Dziś wpadam do Was z moimi grudniowymi ulubieńcami. Wprawdzie mamy już prawie połowę stycznia, ale w grudniu odkryłam kilka fajnych rzeczy wartych pokazania. Będzie też jedno rozczarowanie, o którym dowiecie się w dalszej części wpisu.


Ulubiony zegarek nie tylko w grudniu, bo również teraz często go noszę i nadal jest moją perełką w kolekcji. Mowa o zegarku MVMT (model Rose Gold/Black Leather), który jest połączeniem różowego złota i czerni. Pasuje do wszystkiego i naprawdę zwraca na siebie uwagę. Uwielbiam zegarki z czarnymi tarczami, bo mają w sobie coś wyjątkowego. Jak wiecie jestem ogromną fanką zegarków i może kiedyś pokażę Wam całą moją kolekcję. Co Wy na to? Model ze zdjęcia dostępny tutaj klik.

Zoeva Coral Spectrum to paletka róży do policzków, którą miałam okazję testować jeszcze długo przed oficjalną premierą 11 stycznia. Wspaniała pigmentacja, ciepłe kolory, które pasują do mojej karnacji oraz duża trwałość. Jeśli szukacie takiej niewielkiej, lekkiej i poręcznej palety z różami, które śmiało można też wykorzystać do makijażu oka, to zerknijcie sobie właśnie na Coral Spectrum. To coś wartego uwagi. Dostępna tutaj klik.
Jeśli już jesteśmy przy marce Zoeva, to ulubionym pędzelkiem w grudniu był 227 Luxe Soft Definer. To jeden z moich faworytów w makijażu oka. Szybko rozciera cień i nakłada go w precyzyjny sposób zarówno w załamaniu, jak i na całej powierzchni powieki. Myślę, że to bardzo uniwersalny pędzel, który powinien znaleźć się w każdej, makijażowej kolekcji. Dostępny tutaj klik.
Pudrem, który bardzo często używałam w grudniu był Benefit Hello Flawless w odcieniu Honey. Ma bardzo ładny, żółtawy odcień neutralizujący zaczerwienienia. Aktualnie moja cera jest mocno przesuszona ze względu na stosowanie maści Duac i Acnelec, więc mój puder z Manhattanu był trochę za bardzo przesuszający. Ten nie jest tak mocno matujący, ale świetnie utrwala makijaż i nadaje skórze ładny odcień. Znajdziecie go w Sephora.
Nie spodziewałam się, że konturówka Essence Lip Liner w odcieniu 06 Satin Mauve podbije moje serce, bo trochę narzekałam na nią ze względu na inną formułę, niż we wcześniejszych kredkach Essence. Fakt, jest twardsza, przez co aplikacja na usta jest mniej przyjemna, natomiast przekonał mnie do niej piękny, naturalny odcień, bardzo zbliżony do koloru moich ust. Jeśli szukacie czegoś naturalnego i trwałego, to polecam. Dostępna w drogerii Natura.
Myślę, że zakupię więcej odcieni pomadki Clinique Pop, bo bardzo podoba mi się formuła tych produktów. Pomadka zapewnia bardzo gładkie, jedwabiste wykończenie na ustach, nie wysusza ich i lekko je uwydatnia. Usta sprawiają wrażenie dobrze nawilżonych i miękkich. Mój kolor to 19 Party Pop i jest to dosyć intensywny, koralowy róż. Jestem ciekawa odcieni “nude” w gamie kolorystycznej i pewnie rzucę na nie okiem przy okazji kolejnych zakupów w Douglas-ie.
Długo szukałam eyelinera w pisaku w kolorze brązowym i nareszcie odnalazłam swojego ulubieńca. Jest to IsaDora Fine Liner Eye Stylo w kolorze 02 Dark Brown. Nie przepadam za czarnym eyelinerem w dziennym makijażu, bo uważam, że jest zbyt widoczny i oczywisty. Brąz zdecydowanie lepiej się prezentuje i sam eyeliner daje taki miękki, dyskretny efekt. Używam go tak naprawdę tylko do malowania wyciągniętej “jaskółki”, a linię rzęs przyciemniam zwykłym, brązowym cieniem. Produkty marki IsaDora znajdziecie także w perfumerii Douglas.
Ostatnim, makijazowym ulubieńcem grudnia jest czekoladowa paletka Naked Chocolate. Zabrałam ją na świąteczny wyjazd do rodziców i sprawdziła się naprawdę genialnie. Przypomniałam sobie jak bardzo lubię takie brązowo-złote odcienie na powiekach i chętnie sięgam po tą paletę do dzisiaj. Dostępna w wielu sklepach internetowych.

Najchętniej używanym zapachem w grudniu był Michael Kors Rose Radiant Gold. Zapach bardzo trwały, ciężki, zimowy, oleisty, z tak zwanym “ogonem”. Długo pozostaje na ubraniach i z każdą godziną uwalnia się z niego inna, zapachowa nuta. Lubię takie perfumy i chociaż przy pierwszym wąchaniu nie jest to aromat powalający, to później okazuje się naprawdę interesujący i niebanalny. Jeśli chodzi o Korsa, to bardzo lubię też zapach Sexy Amber, którego również najchętniej używam zimą.

Ostatnio wspominałam Wam, że mam ochotę przeczytać książkę Reginy Brett pt. “Bóg zawsze znajdzie Ci pracę”. Do sięgnięcia po tą pozycję skłoniło mnie wiele pozytywnych opinii i mimo, że nie przepadam za poradnikami, to ten przeczytałam w ekspresowym tempie. Autorka opowiada niezwykle wciągające historie, z których można wyciągnąć wartościowe wnioski. Książkę czyta się bardzo lekko i nie zawiera tego całego, psychologicznego bełkotu i ściemy, jakie często serwują nam typowe poradniki. Tutaj wszelkie “mądrości” płyną z autentycznych sytuacji, z którymi możemy się utożsamiać, bądź nie. Jeśli myślicie, że w książce znajdziecie jakieś nieodkryte prawdy i życiowe tajemnice, to możecie się rozczarować. Myślę jednak, że sekretem dobrych poradników jest przekazywanie starych prawd, które zawsze się sprawdzają, a których uświadomienie może nam sprawiać problem na pewnym etapie życia. Jedno jest pewne – po przeczytaniu można zmienić punkt widzenia, nabrać dystansu i jest to książka z refleksją w gratisie. Szczególnie polecam ją osobom, które nie czerpią radości ze swojej pracy i gdzieś się w tym wszystkim pogubiły. Felietony Reginy Brett potrafią dać niezłego, motywacyjnego kopa. Na tą książkę namówiłam już kilka osób i ostatnio kupiłam ją w prezencie swojej teściowej razem z pewnym poradnikiem pt. “Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”. Ciekawe czy się jej spodoba 🙂

A na długie, zimowe wieczory przy książce polecam zieloną herbatkę, którą odkryłam w Biedronce czyli Green Hills o smaku opuncji z dodatkiem kwiatu nagietka. Pycha!

Dwie rzeczy, z których jestem bardzo zadowolona i które często nosiłam w grudniu, to skórzana spódnica (tutaj klik) i granatowa sukienka z ciekawym wzorem (tutaj klik). Lubię rzeczy ze skórzanymi wstawkami, bo połączone z bardzo prostymi, podstawowymi ubraniami potrafią wyglądać szlachetnie i elegancko.
Czekam jeszcze na kilka rzeczy zamówionych dla mamy czyli długi, klasyczny płaszcz, który ja już posiadam i akurat jest na dużej przecenie (tutaj klik), płaszcz z kolorze khaki (tutaj klik) i płaszcz w kolorze burgundowym (tutaj klik). Zamówiłam też puchową kurtkę dla siebie (tutaj klik). Jeśli chcecie, to pokażę Wam w osobnym wpisie jak rzeczy prezentują się w rzeczywistości.

Na koniec mały niewypał, a konkretnie żel oczyszczający Lirene z błękitną algą. Nagle skończył mi się mój żel z La Roche Posay Effaclar i w swojej łazienkowej szafce znalazłam ten oto “physio-micelarny żel oczyszczający do twarzy“. Niestety okazało się, że jest to produkt, którym bardzo ciężko usunąć pozostałości makijażu, a o resztkach tuszu nie wspomnę. Duże rozczarowanie, bo żel zupełnie się nie pieni i przede wszystkim nie spełnia swojej podstawowej funkcji. Po jego użyciu jeszcze sporo zanieczyszczeń usunęłam wacikiem nasączonym płynem micelarnym, czego nie muszę już robić przy żelu Effaclar z La Roche Posay. Nie jest to produkt, który kupiłabym ponownie.

***
I tak prezentują się grudniowi ulubieńcy. Jeśli chcecie zobaczyć wpis z ulubieńcami minionego roku, to koniecznie dajcie znać. Sama nie wiem czy jest sens, aby coś takiego publikować.


