Dziś luźny post i piszę go nieco w pośpiechu, gdyż za chwilę wsiadam do auta i jadę do rodziców na święta. Już nie mogę się doczekać żeby zobaczyć moich bliskich i spędzić z nimi trochę czasu. Chciałoby się powiedzieć “Thank God It’s Christmas!” 🙂 A Was zapraszam na przegląd tego, co ze sobą zabieram, a konkretnie mowa tu o kosmetykach kolorowych i pielęgnacyjnych. Ciekawe? To zapraszam do dalszej części dzisiejszego wpisu.
Zawsze, kiedy wybieram się na dłuższe wyjazdy, to pakuję wszystkie moje kosmetyki do Zoe Bag. Uwielbiam tą torbę, bo można w nią zapakować naprawdę dużo produktów, które są odpowiednio posegregowane i zabezpieczone przed uszkodzeniami. Poza tym sama torba nie jest ciężka i to czysta przyjemność móc się w coś takiego zapakować bez dodatkowych kosmetyczek, saszetek i woreczków. Zmieszczą się do niej zarówno moje kosmetyki do makijażu, jak i cała pielęgnacja. Można powiedzieć, że to taka duża kosmetyczka, a nie tylko torba dla wizażystów, więc jeśli często wyjeżdżacie, to na pewno się przyda.
Jadą ze mną najpotrzebniejsze pędzelki Zoeva i Hakuro, zalotka i grzebyczek do wyczesywania rzęs. Jeśli chodzi o makijaż oczu, to biorę tylko jedną paletkę Naked Chocolate, którą ostatnio trochę zaniedbywałam, a jest bardzo fajna. Odnalazłam w moich kosmetycznych zbiorach tusz do rzęs IsaDora Grand Volume i również go zabieram, bo będzie miłą odmianą po Loreal So Couture, do tego brązowy eyeliner i cielista kredka na linię wodną również od IsaDora. Obowiązkowo do podkreślania brwi MUFE Aqua Brow 25 i mała paletka z cieniami do brwi Ardell Brow Defining Palette. Do zakrywania niedoskonałości standardowo kamuflaż z Catrice i pod oczy L’oreal Match Perfection. Pewnie po zmianie wody moja cera zacznie się mocno przetłuszczać, więc zabieram dobrze matujący puder Kryolan Anti-Shine. Do tego bronzer Hoola, róż Hervana i rozświetlacz Watt’s Up od Benefit.
Jeśli chodzi o podkłady, to obecnie testuję dwie nowości. Pierwsza z nich to nowa wersja Estee Lauder Double Wear To Go w kolorze Sand. Taki też odcień najbardziej lubiłam, jeśli chodzi o stary Double Wear. Podkład jest zamknięty w ciekawym opakowaniu, które wskazuje, że może być to produkt kremowy lub pudrowy. Nic bardziej mylnego, bo to nadal podkład płynny, a wydobywa się go przyciskając mały guzik na opakowaniu.
Podkład jest raczej rzadki, ale ma zaskakująco dobre krycie, jak na taką konsystencję. Określiłabym go jako coś mniej ciężkiego, niż klasyczny DW, ale na pełną recenzję musicie jeszcze poczekać. Użyłam go zaledwie 2 razy. Drugim podkładem, który wezmę ze sobą jest Clinique Beyond Perfecting Foundation + Concealer. Ma to być podkład i korektor w jednym, więc zobaczymy jak się sprawdzi. Miałyście okazję go wypróbować?
Od lewej: konturówka Lovely Perfect Line 1, Clinique Pop 19 Party Pop, Clinique Pop 03 Cola Pop, Estee Lauder Pure Color Envy 250 Quiet Riot, Estee Lauder Pure Color Envy 240 Naughty Naive
Lubię zabierać ze sobą większą ilość pomadek, aby mieć wybór. Nigdy tak naprawdę nie wiem jak do końca będzie wyglądał mój makijaż i czasem żałowałam, że nie wzięłam ze sobą jakiejś konkretnej pomadki. Tym razem padło na dwie z Estee Lauder Pure Color Envy w odcieniu 240 Naughty Naive i 250 Quiet Riot. Obie są soczyste, gładko rozsmarowują się na ustach, nie wyglądają na nich sucho i są bardzo trwałe. Kolejne to pomadki Clinique Pop, zawierające w sobie wygładzającą bazę i kolor. Faktycznie zaraz po aplikacji usta od razu wydają się bardziej gładkie i miękkie. Bardzo lubię takie formuły, które optycznie wygładzają usta i nadają im większej soczystości. Biorę ze sobą tez konturówkę z Lovely w kolorze 1 i lekko barwiący balsam Benefit Posiebalm. To taki codzienny duet.
Jeśli chodzi o pielęgnację włosów, to biorę mój ulubiony szampon Babydream, do tego odżywkę aloesową z Natur-Vital, którą aktualnie stosuję. W ostatnim beGlossy znalazłam bardzo ciekawy olejek do ciała Mokosh o zapachu żurawiny i chcę go przetestować w formie olejowania na włosy. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo na ciało jest dla mnie zbyt lepki. Zabieram też Mythic Oil, którego data ważności powoli się kończy, więc chcę go zużyć. Obowiązkowo szczotka Tangle Teezer i gumeczka Invisibobble. Mała buteleczka płynu micelarnego z Dermedic powinna wystarczyć, krem pod oczy, który pojawił się w ostatnich ulubieńcach z Palmers i dwa kremy La Roche Posay – Hudraphase Legere pod makijaż oraz Effaclar H na noc. Co drugą noc nakładam na twarz także maść przepisaną przez dermatologa i jest to DUAC w żelu. Często dopominacie się w komentarzach o wpis na temat pielęgnacji mojej skóry i już niedługo się pojawi. Musze jednak wybrać się na jeszcze jedną wizytę do dermatologa, aby przepisał mi nowe leki. Wtedy będę mogła powiedzieć Wam więcej o całej kuracji. Nie mogło tu zabraknąć też ulubionego żelu do mycia L’occitane Pierre Herme i kremu do rąk Yves Rocher Expert Reparation, o którym również pisałam Wam w ulubieńcach miesiąca. Pod pachy sztyft Lady Speed Stick, za którym wyjątkowo nie przepadam i nowy zapach, a mianowicie mgiełka Origins Ginger Essence. Połączenie cynamonu, bergamotki oraz cytrusów i muszę przyznać, że ten zapach ewidentnie przypomina mi woń klasycznego piwa Gingers. Jest to wyjątkowo świąteczna kompozycja, ale nie pachnie cynamonem w taki oczywisty sposób. Na skórze mgiełka utrzymuje się bardzo długo i pokazuje z czasem różne, aromatyczne oblicza.
***
Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Pasta do zębów, szczoteczka i płatki kosmetyczne na szczęście są na miejscu 🙂 Pakuję jeszcze ostatnie ubrania i ruszam w drogę. Dajcie znać czy zostajecie na święta w domu czy również gdzieś się wybieracie. Oczywiście jeśli macie jakieś pytania, to śmiało piszcie. Chętnie odpowiem! Obserwujcie mnie na Instagramie – tam jestem codziennie 🙂
Zapraszam na mój Instagram @kosmetycznahedonistka
↓↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓↓