Estee Lauder Double Wear: kryjący i trwały podkład do twarzy – czy warto?
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Dziś recenzja podkładu, który przez wiele lat stosowałam i bez którego nie wyobrażałam sobie swojej kosmetyczki – Estee Lauder Double Wear w kolorze Pebble 04. 

Od kiedy stan mojej cery się polepszył postanowiłam “przerzucić” się na coś tańszego, ponieważ  Double Wear nie należy do najtańszych podkładów. Myślę, że spokojnie na rynku można znaleźć podkłady w niższych cenach o zbliżonym działaniu jak np. Pierre Rene Skin Balance czy stary, poczciwy Revlon Colorstay. 

Oczywiście pewnie wiele z Was się ze mną nie zgodzi co do stawiania na równi Double Wear’a i Colorstay’a, jednak ja od jakiegoś czasu podchodzę bardziej obiektywnie do zakupów makijażowych. Podkład ma być dla mnie kryjący, matujący, trwały i nie powodujący zaskórników, więc skoro taki efekt zapewnia mi Revlon CS za ok 30zł, to po co wydawać blisko 6x więcej na Double Wear?  Oto kilka faktów na temat tego podkładu.
Estee Lauder Double Wear: kryjący i trwały matujący podkład do twarzy skóry tłuste


Opis producenta

Optymalnie pielęgnuje, pozostawia przyjemne uczucie na skórze i stanowi
matowo-jedwabiste wykończenie makijażu. Nie zmienia koloru i nie brudzi
ubrań. Double Wear jest makijażem, który pozostaje tam, gdzie powinien
zostać. Trwały w każdej sytuacji. Matowo – jedwabiste wykończenie. Siła
krycia: średnia do mocnej. Nadaje się do każdego typu skóry. Nie
zawiera olejków. Faktor: SPF 10.


Moja opinia


Krycie: Podkład pod względem zakrywania
niedoskonałości jest lepszy niż Revlon Colorstay. Poza tym posiada o wiele
lżejszą formułę, pięknie się wtapia w skórę i jeśli go dobrze rozprowadzimy, to
nie będzie efektu maski.

Aplikacja: Wspaniale się go nakłada, szybko zastyga, podobnie jak Revlon Colorstay. Jak nakładam go pędzlem Hakuro H51. Uważam, że jest idealny do tego typu
płynnych podkładów. Po aplikacji praktycznie nie musimy go już przypudrowywać, bo daje na buzi półmatowe wykończenie i nie jest to płaski mat. Końcowy efekt mogę porównać do Pierre Renee Skin Balance.


Zapach: Pachnie lekko chemicznie, jednak zapach nie jest nachalny i nie wyczuwam go na skórze po nałożeniu.

Mat: Moja cera jest bardzo wymagająca pod tym względem, dlatego tym uważniej dobieram podkłady. Estee Lauder Double Wear bardzo dobrze radzi sobie z błyszczeniem skóry, jednak nie jest to jakiś wybitny efekt matowienia. Podobny mat uzyskuję po Revlonie CS. Jedyna różnica tkwi w tym, że po Double Wear uczucie na twarzy jest nieco lepsze, ponieważ podkład szybciej zastyga i nie tworzy lepkiego filmu.

Długotrwałość: Tutaj także cudów nie ma. Nie oczekujmy od podkładu, nawet takiego z wyższej półki, że wytrzyma cały dzień bez poprawek. Ja muszę go przypudrować po około 2 godzinach.


Kolory: Mam kolor 04 Pebble i jest w tym momencie dla mnie ok. Jednak w okresie jesienno-zimowym, to stanowczo zbyt ciemny odcień. Gama kolorystyczna jest szeroka, obejmuje 15 odcieni, jedak uwaga – większość z nich wpada w róż, więc koniecznością jest dokładne przyjrzenie się mu przed zakupem.








Zatykanie
porów
: Nie
zauważyłam aby powodował u mnie zatykanie porów, wypryski i inne problemy
skórne. Nie zawiera olejków, parafiny, tak więc jest bezpieczny dla
trądzikowców. Poza tym producent zapewnia na opakowaniu, że jest to podkład
przebadany dermatologicznie i nie powodujący trądziku.



Opakowanie:
Tutaj producent
chyba zrobił sobie jakieś żarty, bo podkład nie ma pompki. Rozumiem, że
zawartość się liczy najbardziej, ale nie sądzę, aby była na tyle drogocenna. W
Revlonie CS jestem w stanie to przeżyć, bo kosztuje 30zł. Jednak przy produkcie
za około 170zł opakowanie powinno być nieco bardziej wygodne. Jeśli chodzi o
buteleczkę, to jest ona szklana.



Cena i
dostępność:
Cena to
około 165zł za 30ml. Obecnie w Douglasie jest na niego promocja -21% i kosztuje
129zł.




Podsumowanie: Tak jak wspomniałam już na początku
notki – od Double Wear wolę Colorstay’a. Oczywiście nie chcę tu w jakikolwiek
sposób idealizować Revlon, bo ma on swoje wady. Jednak Double Wear również je
ma, poza tym niczym szczególnym mnie nie zachwyca. Poza tym oczekiwałabym od
takiego produktu nieco więcej, niż opakowania bez pompki 🙂 Odpowiadając na pytanie w tytule posta czy warto – moim zdaniem nie warto. Zanim trafiłam na Revlon używałam właśnie tego podkładu i troszkę żałuję, że wydałam na niego dużo pieniędzy. Stanowczo ZA dużo.



To tyle w
temacie. Mam nadzieję, że moja recenzja będzie dla Was przydatna. Pamiętajcie,
że jest to moje subiektywne zdanie na temat tego podkładu. Być może dla Was
będzie idealny.



Pozdrawiam,

D.
_____________________________________________

Polub mnie na Facebooku!





Dodaj mnie do Bloglovin’





Przeczytaj także

Dyson Airwrap vs. Revlon One Step

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się nad zakupem jakiegoś urządzenia do wygładzania włosów, które będzie dla nich trochę bardziej łagodne, niż tradycyjna prostownica, to mam coś dla

Czytaj dalej »