KILKA NAJCIEKAWSZYCH NOWOŚCI W MOJEJ KOSMETYCZCE: NABLA CLOSE-UP, INGLOT JENNIFER LOPEZ, THE BODY SHOP PINITA COLADA, KERASTASE CHRONOLOGISTE.
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

W dzisiejszym wpisie zaprezentuję Wam kilka najciekawszych nowości, które zasiliły ostatnio moją kosmetyczkę. Tym razem określenie “najciekawsze” wcale nie oznacza najlepsze, bo wśród produktów, które dziś pokażę znajdą się też dwa buble. O czym dokładnie mowa? Zapraszam do czytania dalej. 

Nie będę Was długo trzymać w niepewności i zacznę od produktów, które niestety negatywnie mnie zaskoczyły. Uwielbiam markę Nabla, dlatego ucieszyłam się, że otrzymam paczkę PR-ową i będę mogła jako pierwsza przetestować ich najnowszą kolekcję mocno kryjących korektorów, w której znajduje się jeszcze puder utrwalający, a także pędzle i gąbeczka. Korektory z linii Close-up miały być bardzo mocno kryjące, trwałe, a także zapewniać aksamitne wykończenie. Pewnie zdążyłyście już zauważyć, że opakowanie jest łudząco podobne do produktu Tarte Shape Tape, dlatego pomyślałam, że być może marka Nabla skusiła się na stworzenie tańszego zamiennika. Niestety – nie udało się.
Korektory są bardzo mocno napigmentowane i rozcierając je na dłoni można odnieść mylne wrażenie, że będą miały fantastyczne krycie. Mimo, iż jestem posiadaczką raczej niewielkich cieni pod oczami, to produkt nie był w stanie tego całkowicie przykryć i w miarę rozcierania krycie jest coraz mniejsze. To jednak nie jest najgorsze, bo dokładając kolejną warstwę faktycznie można uzyskać wystarczające ujednolicenie skóry. Największym rozczarowaniem jest to, że ten korektor zbiera się we wszystkich załamaniach, podkreśla każdą zmarszczkę i nawet niewielką suchość skóry. Do tego jest bardzo mocno widoczny i wygląda tak, jakby się zwarzył. Próbowałam użyć kilku odcieni, ale z każdym jest dokładnie tak samo. Pamiętacie jak narzekałam kiedyś na wszędzie zachwalany korektor pod oczy Instant Age Rewind Eraser? W porównaniu do korektora Nabla Close-up Concealer to mistrz kamuflażu. Na koniec jeszcze jedna, istotna wada. To korektor, który niemiłosiernie przesusza delikatną okolicę pod moimi oczami i już pod koniec dnia mam tam niemałą skorupkę. Ach, szkoda. Mimo mojego uwielbienia dla marki stawiam duży minus, jeśli chodzi o te korektory, choć zapowiadały się całkiem obiecująco. W mojej opinii ich jedyną zaletą jest to, że pięknie pachną pina coladą i mają całkiem szeroką gamę kolorystyczną. 
Tak jak już wspomniałam, w kolekcji znajduje się również gąbeczka i dwa pędzle do makijażu, a także puder utrwalający. Akcesoria są naprawdę w porządku, do tego wyglądają uroczo. Gąbkę mogłabym porównać do tych z Blend It, a pędzle to jakość Real Techniques, choć są może nieco bardziej miękkie. Puder również mnie nie zachwycił, bo mimo, iż jestem posiadaczką cery tłustej/mieszanej, to matuje nawet za mocno, przez co bardzo przesusza skórę. W założeniu to produkt do bakingu i utrwalania makijażu, ale ja będę go nakładać jedynie na strefę T.
Kolejna nowość w mojej kosmetyczce, a zarazem produkt, który się nie sprawdził, to serum do włosów Kerastase Chronologiste. Od jakiegoś czasu poszukuję godnego zamiennika wycofanego  już serum z Artego Fell&Shine i w sklepie fryzjerskim trafiłam na Chronologiste. Zauroczył mnie jego piękny zapach, który kojarzy mi się z eleganckimi perfumami, ale nie mogę sobie przypomnieć z jakimi. Niestety serum nie jest nawet w połowie tak dobre, jak Artego. Niedostatecznie dociąża, nie nabłyszcza tak dobrze, a poza tym mam wrażenie, że przesusza moje końcówki. Przez chwilę są gładkie, ale po upływie kilkunastu minut zaczynają być sztywne i szorstkie, co rzadko mi się zdarza nawet po użyciu serum z najniższej półki. Plus jedynie za zapach, który na pewno nie przypadnie do gustu każdemu, a także za ekskluzywne opakowanie. 
Czy wiecie, że nasza polska marka Inglot nawiązała współpracę z samą Jennifer Lopez? W jej kolekcji produktów do makijażu znajdziemy cienie do powiek, brązery, rozświetlacze, pyłki, maskary, a także pomadki i błyszczyki. Wszystkie produkty są oczywiście w stylu JLO czyli dużo błysku, brązy i odcienie szampańskie. Makijaż Jennifer podobał mi się od zawsze i fajnie, że naszej rodzimej marce udało się stworzyć kolekcję z udziałem takiej gwiazdy. Muszę przyznać, że z całej kolekcji najbardziej spodobały mi się cienie do powiek oraz rozświetlacz, który jest nieprawdopodobnie błyszczący. JLO Glow jest już znany chyba wszystkim, więc Inglot nie miał prostego zadania, jeśli chodzi o stworzenie rozświetlacza. Produkt o nazie Livin’ The Highlight J201 Radiant, to istna petarda wśród produktów rozświetlających. Same zobaczcie!
Cienie jak przystało na markę Inglot są rewelacyjnej jakości. Mocno napigmentowane, trwałe i dobrze się rozcierają. Te w kolekcji JLO również można dowolnie ze sobą komponować w paletkach Freedom System. Moim ulubieńcem jest odcień drugi od góry czyli Pink Satin. Na pochwałę zasługuje także puder brązujący w odcieniu Golden Sun, który fantastycznie podkreśla opaleniznę. Błyszczyk jest taki sobie z uwagi na nierównomierne rozkładanie się drobinek na ustach. Natomiast pomadka w odcieniu malinowej czerwieni, to coś naprawdę pięknego! Nie jest szalenie trwała, ale ładnie wygląda na ustach i nie podkreśla ich załamań. 

Od góry: cień do powiek J329 Taupe, J301 Pink Satin, J305 Ivory, puder do konturowania J135 Cocoa 3(bardzo ciepły), puder brązujący J215 Golden Sun, pomadka J207 Besame, błyszczyk J223 Goldilips
Ostatnią nowością w mojej kosmetyczce jest masełko do ciała z The Body Shop Pinita Colada. Jestem fanką połączenia zapachu kokosa z ananasem, które kojarzy mi się z latem i plażą. Łudząco podobnie do tego masełka pachną korektory z Nabla, o których już wcześniej wspomniałam. Jeśli chodzi o formułę tego produktu, to jest bardzo gęsta i tłusta, ale aktualnie moja skóra przeżywa mały kryzys po opalaniu i potrzebowałam czegoś mocno treściwego. Masełko spisuje się jak na razie fantastycznie i z pewnością wrócę do The Body Shop po inne zapachy. Tym bardziej, że są teraz duże obniżki i za 200 ml tego produktu zapłaciłam 39,90 (cena regularna to 69,90). 
Dziewczyny, dajcie znać czy coś Was zainteresowało, a może miałyście już okazję testować korektory Nabla Close-up?  Jestem bardzo ciekawa czy się Wam sprawdziły!

_____________________________

INSTAGRAM      FACEBOOK   ♥ SNAP hedonistkaaa 

Przeczytaj także

PAŹDZIERNIK W ZDJĘCIACH.

Posty w stylu “miesiąc w zdjęciach” mają w sobie coś fajnego i sama chętnie podglądam je na innych blogach. Pamiętacie czasy, kiedy na “Hedonistce” pojawiało

Czytaj dalej »