Dziś mam przyjemność wystartować na blogu z nową serią postów, którą nazwałam spontanicznie “Beauty Book”. W cyklu publikacji z tej właśnie serii znajdziecie szereg przydatnych i przede wszystkim praktycznych informacji na temat makijażu. W dzisiejszej notce postaram się Wam przybliżyć temat gąbek do makijażu. Porównam trzy najbardziej popularne gąbeczki i odpowiem na pytanie czy tak naprawdę warto w nie zainwestować. Jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do czytania dalej.

GĄBKA DO NAKŁADANIA MAKIJAŻU
____________
Lateksowe gąbeczki są już stosowane w aplikacji podkładów, baz i korektorów od dawna. Pamiętam, że sama kupowałam na Allegro duży blok takiej gąbki, którą później wycinałam w odpowiadający mi kształt. Nigdy nie rozprowadzam podkładu palcami, gdyż taka forma jest dla mnie mało wygodna, a poza tym produkt nałożony dobrą gąbką wygląda zupełnie inaczej. Struktura gąbki wciska podkład w pory wypełniając je i dzięki temu skóra sprawia bardziej gładkie wrażenie. Poza tym gąbka wpija nadmiar podkładu i nie otrzymujemy efektu “ciastka”. Gąbek możemy używać na sucho i wtedy uzyskamy największe krycie podkładu ale też można je zmoczyć i dokładnie wycisnąć przed aplikacją produktu. Taka metoda nanoszenia podkładu sprawi, że krycie będzie trochę mniejsze, natomiast produkt idealnie wtopi się w skórę. Moczenie gąbeczki jest najlepszym wyjściem, kiedy nie mamy cery problematycznej i chcemy uzyskać efekt świeżej, promiennej skóry, nie obciążonej nadmiernie fluidem.
Stosunkowo niedawno pojawiły się na rynku gąbeczki w jajowatym kształcie, które miały zrewolucjonizować pracę wizażystów oraz kobiet, które interesują się makijażem. Beauty Blender to gąbka, przed którą długo się broniłam. Kupowałam zatem jej odpowiedniki i mimo, że byłam bardzo zadowolona, to wciąż ciekawość nie pozwalała mi odpuścić kupna tej właśnie gąbeczki. Za chwilę napiszę Wam dlaczego warto zainwestować w BB i czym różni się od innych, nazwijmy to szczerze “podróbek”.

PORÓWNANIE TRZECH POPULARNYCH GĄBEK
____________
Na zdjęciu widzicie trzy dosyć popularne gąbeczki, których miałam okazję używać. Pierwsza z nich to Real Techniques Miracle Sponge. Jest największa ze wszystkich ale ma też najbardziej widoczną strukturę. Co to oznacza w praktyce? Podkład zaaplikowany tą gąbką nie będzie idealnie wtapiał się w skórę. Oczywiście nie mam tu na myśli smug czy widocznych granic podkładu, natomiast jesli już inwestować w gąbkę, to w taką, która nałoży produkt idealnie. Nie popadajmy też w skrajność, bo nie twierdzę, że gąbeczka jest zła. Na pewno zapewni lepsze krycie podkładu i bardziej wygładzony efekt, niż gdybyśmy zaaplikowały podkład palcami. Minusem tej gąbki jest to, że wpija dosyć dużo podkładu, a więc jest mało ekonomiczna w użyciu. Tak naprawdę kiedy nie użyłam po raz pierwszy Beauty Blendera, to byłam bardzo zadowolona z Miracle Sponge, więc jeśli wasz budżet jest ograniczony, to mogę polecić tą gąbkę.
Druga w kolejności to Syis Make-up Blender. Niestety muszę ponarzekać na tą gabkę, która wyraźnie miała imitować Beauty Blender ale niestety stanowi jego dokładne przeciwieństwo. Gąbką fajnie się gra w paletki (Badmintona) ale nie nałożymy nią w należyty sposób podkładu. Można ją też dać kotu do zabawy. Ja jestem z niej bardzo niezadowolona ale oczywiście zdania mogą być podzielone. Osobiście uważam, że jest bardzo twarda, zbita i podkład się po niej ślizga. Nie spełnia podstawowej funkcji czyli ładnego rozprowadzenia produktu w celu zapewnienia dobrego krycia i efektu “air brush”. A tego własnie oczekuję od gąbki. Nie mogę jej polecić.
Ostatnią gabeczką, z której jestem najbardziej zadowolona, jest Beauty Blender. Pewnie miałyście podobne wątpliwości zastanawiając się nad jej kupnem, bo cena jest niedorzecznie wysoka. Gąbka jest mięciutka, sprężysta i naprawdę wspaniale rozprowadza podkład, który dosłownie wtapia się w skórę nie pozostawiając po sobie śladu. Krycie można budować i gąbka nie wpija nadmiernej ilości produktu. Kiedy chcę uzyskać duże krycie, to najpierw nanoszę podkład na twarz robiąc kilka kropek, a następnie wkraczam z Beauty Blender-em i stempluję nim po buzi, rozprowadzając jednocześnie podkład do uzyskania jednolitego krycia. Są nieliczne momenty, kiedy moja cera jest w dobrym stanie i mogę pozwolić sobie na leciutkie krycie. Wtedy moczę Beauty Blender, odciskam dokładnie z wody i dopiero wtedy rozprowadzam nim podkład. Efekt to nieskazitelna cera z idealnie wtopionym makijażem bez smug, plam czy jakichkolwiek granic. Gąbkę piorę po każdym użyciu i nie uległa jeszcze zniszczeniu, co niestety przydarzyło mi się już w przypadku Real Techniques Miracle Sponge. Syis także ma ślady użytkowania – nie tylko uszkodzenia mechaniczne, ale także odbarwienie tworzywa.

Na zdjęciach poniżej widzicie jak gąbka Beauty Blender powiększa się po zmoczeniu. Staje się naprawdę duża i dzięki temu nakładam podkład bardzo szybko i sprawnie. Miracle Sponge również rośnie ale z każdym użyciem co raz mniej “wraca” do suchej, niewielkiej formy. Syis cały czas jest wielki i twardy.



CZY WARTO ZAINWESTOWAC W GĄBKĘ DO MAKIJAŻU?
__________
Moim zdaniem warto, a jeśli cenicie sobie w makijażu efekt świeżej i promiennej cery, to aplikacja podkładu gabką robi dużą różnicę. W przypadku Beauty Blendera to duży wydatek ale można go zakupić w dwupakach lub w promocji. W mojej ocenie jest to godna polecenia gąbka, w którą warto się zaopatrzyć, bo czasem szkoda czasu i pieniędzy na półśrodki i zamienniki.
Beauty Blender zakupicie TUTAJ klik, podobnie jak Miracle Sponge.
Jajko Syis było dostępne w czerwcowym ShinyBoxie.
I to tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że seria “Beauty Book” przypadnie Wam do gustu i wyniesiecie z niej sporo przydatnych informacji.



