Czy można znaleźć w zwykłej drogerii naprawdę świetny i do tego niedrogi krem pod makijaż dla cery tłustej/mieszanej? Jakie są moje ulubione, wiosenne perfumy? Co sprawiło, że moje włosy stały się na chwilę rude i jak radzę sobie z opuchniętą twarzą? Zapraszam na hity i kity marca, gdzie między innymi znajdziecie odpowiedzi na powyższe pytania.
Wiosna to dla mnie naprawdę ciężki czas. Jestem alergiczką i każdego ranka cierpię z powodu opuchniętych oczu, a nawet całej twarzy. Do tego katar, łzawiące oczy i kichanie. Zaraz po przebudzeniu, umyciu i nakremowaniu twarzy nakładam na nią chłodną, żelową maskę, którą jakiś czas temu kupiłam w Netto.
Kosztowała jakieś 12 złotych i nie spodziewałam się, że przyniesie mi aż taką ulgę. Wkładam ją na całą noc do lodówki (nie do zamrażarki) i rano przed makijażem robię sobie takie 5-cio minutowe SPA. Nie dość, że wspaniale budzi skórę (i mnie) do życia z rana, to jeszcze znosi opuchliznę i sprawia, że cera jest jakaś taka mniej podrażniona. Nie wiem, czy kupicie tę maskę jeszcze w Netto, ale widziałam bardzo podobne w Rossmannie. Moja miała jeszcze z boku takie silikonowe paski na rzepy do przymocowania w okół głowy, ale odcięłam to, bo było zbędne. Jeśli macie problem z alergiczną opuchlizną twarzy, to polecam chłodną, żelową maskę z rana. Działa cuda!
A skoro jesteśmy już przy mojej kapryśnej cerze, to chciałabym Wam polecić naprawdę fantastyczny i do tego niedrogi krem nawilżający, który śmiało możecie stosować pod makijaż. Znalezienie dobrego i co najważniejsze – niezapychającego kremu w drogerii jest niezłym wyzwaniem. Przyznam, że przestałam już szukać tego typu produktów na drogeryjnych półkach, bo to zawsze kończyło się dla mojej cery tragicznie. Jeśli szukacie lekkiego, szybko wchłaniającego się, niezapychającego i dobrze wyglądającego pod makijażem kremu – polecam Mixa Pro Tolerance w wersji lekkiej. Myślę, że posiadaczki cery mieszanej będą nim zachwycone. Jest też wersja bogata tego kremu i używam jej jak maskę czyli nakładam grubą warstwę na skórę i zmywam po około 30 minutach.
Niedawno wspominałam Wam, że moim ulubionym płynem dwufazowym do zmywania makijażu oczu jest produkt od Mixa, ale równie dobry jest ten z Nivea. Kupiłam go w jakimś supermarkecie, bo potrzebowałam na szybko jakiejś dwufazówki. Okazała się równie skuteczna i naprawdę szybko zmywa nawet wodoodporny makijaż.
Kolejnym produktem, który jest moim hitem i to nie tylko marca, a wielu minionych miesięcy jest żel pod prysznic z Adidas Protect Cotton Milk. Żel jak żel – pieni się, nie wysusza, dobrze myje. To zapach skradł moje serce, bo jest delikatny, a zarazem bardzo długo utrzymuje się na skórze. To jak dla mnie zapach czystości i kobiecości. Tę wersję żelu kupuję w sklepie Piotr i Paweł, a piszę Wam o tym dlatego, bo zauważyłam, że w innych sklepach jej nie ma.
Skoro jesteśmy już przy zapachach, to moim absolutnym faworytem tej wiosny jest Michael Kors Sky Blossom. Znacie moje uwielbienie do perfum tej marki, więc naturalnym wyborem była dla mnie najnowsza kompozycja, która pachnie bergamotką, czarną porzeczką, mandarynką, zieloną herbatą, frezją, jaśminem, ambrą, mchem i białym piżmem. To zapach, który mimo, że jest typowo wiosenny, a więc świeży i lekko cytrusowy, to ma w sobie pewną nutkę zimowej ostrości. Bardzo rześki i budzący do życia – koniecznie powąchajcie w Douglasie.
Zapach, który również mnie ujął to Jo Malone Silk Blossom. Mamy tu biały pieprz, bergamotkę, morelę, kwiat albicji, jasmin, mech i heliotrop. Kompozycje od Jo Malone są bardzo charakterystyczne i szalenie trwałe, a ta oczarowała mnie pozorną lekkością, która za chwilę przechodzi w coś o wiele cięższego, co najdłużej pozostaje na skórze. Jeśli szukacie zapachów nieoczywistych, a do tego takich, których może używać też Wasz facet (to unisex-y) przyjrzyjcie się marce Jo Malone.
Przejdźmy do ulubieńców makijażowych i tutaj po prostu muszę wspomnieć o kredce do brwi Wibo Feather Brow Creator. Nie wiem, czy nie była już w ulubieńcach jakiegoś miesiąca, ale trudno – powtórzę się, bo jest naprawdę godna polecenia. Kosztuje niewiele, a na pewno mniej, niż jej droższe odpowiedniki czyli Nabla czy ABH. Mój kolor to Soft Brown i poniżej możecie zobaczyć jak wypada w porównaniu do Nabla Brow Divine w kolorze Venus.
Po lewej jest kolor Venus od Nabla, a po prawej Wibo Feather Brow w odcieniu Soft Brown. Różnica jest minimalna – kredka od Wibo wypada nieco cieplej, ale na brwiach tego nie widać. Jeśli szykujecie się do zakupów w Rossmannie na tych wielkich obniżkach (moje typy poznacie tutaj klik), to ta kredka jest pozycją obowiązkową.
Rozświetlaczem, który dosłownie molestowałam dzień w dzień jest ten od Lovely o nazwie Glow Better. To również bardzo niedrogi produkt, a jego jakość oraz odcień może spokojnie konkurować z droższymi markami. Ma bardzo ciekawy odcień – nie jest zbyt żółty, ani zbyt chłodny. To takie idealne rozświetlenie, które będzie wspaniale komponować się z lekko opaloną skórą. Uwielbiam rozświetlać tym produktem dekolt oraz ramiona!
Dwa pędzle, których używam ostatnio najczęściej to Nabla Big Powder Blush – idealny do pudru i brązera oraz nieco mniejszy czyli Nabla Precision Powder Brush, którym uwielbiam pudrować skórę pod oczami czy nakładać rozświetlacz. Mają super miękkie włosie i są świetnie wykonane, a do tego ta kolorystyka…
Pudrem, który podbił moje serducho w ostatnich tygodniach jest Estee Lauder Double Wear Stay In Place Matte Powder. Wiecie dlaczego tak go lubię? Matuje w granicach normy czyli przy mojej mieszanej cerze to max 3 godziny, ale nie w tym rzecz. Fantastycznie wygładza skórę, optycznie bluruje pory i wszelkie nierówności, a ponad to zapewnia dodatkowe krycie, przy czym wygląda na skórze naturalnie. Kiedyś moim ulubieńcem był Manhattan Clearface Powder, ale został niestety wycofany w Rossmanna (szkoda). Nadal go lubię i zamawiam na Allegro, ale przy nim Estee Lauder wypada o wiele lepiej w kwestii wykończenia. Wygląda na skórze bardziej naturalnie i cóż – od razu widać, że jest to po prostu droższy produkt. Ponad to nadaje się także do pudrowania okolic pod oczami i nie wygląda tam sucho, co jest dla mnie zaskoczeniem. Odcień 2N1 Desert Beige jest dla mnie aktualnie idealny i myślę, że będzie pasował do wielu z Was.
Dzisiejszy wpis zakończę produktem, który niestety sprawił, że moje włosy miały przez chwilę rudy (!) refleks, co bardzo mi się nie spodobało. Od zawsze staram się ochłodzić kolor swoich włosów i nawet mi się to udało – w słońcu miały taki karmelowy, ale jednak chłodny refleks, z czego byłam bardzo zadowolona. Niestety strzelił mi do głowy bardzo głupi pomysł i postanowiłam spróbować odżywki koloryzującej Art Espresso w kolorze Brown, która miała nieco pogłębić kolor mojego brązu, ale jednak w bardzo łagodny i bezpieczny dla włosów sposób. Otwierając buteleczkę w domu od razu zauważyłam, że jest to niestety ciepły odcień, ale nie sądziłam, że aż tak. Nałożyłam tę odżywkę dosłownie na kilka minut, po czym spłukałam i wysuszyłam włosy. Faktycznie były trochę ciemniejsze i miały taki bardziej głęboki odcień, ale niestety z rudym/czerwonym refleksem. Na szczęście po kilku myciach udało mi się wypłukać ten produkt i moje włosy wróciły do koloru sprzed tego eksperymentu. Akurat ten produkt nie jest dla mnie, ale jeśli szukacie sposobu na lekkie pogłębienie Waszego brązu i nie przeszkadza Wam ciepły odcień, to możecie śmiało spróbować. Produkt jest dostępny w Rossmannie.
Czy są tu jakieś “wiosenne” alergiczki? Z kim łączę się w bólu? Ręka w górę! 🙂