Dziś zapraszam na kolejny post z cyklu “Gadżeciara”. Jakiś czas temu wspominałam Wam na Facebooku i Instagramie, że wreszcie zdecydowałam się na prasowacz parowy. Po dosyć długim czasie poszukiwań padło na Steamaster’a, który zebrał wiele pozytywnych opinii. Kilka z Was prosiło mnie o wpis na blogu na jego temat, więc dziś opowiem Wam o moich doświadczeniach z tym urządzeniem. Jeśli nie lubicie tradycyjnego prasowania, to Steamaster może okazać się przydatnym gadżetem.
STEAMASTER CZYLI PRASOWACZ PAROWY
______________
Z urządzeniem tego typu pierwszy raz spotkałam się podczas zakupów w jednej z odzieżowych sieciówek. Widziałam, jak jedna z ekspedientek z łatwością wygładza pogiętą do granic możliwości, cieniutką koszulę. Już wtedy pomyślałam, że to świetne urządzenie, bo tego typu zwiewne materiały sprawiają dużo problemów. Moje tradycyjne żelazko niestety ma tak dziwną regulację temperatury, że albo słabo prasuje, albo przepala materiał. Na co dzień do pracy zwykle ubieram eleganckie koszule i ich prasowanie przyprawiało mnie o dreszcze. Teraz, kiedy mam Steamastera wszystko przebiega “gładko”. To prasowacz parowy, który wykorzystuje właśnie parę do prostowania wszelkiego rodzaju zagięć na ubraniach. Możemy go używać do bardzo delikatnych tkanin bez obawy o zniszczenie. Cekiny, guziki i inne aplikacje również nie stanowią problemu. Prasowacz posłuży też do odświeżania i likwidowania nieprzyjemnych zapachów na odzieży.
Zaczynając od góry całego urządzenia, to mamy tu składany wieszak. Można powiesić na nim koszulę czy kurtkę ale też spodnie i spódniczkę, korzystając z dołączonych “żabek”. Z drugiej strony jest uchwyt na końcówkę prasującą. Wysokość wieszaka możemy regulować.
Nieco niżej jest też kolejny wieszak, który możemy dowolnie przesuwać i umieszczać tam, gdzie nam wygodnie. Na górnym wieszaku prasuję zwykle koszule, natomiast na dolnym spodnie i spódnice.
Oto najważniejsza część urządzenia, czyli zbiornik na wodę i generator pary. Pojemnik wypełniam wodą destylowaną do połowy i włączam przycisk, znajdujący się z tyłu Steamastera. Już po chwili z końcówki prasującej zaczyna się wydobywać para i to sygnał, że urządzenie jest gotowe do pracy. Dostępna jest też dodatkowa końcówka do prasowania futer i odzieży z włosami, która wymaga przeczesywania.
Muszę przyznać, że efekty prasowania są genialne, a urządzenie obsługuje się z łatwością. Wyprostowanie całej koszuli, z dosyć trudnego materiału zajmuje mi do 5 minut. Myślę, że najlepszą i najbardziej efektywną metodą prasowania tym urządzeniem jest przsuwanie dyszą od spodu materiału ale równie dobre efekty można uzyskać prasując po wierzchu. Same musicie ocenić jaki sposób prasowania jest dla Was najlepszy. Trzeba też delikatnie naciągać materiał. W sieci znajdziecie mnóstwo filmików, które pokazują jak trzeba używać Steamaster’a. Najważniejsze dla mnie jest to, że nie niszczy materiału, nie przypala ani nie tworzy błyszczącej powłoki. Niestety szczególnie te sztuczne materiały po przejechaniu zwykłym żelazkiem (niezależnie od temperatury) stawały się delikatnie błyszczące. W przypadku prasowacza parowego taka sytuacja nigdy nie ma miejsca. Jest to zatem bardzo delikatny ale zarazem efektywny sposób na wyprasowanie każdego rodzaju materiału.
Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z tego gadżetu i absolutnie nie żałuję zakupu. Dla takiego beztalencia jak ja w zakresie prasowania, tego typu urządzenie jest zbawienne. Wyprasowanie koszuli zajmuje mi niewiele czasu i nie jest tak stresujące, jak w przypadku zwykłego żelazka. Nie muszę obawiać się o zniszczenie nawet najdelikatniejszej odzieży. Na pewno nie bałabym się wyprasować Steamasterem sukni ślubnej czy satynowej kreacji. Niewątpliwą wadą urządzenia jest cena ale myślę, że jeśli dbacie o swoje ubrania, to będziecie w stanie sfinansować taki wydatek. Spotkałam się też z opiniami, że Steamater zajmuje zbyt wiele miejsca. Faktycznie jest dosyć duży. Ja chowam go w garderobie ale wiem, że nie każdy ją ma. Prasowacz jest dostępny w kilku wariantach kolorystycznych TUTAJ klik.
Co myślicie o takim gadżecie? Byłby dla Was przydatny? Dajcie koniecznie znać w komentarzach czy lubicie tradycyjne prasowanie 🙂