KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY WRZEŚNIA: LA ROCHE POSAY, LIRENE, CACHAREL, EARTHNICITY, BOURJOIS, DR IRENA ERIS, THE BALM.
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Przy okazji publikowania ulubieńców danego miesiąca, za każdym razem przecieram oczy ze zdziwienia. Kolejny miesiąc minął w zastraszającym tempie! Wciąż jestem wierna kilku markom kosmetycznym, których produkty często przewijają się w moich postach. Dziś pokażę Wam czego używałam najczęściej we wrześniu i co mogę szczególnie polecić. Jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam serdecznie do dalszego czytania. 

TWARZ
_____________
Zacznę od produktów do twarzy i tutaj nie ma wielkiego zaskoczenia. Ostatnio mogłyście już poczytać na temat mojego zakrywania niedoskonałości (klik TUTAJ) i tam pisałam o kombinacji płynnego podkładu z sypkim. 
Ostatnio rewelacyjnie sprawdza mi się połączenie podkładu Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid, w kolorze 210 (recenzja TUTAJ klik) oraz korektora mineralnego Earthnicity w kolorze Honey. Najpierw aplikuję podkład Provoke Matt, następnie na całą twarz nanoszę korektor mineralny Earthnicity. Taki duet zapewnia mi idealnie pokrycie wszelkich niedoskonałości bez efektu maski. 
Jeśli chodzi o róż, to w tym miesiącu moje serce skradła Cindy Lou Manizer z The Balm. Tak pięknego różu z efektem rozświetlenia, odmłodzenia i odświeżenia cery nie uzyskacie żadnym innym produktem. Jestem absolutnie zauroczona tą różową, delikatną poświatą, jaką daje Cindy Lou! Możecie ją zakupić TUTAJ klik. 
USTA
_____________
Pora na ulubione produkty do ust. Ostatnio bardzo lubię wszelkiego rodzaju różowe odcienie i po takie sięgam najczęściej. W tym miesiącu praktycznie codziennie używałam błyszczyków z Bourjois Effet 3D Volume & Shine Elixir. Kolory 04 oraz 46 wygladają niezwykle naturalnie i niesamowicie podkreślają usta. Błyszczyki mają w sobie mikroskopijne drobinki, które pięknie rozświetlają. Konsystencja nie jest zbyt gęsta, ani zbyt lejąca, nie klei się i nie spływa w ust. Błyszczyk ma wygodny aplikator z pędzelkiem i pięknie pachnie. Opakowanie z trzema kolorami dorwałam w dosyć atrakcyjnej cenie TUTAJ klik. 
Co do pomadek, to najchętniej sięgałam po Dr Irena Eris Provoke Real Matt 603 Passion Rouge. Dosyć modny kolor różu, który nie jest zbyt intensywny ale wyraźnie podkreśla usta. To matowa pomadka ale nie wygląda na ustach sucho. Opakowanie prezentuje się bardzo elegancko i zamykane jest na magnes. Lubię pomadki z tej serii, bo są trwałe i mają przyjemną konsystencję. Dostępna TUTAJ klik. 
PIELĘGNACJA
_____________
Rzadko używam balsamów do ciała, bo zwykle nie mam problemów z nadmiernym przesuszaniem. Moja skóra na ciele jest raczej normalna i nie wymaga żadnej większej pielęgnacji. Ostatnio jednak mam bardzo przesuszone dłonie i nogi od samoopalacza, więc z pomocą przyszedł balsam lipidowy EMOLIENT z Lirene. Niesamowity produkt o lekkiej, nietłustej konsystencji. Od razu przynosi ulgę, a skóra momentalnie jest mniej podrażniona i wyraźnie nawilżona. Dawno nie byłam tak zadowolona z balsamu. Zwykle narzekam na słabe wchłanianie i lepką konsystencję, natomiast w przypadku produktu Emolient jestem pod wielkim wrażeniem. Balsam przyjemnie pachnie i ma opakowanie z pompką. Służy mi często jako krem do rąk, dzięki któremu moje skórki wokół paznokci są w świetnej kondycji. Produkt dostępny w drogeriach typu Rossmann. 
Kolejny produkt, tym razem do twarzy, to La Roche Posay z serii Hydraphase Intense Legere. Widzicie… Jestem tak zadowolona z tego kremu, że nawet nie pamiętałam o umieszczeniu go w poprzednich ulubieńcach! Kolejny miesiąc używam tego produktu pod makijaż i lepszego po prostu nie znalazłam. Świetnie nawilża, jest lekki, nietłusty i nie powoduje zapychania. Idealnie komponuje się z moim podkładem Dr Irena Eris Provoke Matt, nie roluje się pod nim i nie skraca jego trwałości. Opakowanie z pompką jest wygodne i dozuje odpowiednią ilość kremu. Polecam dla skór tłustych, wrażliwych, trądzikowych. Jeśli macie cerę suchą, to wypróbujcie bardziej nawilżającej wersji Intense Riche. Dostępny w aptekach. 
ULUBIONE PERFUMY
_____________
Ostatni ulubieniec to perfumy Cacharel Amor Amor. Określam je mianem ulubieńca wszech czasów. Odkąd pamiętam, zawsze stoją na mojej toaletce i kiedy tylko się kończą, to uzupełniam braki. Niesamowity zapach, który uwodzi i uzależnia. Jest niezwykle ciepły, kobiecy, seksowny. To zapach jakby trójwymiarowy i niejednoznaczny. Zwykle lubimy zapachy, które dobrze się nam kojarzą i ten przywołuje u mnie ciepłe wspomnienia. Wąchałyście? Więcej o marce TUTAJ klik. 
Coś Wam wpadło w oko? A może moje czytelniczki mają podobnych ulubieńców? 
 fb
 fb

 ig

 bl
Przeczytaj także