Maltańczyki wymagają specjalnej pielęgnacji swoich włosów. Jednym z elementów tej pielęgnacji jest nakładanie lanoliny, która wspaniale dociąża włos i sprawia, że jest mięciutki, gładki, lśniący oraz przestaje się puszyć. Czym jest lanolina? To naturalny wosk, który pochodzi od owiec. Ich gruczoły łojowe odkładają warstwę naturalnego tłuszczu czyli lanoliny, aby chronić je przed wpływem środowiska zewnętrznego. Lanolina zwana jest tłuszczopotem, ale bez obaw – ta kosmetyczna nie ma praktycznie żadnego zapachu. To coś o konsystencji wosku, ale po ogrzaniu w dłoniach można ją dobrze rozsmarować na skórze lub włosach. Lanolina jest od lat wykorzystywana w kosmetyce i stanowi składnik wielu kremów czy balsamów. Fantastycznie radzi sobie z przesuszonymi miejscami na skórze, pękającymi ustami czy twardymi skórkami wokół paznokci. To sprawia, że naprawdę warto mieć ją w swojej kosmetyczce! Okazuje się, że można jej używać także w pielęgnacji włosów i muszę przyznać, że jestem zaskoczona jak fantastycznie dociąża i wygładza moje włosy, które przechodziły mały kryzys. Dzięki lanolinie w końcu wróciły do swojej miękkości, bo przez to koszmarne ogrzewanie, noszenie czapki oraz zmienną pogodę były sztywne i szorstkie. Miałam wrażenie, że olejowanie to już dla nich za mało i potrzebowałam czegoś więcej. Podczas codziennej pielęgnacji Astona (mojego maltańczyka) pomyślałam, że skoro lanolina tak świetnie wpływa na jego włos, to może i u mnie się sprawdzi. To był strzał w dziesiątkę!
JAK CZĘSTO?
Lanolina zmywa się z włosów nieco trudniej, niż olej, więc może siłą rzeczy trochę obciążać włosy. Dla mnie to plus, bo aktualnie lubię efekt dociążonych, super mięciutkich włosów jak u dziecka. Mam wrażenie, że potrzebowały tego składnika, żeby odżyć i przestać się puszyć oraz elektryzować. Dodam, że moje włosy zareagowały na lanolinę tak, jak przed laty na pierwsze olejowanie i fajnie było sobie przypomnieć ten moment. Używam jej aktualnie raz w tygodniu, a w pozostałe dni przed myciem nakładam oleje. Myślę, że już na stałe zagości w mojej rutynowej pielęgnacji. Poza tym jest tak uniwersalna, że zawsze stoi na moim stoliku nocnym. Smaruję nią także usta czy skórki wokół paznokci.