DWA SPOSOBY AZJATYCKIEJ PIELĘGNACJI, KTÓRE ZRUJNOWAŁY MOJĄ CERĘ.
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Moda na azjatycką pielęgnację cery trwa w najlepsze. Nic dziwnego, bo o pięknej skórze Azjatek krążą już legendy. Sama jestem posiadaczką dosyć wymagającej i kapryśnej cery, więc pomyślałam, że wprowadzenie pewnych zmian i podążanie za azjatyckim schematem będzie świetnym pomysłem. I tu się myliłam. Dlaczego? O tym przeczytacie w dalszej części dzisiejszego wpisu.

pielegnacja-cery-kosmetyczna-hedonistka

sekrety-urody-koreanek-charlote-cho

DWUETAPOWE OCZYSZCZANIE
Charlotte Cho w swojej książce pt. “Sekrety urody koreanek” wielokrotnie podkreśla, że najważniejszą kwestią w dbaniu o cerę jest jej dokładne oczyszczenie z makijażu oraz nagromadzonego sebum. Pomysł na dwuetapowe oczyszczanie wydał mi się zatem całkiem rozsądny. Sama dobrze wiem, że kiedy nie zmyję dokładnie swojego makijażu, to na mojej skórze szybko pojawiają się nowe niedoskonałości. Azjatycki demakijaż polega przede wszystkim na tym, aby najpierw użyć olejku (może być rycynowy, kokosowy lub specjalny olej myjący) i wmasować go w skórę tak, aby rozpuścił nasz makijaż. Następnie dodajemy odrobinę wody, aby olej zmienił się w emulsję i dalej masujemy skórę, by na jej powierzchni powstała biała warstwa. Charlotte podkreśla również jak ważny w całym tym procesie jest masaż twarzy, którego nigdy nie powinnyśmy pomijać. Po takim masażu zmywamy olej ze skóry ciepłą wodą i przechodzimy do kolejnego etapu jakim jest użycie kosmetyku na bazie wody np. zwykłego żelu myjącego. W moim przypadku był to żel, którego używam od wielu lat czyli La Roche Posay Effaclar. I tu kolejna, cenna uwaga od Charlotte – kosmetyki myjące, które się pienią są niekoniecznie bardziej skuteczne od tych, które tej piany nie tworzą. Sama jednak nie trafiłam jeszcze na produkt bez piany, który usunął mój makijaż w stu procentach. Dwuetapowe, azjatyckie oczyszczanie stosowałam rano i wieczorem przez 3 dni. Charlotte podkreśla, że poranne oczyszczanie jest równie ważne, ponieważ pozwala pozbyć się nagromadzonego sebum i pozostałości po produktach do nocnej pielęgnacji. 
Dlaczego wytrzymałam tylko 3 dni? Już po pierwszej nocy po zastosowaniu powyższego schematu na mojej skórze zaczęły pojawiać się małe krostki w okolicach czoła. Później było ich już tylko więcej, a stan mojej skóry uległ znacznemu pogorszeniu. Winą obarczam oczywiście olej kokosowy, którego użyłam do pierwszego oczyszczania. Później dałam jeszcze szansę olejowi rycynowemu oraz specjalnemu produktowi od Clinique na bazie oleju, ale niestety – sytuacja znów się powtórzyła. Fakt jest taki, że skóra po dwuetapowym oczyszczaniu jest naprawdę czysta, miękka i ukojona, jednak w moim przypadku był to tylko chwilowy efekt. Teraz wiem już na pewno, że moja alergiczna, wrażliwa i skłonna do powstawania nowych niedoskonałości skóra nie toleruje żadnych olejów w czystej postaci  i choć miałam już takie podejrzenia wcześniej, to ciekawość zwyciężyła. Mimo wszystko cieszę się, że dzięki wprowadzaniu nowych sposobów pielęgnacji jestem w stanie dobrze poznać swoją skórę i uniknąć wielu błędów w przyszłości, co nie zmienia faktu, że po tej “olejowej” przygodzie leczyłam cerę kilka tygodni.

pielegnacja-cery-kosmetyczna-hedonistkacharlotte-cho-sekrety-urody-koreanek
MASECZKI CAŁONOCNE
Maseczki “upiększające” podczas snu tzw. sleeping pack cieszą się w Korei ogromną popularnością. Charlotte Cho w swojej książce podkreśla, że skóra najlepiej regeneruje się właśnie w nocy i to między godziną 22:00, a 4:00 nad ranem. Nigdy nie używałam maseczek na całą noc, ale wizja takiego porządnego, całonocnego odżywienia była bardzo kusząca. Zaopatrzyłam się więc w dwie maseczki typu “sleeping pack”. Pierwszą z nich była maska marki Holika Holika Honey Sleeping Pack Acerola Blueberry, która dzięki zawartości miodu i wyciągu z czarnej jagody miała koić wszelkie zmiany zapalne, regulować wydzielanie sebum, zapobiegać powstawaniu nowych niedoskonałości, a ponad to nawilżać i zmiękczać skórę. Drugą maseczką była Missha Super Aqua Ice Tear, o działaniu kojącym, odżywczym i nawilżającym. Niestety obydwie maseczki mnie zawiodły. Miałam wrażenie, że po ich użyciu moja skóra jeszcze bardziej się przetłuszczała i takie całonocne maseczkowanie to dla niej zbyt wiele. Skóra o poranku była bardzo tłusta, lekko zaczerwieniona i swędząca. Poza tym po dwóch tygodniach takiego maseczkowania pojawiło się na niej mnóstwo zaskórników, których tak naprawdę pozbywam się do dziś. Aby moja cera była dostatecznie nawilżona i ukojona wystarczy jej zwykły krem na noc, a całonocne maseczkowanie ją ewidentnie przerosło. Niepotrzebnie kombinowałam, ale w moim przypadku zawsze wygrywa ciekawość. 

Muszę przyznać, że książkę “Sekrety urody Koreanek” przeczytałam jednym tchem i to z bardzo dużym zaciekawieniem. Dzięki niej do mojej rutynowej pielęgnacji weszły takie produkty jak esencje, toniki i maseczki w płachcie. Jeszcze bardziej doceniłam też moc złuszczania kwasami. Książka w prosty, a czasem nawet zabawny sposób motywuje do systematycznego dbania o swoją skórę. Dzięki kilku prostym radom nie będziemy robić tego po omacku i być może stanie się to dla nas nawet przyjemnością. Mimo wszystko musimy zwrócić uwagę na to, że Azjatki żyją w nieco innym klimacie, więc ich skóra może mieć też inne potrzeby. W mojej pielęgnacyjnej kosmetyczce znajduje się mnóstwo azjatyckich produktów, o których niedługo Wam napiszę, ale całonocnym maseczkom i olejom do demakijażu mówię nie.

Dziewczyny, dacie znać czy próbowałyście azjatyckich sposobów na piękną cerę i jak to się u Was sprawdziło. Czy w Waszej kosmetyczce są jakieś koreańskie produkty? 



_____________________

Snap 👉 hedonistkaaa

Przeczytaj także