Mamy 21 grudnia czyli pierwszy dzień astronomicznej zimy. Mimo, że pogoda nie sprzyja lepieniu bałwanów, to dziś przybywam do Was z garstką zimowych produktów, po które o tej porze roku sięgam wyjątkowo chętnie. Mają działanie rozgrzewające, a zapachem przywołują dobre wspomnienia. Myślę, że jeśli jesteście takimi zmarzluchami jak ja, to znajdziecie tu coś dla siebie.
Zima nierozerwalnie kojarzy mi się z dwoma zapachami – cynamonu i imbiru. Cynamon przywodzi mi na myśl aromat świątecznych wypieków, zaś imbir to wspomnienie rozgrzewającej, zimowej herbatki przyrządzanej przez moją babcię. Peeling do ciała z Origins Ginger Body Scrub o zapachu imbiru to produkt, który jest moim zimowym ulubieńcem. Lekko rozgrzewa, złuszcza, a ponad to natłuszcza i nawilża skórę. Po jego użyciu nie mam już potrzeby nakładania balsamu czy oliwki. Myślę, że to też bardzo ciekawy pomysł na prezent dla osoby, którą niezbyt dobrze znamy. Nawiązuje do zimowo-świątecznych klimatów i ma fajne opakowanie, które można jeszcze później wykorzystać.
Czy pamiętacie mój starszy wpis pt. “6 kosmetycznych hitów sprzed lat do których powróciłam“? To właśnie tam wspominałam o balsamie Oriflame Tender Care, który kiedyś był ulubieńcem mojej mamy, a dziś to ja nie potrafię się bez niego obejść. Zaskakujące jest to, że skład nie jest jakoś specjalnie obiecujący, a balsam idealnie radzi sobie ze spierzchniętymi ustami, suchymi łokciami czy podrażnioną skórą pod nosem, kiedy męczy mnie katar.
Odżywczy eliksir do ciała z Mokosh kojarzy mi się z zimą głównie dzięki zapachowi żurawiny. Używam go na przesuszone dłonie, a także do olejowania włosów lub natłuszczania różnych części ciała w stanach mocnego przesuszenia. W składzie zawiera olej z kiełków pszenicy oraz olej arganowy, a także witaminę E. Muszę przyznać, że to jeden z najpiękniej pachnących olejków z jakimi miałam do czynienia.
Przez bardzo długi czas nie byłam przekonana do tych wszystkich balsamów o działaniu rozgrzewającym. Okazało się jednak, że używałam ich w zły sposób – nakładałam dużą ilość na wypeelingowaną skórę lub od razu po wyjściu spod prysznica. To potęgowało efekt pieczenia, co często kończyło się jego usilnym zmywaniem. Kiedy znalazłam na nie sposób, to stały się moimi ulubionymi, zimowymi produktami. Nie chodzi o działanie wyszczuplające, bo nie wierzę, że bez odpowiedniej diety czy ćwiczeń można uzyskać jakikolwiek efekt za pomocą balsamu wyszczuplającego. Lubię po prostu ten delikatny efekt rozgrzania i tutaj najlepszy jest oczywiście balsam Eveline Slim Extreme 3D. To must have w mojej zimowej kosmetyczce!
A jeśli potrzebujecie bardzo szybko rozgrzać dłonie lub ciało za pomocą peelingu, to tutaj niezastąpiony jest Origins Warm Down Warming Lava Scrub for Detox and Smooth. Wystarczy lekko rozetrzeć go w dłoniach, aby wytworzyło się przyjemne uczucie ciepła. Lubię używać go na przemarznięte dłonie po przyjściu do domu. Niestety nie przepadam za jego zapachem, ale to już kwestia gustu.
Zimowy makijaż kojarzy mi się z błyskiem oraz z bardziej intensywnym kolorem na ustach. Chętnie powracam do mojej ulubionej pomadki w płynie od Estee Lauder Pure Color Envy w odcieniu 250 Quiet Riot. Jest niesamowicie mocno napigmentowana i lekka w odczuciu na ustach. Nie wylewa się poza kontur, nie zbiera w załamaniach ust, ani ich nie przesusza. Ponad to bardzo długo się trzyma i nie schodzi w tak komiczny sposób, jak to niektóre czerwone pomadki mają w zwyczaju. Miałam ją na ustach w stylizacji z czerwoną sukienką tutaj klik.
Złoty, połyskujący eyeliner może być dla niektórych z Was bardzo ryzykownym, makijażowym posunięciem, jednak umiejętnie użyty potrafi wyglądać niezwykle efektownie. Do niedawna lubiłam eyeliner z Golden Rose, jednak ten z Nabla o nazwie Dazzle Liner daje naprawdę spektakularny efekt. Poza tym jego trwałość zasługuje na medal – trudno go zmyć nawet po kilku godzinach noszenia.
I tak oto prezentują się moje ulubione, zimowe produkty – a jakie są Wasze? Tymczasem wracam do łóżka, bo dopadło mnie ogromne przeziębienie z którym usilnie walczę, by móc sprostać świątecznym obowiązkom 🙂
Zapraszam na mój INSTAGRAM @kosmetycznahedonistka