TCA i doświadczenia innych dziewczyn były naprawdę różne – od tych pozytywnych, po traumatyczne. Każda skóra jest inna, a to dosyć inwazyjny zabieg, który trzeba przedyskutować ze swoim dermatologiem. Myślę jednak, że jeśli macie problem z przebarwieniami i bliznami, a skórze brakuje jędrności, to warto się skusić. Ja na pewno nie skończę na dwóch zabiegach i już planuję kolejne.
Miałyście już kiedyś do czynienia z tego typu zabiegiem złuszczającym? Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało zadawajcie je tutaj w komentarzach. Postaram się pomóc 🙂
Jestem też INSTAGRAMIE @kosmetycznahedonistka
