Nie podlega wątpliwości, że kosmetyki zostały wymyślone ku uciesze kobiet. Mają umożliwiać zachowanie odpowiedniej higieny, prowadzić do rozwiązania danego problemu, ułatwiać i uprzyjemniać codzienne czynności, ale w gruncie rzeczy mają nam poprawiać samopoczucie. Istnieją jednak takie wady, które skutecznie zniechęcają mnie do danego kosmetyku. Co mnie najbardziej irytuje w kosmetykach? Koniecznie napiszcie w komentarzach czego Wy nie lubicie, a ja zapraszam do dalszej części posta.
________
Na rynek wchodzi produkt, który zaraz opanowuje cały internet. Na każdym blogu wisi recenzja i głównie są to opinie pozytywne. Kosmetyk pojawia się w wielu ulubieńcach i w końcu decyduję się zamówić go w sieci, ponieważ stacjonarnie jest wciąż wykupywany. Po odebraniu przesyłki sprawdzam skład i co? Na jednym z pierwszych miejsc znajduje się parafina, która zawsze mocno podrażnia moją skórę. Zwykle w przeciągu kilku godzin pojawiają się na niej mniejsze i większe wypryski, które goją się tygodniami. Zazdroszczę osobom, którym parafina absolutnie nie szkodzi, bo mają szerszy wybór, jeśli chodzi o kosmetyki. Niestety ten składnik znajduje się w większości produktów, określanych mianem “bezpiecznych”, ba, nawet “niekomedogennych” czyli potencjalnie nie powodujących powstawania zaskórników. Parafina często określana mianem oleju mineralnego jest upychana do naprawdę wielu kosmetyków, począwszy od kremów do twarzy, przez podkłady, pudry, a skończywszy na balsamach do ciała. Jest to jeden z najtańszych “nawilżaczy”, dlatego producenci chętnie korzystają z jego dobrodziejstw i wrzucają do składu swoich kosmetyków. Nawilżenie jest oczywiście pozorne, ponieważ parafina tworzy jedynie warstwę na skórze i zapobiega odparowywaniu wody. Nie jest to prawdziwe nawilżenie, które możemy uzyskać za pomocą innych substancji takich jak olejki czy masło shea. Często muszę rezygnować z bardzo dobrze zapowiadającego się produktu z uwagi na parafinę w składzie. Ostatnio nawet chciałam sięgnąć po popularny, droższy balsam do ciała zapobiegający rozstępom, ale po przeczytaniu składu zrezygnowałam. Najbardziej jednak rozczarowuje fakt, że parafina znajduje się nawet w produktach aptecznych, do których osobiście mam duże zaufanie. Wniosek jest jeden – ufaj i sprawdzaj.
ZBYT MIĘKKIE LUB ZBYT TWARDE OPAKOWANIE PRODUKTÓW
________
Stoję pod prysznicem, albo myję włosy z głową pochyloną w dół. Mam mokre, śliskie ręce. Próbuję wycisnąć szampon lub odżywkę z opakowania, ale jest tak miękkie, że cały produkt wylewa się z niego przy najmniejszym ucisku. Albo odwrotna sytuacja – opakowanie jest tak twarde, że nawet obiema rękami nie da się wydobyć zawartości. Do tego dochodzą jeszcze mokre, śliskie ręce, które wcale nie ułatwiają sprawy. Mam kilka takich cudowności pod prysznicem i ostatnio wpadłam po prostu na pomysł, że przeleję zawartość do opakowania z pompką. Nie ma sensu się torturować przy każdym myciu. Dlatego byłoby bardzo fajnie, gdyby producenci kosmetyków zwrócili na to uwagę i dostosowali gęstość produktu do rodzaju opakowania.
BRAK NAZWY/NUMERU KOLORU
________
Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy kupujecie świetną pomadkę, której kolor wyjątkowo się Wam podoba. Podczas odpakowywania produktu wyrzucacie do śmieci tekturowe opakowanie, na którym to była umieszczona nazwa/numer koloru. Później szukacie na pomadce jakiegoś oznaczenia, bo np. ktoś zapytał o to jaki odcień pomadki macie na ustach, ale najzwyczajniej go tam nie ma (a Wasz chłopak wyjątkowo zdążył już wynieść śmieci, gdzie było tekturowe opakowanie z nazwą).
Często nazwy znajdują się na opakowaniach, ale niestety po jakimś czasie znikają. Są tak słabo nadrukowane, że się ścierają. Taką sytuację można często spotkać w przypadku pędzli (np. Hakuro) i to naprawdę mocno utrudnia zidentyfikowanie danego modelu np. w przypadku, kiedy chcemy ponownie zakupić ten sam pędzel.
Nazwy często znajdują się też na nalepkach z kodem kreskowym, który ja lubię zrywać, bo to dla mnie bardzo szpeci dane opakowanie. Brak możliwości odnalezienia nazwy i numeru koloru produktu jest bardzo irytujące.
CIEMNIEJĄCY PODKŁAD LUB BRAK JASNEGO ODCIENIA W GAMIE PODKŁADÓW
________
Polki mają raczej jasną, a nawet bardzo jasną cerę. Tym bardziej dziwi fakt, że w gamie podkładów, które znajdziemy w drogeriach nie ma wystarczająco jasnego produktu. Osoby z bardzo jasną cerą są niejednokrotnie skazane na jakiś podkład, który nie do końca pasuje im pod względem właściwości, ale ma za to odpowiednio jasny odcień. Wszak nie ma nic gorszego, jak zbyt ciemny podkład. O ile zbyt jasny może jeszcze jakość ujść i na pewno można to skorygować pudrem lub bronzerem, o tyle za ciemny podkład jest wielką, makijażową wpadką, którą trudno skorygować.
Drugi, bardzo często spotykany problem, to podkład ciemniejący, pomarańczowy lub zbyt różowy. Każdy podkład u mnie ciemnieje, ale jeden robi to w większym stopniu, a drugi bardzo minimalnie. Szkoda, że tak się dzieje, bo to czasem potrafi nieźle zaskoczyć nas w ciągu dnia. Zbyt pomarańczowy lub zbyt różowy podkład również jest irytującym problemem. Nie potrafię zliczyć ile razy widziałam młode dziewczyny z różowymi, przechodzącymi w pomarańcz twarzami, które do tego odcinały się od szyi. Myślę, że to nie jest trudne, aby wypuścić na rynek odcień neutralny bez tych niepożądanych pigmentów.
NOWE WERSJE PRODUKTÓW
________
Kurczę, dlaczego tak jest, że jeśli jakiś kosmetyk jest dobry, to producent “ulepsza” jego recepturę i w rezultacie nie działa już tak dobrze? Mogę wymienić naprawdę mnóstwo takich przykładów! Pamiętacie, jak bardzo zachwalałam konturówki z Essence Lip Liner? Były to jedne z najtrwalszych i najlepszych kredek do ust jakie miałam. Mogły spokojnie konkurować z wysoko półkowymi produktami tego rodzaju. Niestety, kilka dni temu kupiłam nową wersję tej kredki i można ją rozpoznać po jednolitej zakrętce w kolorze kredki (wcześniej zakrętka była srebrna). Formuła konturówki jest już zupełnie inna – tępa i trudno się nią maluje. We wcześniejszej wersji doceniałam kremowość kredki i jej świetną trwałość. Być może “ulepszone” konturówki przypadną Wam do gustu, bo nie twierdzę, że są złe. Jednak nie podlega wątpliwości, że inaczej się nimi maluje i ta zmiana mnie rozczarowała.
___________
A co Was denerwuje w kosmetykach? Co jest dla Was najbardziej rozczarowujące?
ZAPRASZAM NA MÓJ INSTAGRAM! @kosmetycznahedonistka
↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓