Dziś pojawiam się dla Was z nowym postem i tym razem poruszę tematykę rzęs. Uwielbiam makijaż i to moje wielkie hobby. Zawsze interesowałam się kosmetykami i urodowymi gadżetami ale paradoksalnie nigdy w mojej kosmetyczce nie zagościła na stałe zalotka do rzęs. Myślę, że było to spowodowane przestrogami mojej mamy i babci, które zawsze mi mówiły, że zalotka niszczy rzęsy, łamie je i w rezultacie zaczną mi wypadać. Dopiero całkiem niedawno udało mi się dokładnie poznać zalety tego gadżetu, którego miałam okazję testować w trzech różnych wariantach. Jeśli jesteście ciekawe moich przemyśleń oraz efektu, to zapraszam do dalszego czytania.
ZALOTKA – ZBĘDNY GADŻET CZY MUST HAVE W KOBIECEJ KOSMETYCZCE?
_____________
Na powyższym zdjęciu widzicie trzy rodzaje zalotek, jakie testowałam: tradycyjna, lokówka do rzęs i zalotka termiczna. Wszystkie spełniają swoje zadanie czyli niesamowicie wywijają i podkręcają rzęsy, przez co efekt jest naprawdę zaskakujący. Każda z tych zalotek podkręca w identyczny sposób, jednak nie wszystkie zapewniają długotrwały efekt. Odkąd pierwszy raz użyłam zalotki, to nie wyobrażam sobie bez niej makijażu. Uważam ją za absolutny “must have” w kobiecej kosmetyczce. Okazało się też że “nie taki diabeł straszny” i przestrogi mojej mamy były mocno przesadzone. Kondycja rzęs nie uległa zmianie.
TRADYCYJNA ZALOTKA
_____________
Pewnie wiele z Was miało już z nią styczność. To chyba najbardziej popularny model zalotki i sposób na podkręcenie rzęs. Wiem, że są dobre i złe zalotki tego typu, więc trzeba kierować się opiniami. Zła konstrukcja takiego gadżetu sprawia, że rzęsy mogą zostać ucięte lub zmiażdżone, a tego na pewno nie chcecie. Moja zalotka sprawuje się genialnie i jest odpowiednio wyprofilowana. W miejscu, gdzie wchodzą rzęsy jest gumka, która “amortyzuje” nacisk, przez co rzęsy są w bezpiecznej pozycji. Podkręcanie rzęs zajmuje mi dosłownie kilka sekund, a efekt jest widoczny od razu. To zalotka, która nie ma wspomagania cieplnego, a więc jeśli od razu nie nałożycie tuszu do rzęs, to mogą one wrócić do poprzedniego stanu. Myślę jednak, że dla osób, które zaczynają przygody z tego typu gadżetami, to podstawowy model będzie niezłą “rozgrzewką” przed następnymi, które omówię niżej. Jeśli poszukujecie dobrej, tradycyjnej zalotki, to mogę ją Wam serdecznie polecić. Do kupienia TUTAJ klik.
ELEKTRYCZNA LOKÓWKA – ZALOTKA DO RZĘS
_____________
Kolejnym sposobem na podkręcenie rzęs jest elektryczna lokówka. Działa na zasadzie wytwarzania ciepła, dzięki czemu rzęsy są podkręcone na znacznie dłużej. Wystarczy włożyć do tego gadżetu baterię, włączyć, odczekać 20 sekund i przeczesać rzęsy tak, jakbyśmy je tuszowały. Lokówka nie nagrzewa się zbyt mocno, więc nie ma obaw o oparzenie czy jakikolwiek dyskomfort. Daje po prostu przyjemne ciepło, które potęguje podkręcanie rzęs. Można też ponowić użycie po wytuszowaniu maskarą i efekt będzie jeszcze lepszy. W zestawie znajduje się też szczoteczka do przeczesywania, która jest akurat beznadziejna. W zestawie nie ma też baterii, co uważam za duży minus. Lokówka do rzęs jest bardzo ciekawym gadżetem – daje identyczny efekt, jak w przypadku tradycyjnej zalotki, jednak uzyskujemy to podkręcenie na dłużej. Jeśli macie ochotę coś takiego zakupić, to jest dostępna TUTAJ klik.
ZALOTKA TERMICZNA
_____________
Kolejny rodzaj zalotki, która również zasilana jest bateriami i wydziela ciepło. Wystarczy ją włączyć, chwilkę odczekać i umieścić rzęsy w odpowiednim miejscu, delikatnie dociskając. Efekt jest bardzo trwały i szybki. Ja używam tej zalotki również bez uruchamiania ciepła i genialnie sprawdza się jako bardziej nowoczesny zamiennik tradycyjnej zalotki. Jest prosta i wygodna w obsłudze. Dostępna w sprzedaży TUTAJ klik.
EFEKT
_____________
Na zdjęciach widzicie efekt przed i po użyciu zalotki tradycyjnej. Tak naprawdę największy efekt jest widoczny dopiero po pomalowaniu rzęs tuszem i żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia bez użycia zalotki z pomalowanymi rzęsami. Jednak myślę, że jesteście w stanie zauważyć, że po zastosowaniu zalotki rzęsy mają zupełnie inny wygląd. Są bardziej gęste, rozdzielone, ułożone na swoim miejscu i wyraźnie uniesione. Moje rzęsy od połowy są po prostu białe, więc ich wywinięcie jest widoczne dopiero z tuszem. Jestem niesamowicie zadowolona z tego gadżetu i myślę, że każda z Was powinna go mieć, choćby w najbardziej podstawowej wersji. Kondycja moich rzęs nie uległa pogorszeniu, a zalotki używam codziennie.
Jestem ciekawa co Wy uważacie o tego typu gadżetach. Używacie zalotki? A może miałyście okazję testować lokówkę czy zalotkę termiczną? Dajcie koniecznie znać jakie są Wasze odczucia i przemyślenia.