JESIENNA PIELĘGNACJA CERY CZYLI MÓJ PLAN NA PIĘKNĄ, GŁADKĄ SKÓRĘ BEZ NIEDOSKONAŁOŚCI.
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Stałe czytelniczki mojego bloga wiedzą, że jestem posiadaczką cery z niedoskonałościami. W przeszłości borykałam się z dużym trądzikiem, po którym zostały przebarwienia i blizny. Poza tym nadal walczę z zaskórnikami i moja skóra jest daleka od ideału. Wiem, że wiele z Was ma podobne problemy, a jesień to doskonały czas na rozpoczęcie odpowiedniej pielęgnacji. Jak to u mnie  aktualnie wygląda? Zapraszam do dalszego czytania.


Jesień jest idealną porą roku do walki o gładką, nieskazitelną skórę. To właśnie wtedy warto zdecydować się na zabiegi i kosmetyki z kwasami oraz różne formy głębszego peelingu. Dlaczego? Jesienią promieniowanie UV jest mniejsze, a jak wiadomo wszelkie kuracje złuszczające odsłaniają świeży, podatny na powstawanie nowych przebarwień naskórek. Na takie powakacyjne złuszczanie powinny zdecydować się osoby po przebytym trądziku, ale nie tylko. Jeśli zauważyłyście, że Wasza skóra jest poszarzała, traci jędrność, blask, jest zbyt tłusta lub przesuszona, a pory są widoczne i rozszerzone, to warto wdrożyć specjalną pielęgnację. Myślę, że taką gruntowną “odnowę” powinnyśmy fundować sobie co najmniej raz w roku i to szczególnie teraz. Jaki jest mój plan działania? 

I. KWAS GLIKOLOWY RAZ W MIESIĄCU
Muszę przyznać, że stęskniłam się już za działaniem kwasów, dlatego z niecierpliwością czekałam na koniec lata. Wiem, że złuszczanie kwasami to najlepsze, co mogę zrobić, aby totalnie odświeżyć moją skórę. Dzięki regularnemu złuszczaniu widzę, że podkład na mojej twarzy prezentuje się o niebo lepiej, jest trwalszy, a uporczywe zaskórniki znikają. Na pierwszy peeling kwasowy zawsze warto udać się do gabinetu dermatologicznego. Lekarz dobierze odpowiedni kwas ze względu na rodzaj i stan Waszej skóry. Ponad to możecie z nim ustalić, jakie są Wasze oczekiwania. Jeśli chcecie już kolejnego dnia iść do pracy i nałożyć podkład, to wówczas zostanie dobrany odpowiedni preparat   i jego stężenie tak, by nie straszyć podrażnioną skórą. Mój lekarz zaproponował regularne złuszczanie kwasem glikolowym raz w miesiącu. Pozostawia lekkie podrażnienie, a skóra przez kilka dni subtelnie się łuszczy, ale nie jest to nic spektakularnego. Mimo to widzę, że moja cera się rozjaśnia, jest miękka i wygładzona.

II. KWAS TCA RAZ NA 2 MIESIĄCE
Na tego typu zabieg muszę znaleźć troszkę więcej czasu czyli minimum 7 dni, ponieważ tyle trwa gojenie mojej skóry. Szerzej o TCA rozpisałam się tutaj klik. Znajdziecie tam również zdjęcia przed pelingiem, w trakcie złuszczania i po wygojeniu. Nie mogę się już doczekać pierwszego, zaplanowanego TCA, ponieważ potrafi u mnie zdziałać cuda. Często pytacie o stężenie kwasu – dermatolog dobiera je indywidualnie, zaufajcie mu. Mi zaproponowano 25% na początek. 

III. NOCNA PIELĘGNACJA CZYLI
SESDERMA AZELAC RU 
O marce Sesderma pierwszy raz
usłyszałam od dermatologa. Jakiś czas temu przypomniała mi o niej moja
przyjaciółka, która również walczy z przebarwieniami, a także z pierwszymi
oznakami starzenia się skóry. Poleciła mi wówczas produkt Sesderma Azelac RU,
który w składzie ma między innymi kwas azelainowy, retinol i aż cztery czynniki
wzrostu skóry! Od dłuższego czasu szukałam w produktach owych czynników
wzrostu, o których ostatnio jest bardzo głośno. Mają ogromne znaczenie w procesach
odnowy skóry, bo pobudzają oraz zwiększają produkcję kolagenu i elastyny.
Dodatkowo wspomagają krążenie krwi i odżywienie komórek, stymulując je do
wzrostu, a im jest ich więcej, tym nasza skóra wygląda młodziej. W skrócie –
produkty z czynnikami wzrostu są bardzo skuteczne w walce z przebarwieniami,
bliznami oraz starzejącą się skórą, której brakuje jędrności. Wbrew pozorom
trudno na naszym rynku znaleźć produkty zawierające czynniki wzrostu. Są
popularne w Azji, a u nas ten temat dopiero raczkuje. Kwas azelainowy, który
również znajdziemy w produkcie ma genialne właściwości rozjaśniające
przebarwienia, a także hamuje rozwój bakterii odpowiedzialnych za powstawanie
trądziku i zaskórników. W składzie obecny jest też retinol mający za zadanie
złuszczyć i wygładzić naskórek. Zatem skład jest naprawdę imponujący. 

Krem-żel Azelac RU nakładam
codziennie wieczorem na oczyszczoną skórę. Bardzo przyjemnie pachnie i szybko
się wchłania. Już po pierwszych kilku aplikacjach zaobserwowałam, że skóra jest
bardziej ujednolicona i gładka. Na całe szczęście nie zauważyłam żadnej
alergii, ani wysypu niedoskonałości, a to zawsze powoduje, że muszę zrezygnować
ze stosowania danego produktu. Pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne i
nie ukrywam, że czekam na więcej. Przeglądając opinie w internecie, FB marki oraz
ich Instagram zainteresowałam
się jeszcze kilkoma produktami Sesdermy i myślę, że po konsultacji z moim
dermatologiem włączę je do swojej pielęgnacji. Azelac RU, który stosuję
zakupiłam w aptece, ale są też np. w gabinetach kosmetycznych. Dostępność w
Waszej okolicy możecie sprawdzić tutaj klik.

IV. PEELINGI MECHANICZNE CO DRUGI DZIEŃ
Pamiętacie post, w którym pisałam o peelingu ręcznikowym (tutaj klik)? Nadal bardzo go lubię i to chyba najtańsza metoda na usunięcie odstających skórek. Lubię peelingi mechaniczne, ale stosuję je tylko wtedy, gdy na mojej skórze nie ma żadnych stanów zapalnych. Ostatnio moim ulubionym, mechanicznym peelingiem jest ten, o którym wspominałam na moim Insta tutaj klik. 

V. MASECZKA Z GLINKI 
Po maseczkę z zielonej glinki sięgam wówczas, gdy moja skóra po całym dniu jest nadmiernie przetłuszczona, obciążona i swędząca. Czasem miewam takie dni, kiedy nie mogę doczekać się już wieczornego demakijażu. Czuję, że moja skóra się dusi i potrzebuje jakiegoś szybkiego odświeżenia. To właśnie wtedy sięgam po glinki. Najczęściej używam zwykłej, sproszkowanej glinki zielonej (marka Argiletz, dostępna na Allegro i w sklepach EKO) lub tej, o której pisałam tutaj klik. Nadal ją uwielbiam!

VI. MASECZKA Z KURKUMY RAZ W TYGODNIU
O maseczce z kurkumy również powstał osobny post (tutaj klik) i nadal chętnie ją wykonuję. Jest trochę problematyczna w wykonaniu, ale jak na coś, co znajdziemy w praktycznie każdym supermarkecie daje genialne efekty. 
VII. NAWILŻANIE 
Często dostaję od Was sygnały, że dany krem Was “zapchał”, albo w ogóle nie działa. Może być tak, że w składzie faktycznie znajduje się jakiś składnik, który Wam szkodzi. Istnieje jeszcze jedna przyczyna, a mianowicie brak odpowiedniego złuszczania. Nic dziwnego, że skóra staje się coraz bardziej zanieczyszczona, skoro brak jej fundamentalnego elementu pielęgnacji jakim jest odblokowanie porów i złuszczenie zalegającego naskórka. Tak samo sytuacja ma się w odwrotną stronę. Jeśli będziemy złuszczać, a zapomnimy o nawilżaniu, to skóra również może źle zareagować.  Ilekroć odwiedzam mojego dermatologa, to dopytuje o to czy nie zapominam o dobrym kremie pod makijaż i o całonocnym nawilżaniu. Mimo, że jestem posiadaczką cery tłustej/mieszanej to zawsze nakładam pod podkład krem nawilżający i obecnie jest to Clinique Moisture Surge w wersji żelowej. A na noc raz na kilka dni serum Estee Lauder Advanced Night Repair i na to krem La Roche Posay Effaclar H.

Dziewczyny, jakiś czas temu pisałam Wam, że rozważam Dermapen, ale niestety po konsultacji z moim dermatologiem postanowiłam zrezygnować. Moja skóra najprawdopodobniej nie byłaby gotowa na tego typu zabieg, w związku z czym odpuszczam i pozostaję przy powyższych metodach.

Dajcie znać czy Wy również macie problematyczną skórę i jak sobie z tym radzicie. Chętnie odpowiem też na Wasze pytania, więc zapraszam do dyskusji w komentarzach pod wpisem 🙂




Zapraszam na mój Instagram @kosmetycznahedonistka
Snap 👉 hedonistkaaa

Przeczytaj także