JAK DBAM O SWOJE WŁOSY? AKTUALNA PIELĘGNACJA: NOWY SZAMPON, MASECZKI, WCIERKA I OLEJE…
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Dawno nie pisałam o tym jak aktualnie wygląda moja pielęgnacja włosów, a wiem, że ten temat bardzo Was interesuje. Ostatnio pojawiło się u mnie sporo nowości, a starzy ulubieńcy poszli w odstawkę. Miałam też spory, włosowy kryzys i borykałam się z wypadaniem oraz puszeniem. Jeśli jesteście ciekawe jak sobie poradziłam, to zapraszam do dalszej części posta.

hedonistka_pielęgnacja_włosów_haircare_jak_dbać_o_długie_włosy_loki_fale

MYCIE WŁOSÓW

Zacznę od samego początku czyli od oczyszczania włosów. Od dłuższego czasu byłam wierna szamponowi Babydream z Rossmanna, ale z uwagi na jego męczący zapach postanowiłam wypróbować coś nowego. Podczas zakupów w Naturze natknęłam się na szampony z Green Pharmacy – były w dobrej cenie, a ja pamiętam, że wiele z Was polecało mi produkty tej marki. Szampon do włosów tłustych u podstawy i suchych na końcach z żeń-szeniem świetnie oczyszcza włosy – stają się bardzo lekkie, sypkie i odbite od nasady. Niestety zauważyłam, że po jakimś czasie zaczyna przesuszać końcówki. Nadal go używam, ale myję nim jedynie skalp, a na długości oczyszczam Babydream-em. Okazało się, że ta metoda bardzo dobrze działa i jeśli macie problem z przyklapniętymi włosami po Babydream, to może warto robić takie oczyszczanie na dwa szampony. Zauważyłam, że Babydream dobrze “współpracuje” z olejowaniem włosów. Dlaczego? Domywa oleje tylko w jakimś stopniu, ale nie całkowicie. Dzięki temu trochę oleju pozostaje na powierzchni włosów nawet po ich wysuszeniu. Dla mnie to ogromny plus, bo włosy są dociążone, zabezpieczone i mają mniejszą tendencję do puszenia. Ten szampon z Green Pharmacy oczyszczał je aż za bardzo i w rezultacie stawały się coraz bardziej suche, sztywne, a odżywka to było za mało.

Drugi szampon od Green Pharmacy z łopianem większym (przeciw wypadaniu) sprawdził się bardzo słabo, bo już po 2 użyciach zaczęła mnie swędzieć głowa. Odstawiłam w obawie o pojawienie się łupieżu i teraz myję nim pędzle. Raz na tydzień oczyszczam skórę głowy płynem do higieny intymnej Biały Jeleń.

ODŻYWKI

W mojej pielęgnacji od wielu miesięcy jest Kallos Blueberry, który często Wam polecam. Mieszam go czasem z olejami i dzięki temu wzmacniam jego działanie. O takim wzbogacaniu masek pisałam TUTAJ klik. Niestety od jakiegoś czasu moje włosy przestały dobrze reagować na tą maskę. Zawsze lubiłam jej zmiękczające i wygładzające działanie, ale po kupieniu nowego opakowania już nie dawała tak dobrych rezultatów. Włosy po wysuszeniu wyglądały tak, jakby nie dostały żadnej odżywki  i to mnie bardzo zaskoczyło. Postanowiłam odstawić Kallosa na jakiś czas i wprowadziłam nową odżywkę, którą również kupiłam zupełnie przypadkowo w drogerii Natura.
Mowa o wzmacniającej masce Elfa Pharm O’Herbal, która w składzie ma ekstrakt z korzenia tataraku, ekstrakt z palmy sabalowej i witaminę PP. W składzie zauważyłam też kwas mlekowy, masło shea i glicerynę, więc jest całkiem nieźle. Niestety przy końcu jest też Alkohol Denat. Mimo to maska naprawdę rewelacyjnie się sprawdziła. Ma konsystencję gęstego masła, a ja uwielbiam takie produkty. Pachnie bardzo trawiasto, ale ten zapach nie utrzymuje się długo. Co do samego działania – dawno nie miałam tak miękkich w dotyku włosów, łącznie z moimi sztywnymi końcówkami. Maska bardzo dobrze wygładza i dociąża, więc na razie to ona będzie moim produktem bazowym. Zobaczę, jak sprawdzi się po zmieszaniu z olejkami, o których napiszę dalej.
Używałam też maseczek w saszetkach  z serii Łaźnia Agafii, które kupiłam w aptece za piątaka. Polubiłam zarówno ekspresową maskę do włosów jak i balsam-aktywator wzrostu. Nie są to produkty bardzo mocno dociążające, ale jeśli użyjemy ich pod kompres (foliowy czepek i ręcznik) dodatkowo podgrzewając suszarką, to dają naprawdę fajny efekt gładkich, miękkich włosów. 

PŁUKANKI PO ODŻYWKACH

Po spłukaniu odżywek wodą stosuję jeszcze różne ziołowe płukanki. Nadal używam soku z czarnej rzepy – polewam nim włosy nad miską i moczę je jeszcze chwilę w tym, co spłynęło. Widzę duże efekty, jeśli chodzi o naturalne przyciemnienie koloru po regularnym płukaniu w czarnej rzepie. 
Polubiłam też łopianowy płyn, który wspomógł moją walkę z wypadaniem włosów. Zawiera mnóstwo cennych witamin, które skóra głowy chłonie jak gąbka. Wzmacnia cebulki, działa przeciwłupieżowo. Płyn stosowałam bardziej jako wcierkę, niż płukankę, po umyciu włosów. Nie spłukiwałam. 
Do płukania włosów używam też naparu z pokrzywy (suszonej, ale zebranej samodzielnie). Fantastycznie radzi sobie ze stanami zapalnymi na skórze głowy – swędzeniem lub łupieżem. Jeśli chcecie wzmocnić efekt, to możecie połączyć pokrzywę z szałwią. 

SERUM NA KOŃCÓWKI I TERMOOCHRONA

Wszystkie moje sera nagle się skończyły, ale odnalazłam w swoich zapasach coś, o czym zupełnie zapomniałam. Olejek Toni&Guy Casual Radiating Tropical Elixir jest świetny na lato, bo zawiera filtr UV i przepięknie pachnie (tropikalnie). Używam go “na zakładkę” czyli najpierw wcieram odrobinę w mokre włosy po myciu, a później nakładam jeszcze trochę po wysuszeniu, skupiając się na końcówkach. Trzeba z nim uważać trochę bardziej niż z Mythic Oil, bo potrafi obciążać, ale dzięki temu jest wydajny.

OLEJOWANIE

Moje włosy uwielbiają oleje. Kiedy zaniedbałam regularne olejowanie, to widziałam jak zaczynają się coraz bardziej przesuszać i marnieć. Latem mam zwykle duży problem z puszeniem włosów i to ta pora roku, kiedy wyglądają najmniej korzystnie. Do olejowania przez dłuższy czas używałam oleju z nasion bawełny Nacomi, który zresztą pojawił się w ulubieńcach lipca (klik). Aktualnie stosuję też olej z pestek moreli, wzbogacony dodatkowo witaminą B17. Jestem z niego bardzo zadowolona, bo po kilku użyciach moje włosy znów wróciły do dawnej śliskości. Chyba jedyny olej, który zadziałał tak szybko – według mnie idealny dla osób z problemem letniego puszenia włosów. W kolejce do testowania jest też olej z migdałów i olej awokado, ale marki Nacomi (zawsze używałam Delawell). Niedługo pojawi się też wpis na temat oleju Amla i Sesa, ale muszę je jeszcze trochę potestować.
Małe przypomnienie jak u mnie wygląda olejowanie włosów, bo często pytacie. Kiedy są już nie pierwszej świeżości i wiem, że rano będą się nadawały do mycia, to nakładam olej na włosy zaczynając od wysokości brody. Przeczesuję je jeszcze grzebieniem o szerokim rozstawie zębów, aby dobrze rozprowadzić olej, zaplatam w warkocz i idę spać. Rano myję szamponami, o których już wspominałam.

WCIERKI NA POROST I ZATRZYMANIE WYPADANIA WŁOSÓW

O moim problemie z wypadaniem włosów pisałam Wam już przy okazji wpisu z ulubieńcami lipca. Tam też pojawiła się wcierka, której używam w kryzysowych sytuacjach. Mowa o Kerium z La Roche Posay i jest to produkt, który już nieraz mnie uratował. Odkryłam go jeszcze w czasach licealnych, kiedy to pierwszy raz zaliczyłam takie porządne wypadanie. Poleciła mi go zaufana farmaceutka i do dziś jest dużym ulubieńcem, ostatnią deską ratunku. Tak jak już wcześniej wspomniałam – zjeździłam za tą wcierką pół miasta, ale ostatecznie kupiłam na Allegro. 
Jesienią znów wrócę do wcierki z kropli żołądkowych, która fantastycznie zagęszcza włosy i powoduje wysyp “baby hair”. Koniecznie przeczytajcie jak stosować krople żołądkowe na włosy klik tutaj. Latem mam pewne opory, żeby ich używać, bo odnoszę wrażenie, że przez to ciepło na kilometr czuć mnie walerianą. I że wabię wszystkie koty w okolicy – kozłek lekarski zawiera olejki eteryczne, które przypominają kotom zapach hormonów płciowych u kotek w rui 🙂 Jeśli macie ochotę poznać inne, naturalne wcierki na porost włosów i zahamowanie wypadania, to odsyłam do tego wpisu klik.

Na koniec mała historia związana z zabiegiem Cureplex, któremu poddała się moja mama. Jest z niego niesamowicie zadowolona i faktycznie włosy przeszły małą metamorfozę – są gładkie, jak nigdy, do tego bardzo miękkie i błyszczące. Moja mama jest posiadaczką włosów wielokrotnie rozjaśnianych, które mają tendencję do puszenia oraz takiego lekkiego sianka. Po 4 myciach efekt nadal się utrzymuje. Jestem poważnie zainteresowana tym zabiegiem i być może sama spróbuję w okolicach września. Zależałoby mi właśnie na takim efekcie wygładzenia i dociążenia na dłużej. Koszt jest znośny, bo za jeden zabieg zapłaciła koło 40 zł, więc w porównaniu do Olaplexu wychodzi taniej. Cureplex zbiera bardzo różne opinie w sieci z przewagą tych negatywnych. Jakie są Wasze doświadczenia? 

***
I tak wygląda moja obecna pielęgnacja włosów. Jeśli macie jakieś pytanka, to oczywiście postaram się pomóc 🙂


Po więcej moich porad odnośnie pielęgnacji i stylizacji włosów zapraszam tutaj klik.  

Bądźcie ze mną również na Instagramie @kosmetycznahedonistka 

Przeczytaj także

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Wigilia już jutro i sama nie mogę w to uwierzyć. Uwielbiam to oczekiwanie na święta, przygotowywanie się do nich i delektowanie urokami grudnia, choć w

Czytaj dalej »