Niedługo zaczynają się wielkie promocje w drogeriach (Rossmann -49%, Natura -50%), więc myślę, że dzisiejszy wpis może Was zainteresować. Pokażę Wam kilka pudrów brązujących, jakie mam w swojej kolekcji i będą to produkty podzielone na te cieplejsze, do opalania twarzy oraz chłodne, do konturowania. Ostatnio bardzo modne jest też konturowanie na mokro kremowymi produktami, więc wspomnę o dwóch, drogeryjnych paletkach, jakie posiadam. Będzie dużo swatchy/próbek kolorów, więc zapraszam do dalszej części wpisu. Jeśli tak jak ja nie opalacie twarzy, to dobry puder brązujący jest wręcz niezbędny w każdej kosmetyczce, więc mam nadzieję, że ułatwię Wam wybór.



PUDRY DO OPALANIA TWARZY W CIEPŁYM ODCIENIU
__________
Zacznę od moich ulubionych brązerów, za pomocą których dodaję sobie trochę opalenizny na twarzy. Wszystkie mają ciepły odcień, bo taki najlepiej sprawdza się przy aplikacji na całą powierzchnię skóry, w przeciwieństwie do pudrów konturujących, które powinny mieć raczej chłodne tony. Tak, jak pisałam w zapowiedzi posta – nie opalam twarzy, więc aby dodać sobie trochę koloru, używam pudrów brązujących. To produkty, których nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce. Poniżej przedstawiam Wam czterech ulubieńców.
BENEFIT HOOLA
__________
Aktualnie sięgam po niego najczęściej, bo w tym momencie jest najbardziej dopasowany do tonacji mojej skóry. Lubię w nim to, że jest matowy, a więc nanosząc go na całą powierzchnię twarzy nie podkreśla rozszerzonych porów, blizn i ewentualnych niedoskonałości. Dobrze rozprowadza się każdym pędzlem i nie tworzy plam, smug. Na mojej mieszanej/tłustej skórze utrzymuje się cały dzień oraz nie zapycha, co również jest dla mnie bardzo ważne. Jest też niesamowicie wydajny – używam go codziennie od kilku dobrych miesięcy, a zużycia w ogóle nie widać. Pigmentacja również jest w porządku i raczej nie powinnyśmy zrobić sobie nim krzywdy. Dla mnie ideał.
ASTOR SKINMATCH 4EVER BRONZER 002 BRUNETTE
__________
Kiedyś był moim zdecydowanym faworytem w tej kategorii. Nadal bardzo go lubię, jednak częściej używam tego z Benefit. Ma w sobie 4 odcienie, które po zmieszaniu nadają skórze zdrowego, opalonego kolorytu. Kiedy moja skóra na ciele bardziej się opali, to z pewnością do niego wrócę, bo Hola może być zbyt chłodna. Jeśli szukacie dobrego, drogeryjnego brązera, to mogę go polecić. Jest też jaśniejsza wersja.
ISADORA BRONZING POWDER 87
__________
To produkt, którego używam, kiedy jestem naprawdę mocno opalona. Ma bardziej pomarańczowy odcień (podobny do Ziemi Egipskiej) i świetnie imituje prawdziwą, morską opaleniznę. Ma jeden minus – posiada złote drobinki, które co prawda nie są nachalne, ale jednak widać je na skórze. Ładnie gasi żywą opaleniznę, która bywa mocno zaogniona i nadaje skórze zdrowego kolorytu.
DR IRENA ERIS PROVOKE CHOCO BRONZER CHOCO LIGHT 41
__________
Kolejny, przyzwoity produkt z drogeryjnej półki. Ma bardzo specyficzną, jedwabistą konsystencję, która jest zupełnie inna, niż w wyżej omawianych produktach. Pozwala na uzyskanie delikatnej, naturalnej opalenizny i daje lekkie rozświetlenie na skórze. Nie jest to nic nachalnego, więc jeśli nie lubicie typowo matowych brązerów, to ten daje lekko satynowe wykończenie. Myślę, że będzie idealny dla cer suchych, z pierwszymi oznakami starzenia, bo sprawia, że skóra wygląda zdrowiej i młodziej.


PUDRY DO KONTUROWANIA
__________
Tego typu produktów używam trochę rzadziej, bo nie jestem fanką mocnego konturowania. Jeśli już, to konturuję twarz w makijażu wieczorowym lub do zdjęć, bo to zawsze lepiej wygląda. Chcąc dodać twarzy trochę głębi i trójwymiarowości najchętniej sięgam po trzy produkty, o których niżej.
KOBO SAHARA SAND 308
__________
Jeden z lepszych, drogeryjnych brązerów w dosyć nietypowym, bardzo chłodnym odcieniu. Świetnie imituje cień na skórze, a więc jest wprost idealny do konturowania. Jest delikatny, ale można budować jego kolor dokładając kolejną warstwę. Będzie idealny dla bladziochów, które na drogeryjnych półkach nie znajdą wiele produktów dla siebie. Trzeba z nim jednak trochę uważać, bo przy zbyt mocnym nabudowaniu koloru może dawać efekt brudnej, przykurzonej skóry.
THE BALM BAHAMA MAMA
__________
To zabawne, że kiedyś uważałam ten produkt za bardzo chłodny, a same widzicie jak wypada w stosunku do Kobo. Niezbyt dobrze sprawdza się u mnie do opalania skóry, ale do konturowania jest świetny. Nie sprawi, że twarz będzie wyglądała na brudną, co często zdarza się w przypadku brązerów z domieszką szarości. Jest bardzo popularnym produktem, jeśli chodzi o wizażystów i chyba każdy ma go w swoim kuferku. U mnie niestety potrafi powodować powstawanie niedoskonałości i ogólnie wiele produktów The Balm nie służy mojej skórze. Używam sporadycznie.
CATRICE PRIME&FINE PROFESSIONAL CONTOURING PALETTE 010 ASHY RADIANCE
__________
Ma bardzo nietypowy odcień, bo to brąz z domieszką fioletowo-czerwonawych tonów. Co ciekawe – w opakowaniu sprawia wrażenie cudownie mlecznego, chłodnego brązu, a po rozsmarowaniu na skórze przeobraża się w coś zupełnie innego. Jest bardzo dobrze napigmentowany i trzeba z nim uważać, aby nie narobić sobie plam. Będzie to idealna paletka do konturowania wieczorowego lub na sesję, bo w dziennym makijażu może wybijać dziwne tony. Wszystko zależy też od podkładu, na jaki go nałożycie i ogólnie brązery potrafią zupełnie inaczej zachowywać się na danym podkładzie. Rozświetlacz z tej paletki jest raczej kiepski – to typowa, chłodna perła, a ja jestem fanką złotego rozświetlenia.

KREMOWE PALETKI DO KONTUROWANIA NA MOKRO
__________
Ostatnio bardzo modne stało się konturowanie na mokro za pomocą kremowych produktów. Możemy to zrobić różnymi odcieniami podkładów, albo właśnie takimi specjalistycznymi paletkami, które są przeznaczone do modelowania twarzy. Ja jednak pozostaję wierna pudrom konturującym w kamieniu, bo kremowe formuły potrafią mnie zapchać. Poza tym dają bardzo intensywny efekt, na którym akurat mi nie zależy. Aktualnie posiadam dwie paletki, które znajdziecie w każdej drogerii.

CATRICE ALLROUND CONTOURING PALETTE
__________
W paletce znajdziemy 5 kremowych odcieni do wykonania pełnego konturowania. Są tu brązy (chłodny i ciepły), dwa jasne kolory do rozjaśniania miejsc na twarzy, które chcemy uwypuklić oraz jeden kremowy rozświetlacz w chłodnym, perłowym odcieniu. Jasne kolory mają formułę kamuflażu i są bardzo dobrze napigmentowane, kryjące, trochę tępe w konsystencji, ale za to długo utrzymują się na skórze. Brązy są już trochę bardziej tłuste i mają mniejszą moc krycia, niż kolory jasne, ale nadal można nimi wykonać porządne konturowanie. Na mojej mieszanej cerze produkty nie wytrzymały zbyt długo i w trakcie dnia zaczęły się ścierać wraz z nagromadzonym sebum. Myślę, że posiadaczki skóry suchej/normalnej będą bardziej zadowolone z trwałości. Rozświetlacz jest po prostu chłodną perłą i dobrze sprawdza się nad ustami, natomiast u mnie na kościach policzkowych wygląda zbyt chłodno. Paletka ma niestety zbyt małe okienka, z których ciężko korzystać, jeśli chcemy użyć większego pędzla. Mam na nią pomysł, bo będę używać tych produktów na powieki, jako baza pod cienie, ale jako zestaw do konturowania jak dla mnie odpada.

L’OREAL INFALLIBLE SCULPT LIGHT/MEDIUM
__________
Wczoraj dotarła do mnie nowość od L’oreal – paletka do konturowania Infallible Sculpt. Dziś użyłam jej po raz pierwszy i niestety już na starcie mnie rozczarowała. Konsystencja tych kremowych produktów jest już o wiele bardziej tłusta, niż przy Catrice i kolory nie mają tak intensywnej pigmentacji. Przy mojej mieszanej cerze efekt jest mało trwały, a przede wszystkim słabo widoczny. Można co prawda najpierw wykonać konturowanie kremowe i zintensyfikować efekt produktami w kamieniu, ale nie wiem czy jest w tym sens kupując paletkę za około 70 zł. Jeśli macie cerę normalną/suchą i nie oczekujecie mocnego efektu, to możecie się skusić. Natomiast fanki bardziej intensywnego konturowania mogą być rozczarowane.
***
Jesteście fankami brązerów? Wolicie konturowanie na mokro czy na sucho? Napiszcie koniecznie jakie produkty lubicie, a za jakimi nie przepadacie.
P.S. Ciągle przyzwyczajam się do pisowni “brązer” zamiast “bronzer” – podobno ta druga forma jest niepoprawna, ale przyznajcie, że ta pierwsza wygląda śmiesznie 🙂
P.S. Ciągle przyzwyczajam się do pisowni “brązer” zamiast “bronzer” – podobno ta druga forma jest niepoprawna, ale przyznajcie, że ta pierwsza wygląda śmiesznie 🙂



