Prowadzę bloga już ponad 2 lata i przez ten czas wiele zmieniło. Kiedyś nie byłam aż tak bardzo “online” i internet był dla mnie jedynie narzędziem do komunikowania się ze znajomymi oraz doraźnym źródłem informacji. Odkąd zaczęłam tworzyć swoje miejsce w sieci, to odkryłam zupełnie nowy świat, w którym dbanie o włosy nie kończy się tylko na nakładaniu drogeryjnej odżywki. Co prawda zawsze starałam się robić dla moich włosów to, co najlepsze, ale jednak takie prawdziwe “włosomaniactwo” okryłam dopiero w sieci. Podczas ostatnich, luźnych rozmów z koleżankami poruszyłam temat pielęgnacji włosów i widziałam w ich oczach spore zdziwienie, zaskoczenie, a może nawet przerażenie (?!). Szybko zdałam sobie sprawę, że dla osób mniej “wtajemniczonych” niektóre zabiegi pielęgnacyjne są po prostu dziwactwem, które zrozumie tylko prawdziwa włosomaniaczka. Jakie dziwactwa mam konkretnie na myśli? O tym w dalszej części dzisiejszego wpisu.
PŁYN DO HIGIENY INTYMNEJ
___________
Kiedy podczas ploteczek z koleżankami powiedziałam, że myję od czasu do czasu włosy płynem do higieny intymnej, to zapadła dziwna cisza, a później padły pytania “…że co robisz? ” Przecież każda włosomaniaczka wie, że większość płynów do higieny intymnej zawiera kwas mlekowy, biorący udział w odbudowie ceramidów, które znajdują się we włosach. Ceramidy zapewniają włosom miękkość, odpowiednie nawilżenie, sprężystość i elastyczność, dlatego często są składnikami wielu masek i odżywek. Płyny do higieny intymnej z kwasem mlekowym świetnie oczyszczają włosy i skórę głowy, odblokowując ujścia gruczołów łojowych i eliminując wszelkie bakterie odpowiedzialne za stany zapalne. Dlatego warto używać takiego płynu również w pielęgnacji włosów, np. raz w tygodniu.
OLEJOWANIE
___________
Uwierzcie mi, że nie dla każdej kobiety temat olejowania włosów jest oczywisty. Ostatnio słyszałam, jak kasjerka w Hebe zaproponowała młodej dziewczynie olejek do olejowania. Ta zapytała “ale po co mam nakładać olej na włosy, jak i tak mam tłuste?”. Zresztą, spotkałam się z wieloma takimi sytuacjami, w których ktoś nie miał pojęcia o używaniu olejków w pielęgnacji włosów. Do tego po wytłumaczeniu o co chodzi, często słyszałam “i nie masz później brudnej poduszki?”, albo “nie budzisz się rano cała tłusta od oleju?”. Wygląda na to, że olejowanie dla niektórych nadal jest włosowym dziwactwem, które faktycznie zrozumie tylko włosomaniaczka.
ŚMIERDZISZ ROSOŁEM
___________
Mimo, że mój facet lubi rosół, to nie znosi go na mojej głowie, a kozieradka niestety tak właśnie pachnie. O wcierce z kozieradki pisałam Wam już
TUTAJ klik i wiele z Was wyraziło chęć dołączenia do wcierkowej akcji. Ciekawe czy polubiłyście zapach kozieradki i czy ktoś w Waszym otoczeniu ją wyczuł? Często bywa tak, że coś, co działa jest albo niedobre w smaku, albo właśnie nieprzyjemnie pachnie. Umówmy się, że wcierka z kozieradki na dłuższą metę śmierdzi i jej uciążliwy zapach zniesie tylko zdeterminowana włosomaniaczka.
SZCZOTKA Z DZIKA?
___________
Chyba nie osiągnęłam jeszcze takiego poziomu wtajemniczenia we włosomaniactwie, bo nigdy nie miałam szczotki z włosia , a konkretnie ze szczeciny dzika. Wiem jednak, że wiele z Was jej używa i dotąd słyszałam tylko dobre opinie na jej temat. Szczotka z włosia dzika ma sprawić, że włosy nie będą się elektryzowały, staną się puszyste, gładkie i uniesione u nasady. Taka szczotka nie drażni też skóry głowy w przeciwieństwie do plastikowych lub metalowych ząbków. Pewnie przyjdzie czas, że ją kupię i wcale nie będę zaskoczona, jeśli dla wielu z Was to dosyć dziwne akcesorium. Mam nadzieję, że prawdziwe włosomaniaczki to jednak zrozumieją 🙂
PUNKT ROSY
___________
Jeśli jesteście posiadaczkami włosów puszących się, to pewnie nie raz szukałyście informacji jak sobie z tym radzić. Przemierzając włosomaniaczkowy internet można trafić na coś takiego jak punkt rosy. Ciekawe w którym momencie się załamałyście, próbując zrozumieć definicję tego pojęcia. Mierzenie punktu rosy jest podobno istotne, aby odpowiednio dobrać codzienną pielęgnację włosów i nie narzekać później na ich puszenie. Muszę przyznać, że zrobiłam kiedyś mały eksperyment i we współpracy z moją domową stacją pogodową dokonałam pomiaru punktu rosy. Niestety mimo, że wdrożyłam odpowiednią pielęgnację na ten dany moment, to i tak włosy nie zareagowały odpowiednio i sprawdziła się moja typowa wersja pielęgnacji. Wiem jednak, że wiele z Was dobiera produkty pielęgnacyjne zgodnie z punktem rosy i jesteście bardzo zadowolone z efektów. I ja to rozumiem, tak jak każda włosomaniaczka.
PAPILOTY
___________
Jeśli jesteście prawdziwymi włosomaniaczkami, to pewnie rzadko lub wcale nie używacie lokówki czy prostownicy. Jednak od czasu do czasu chciałoby się mieć piękne, bujne loki i my, włosomaniaczki korzystamy z naturalnych metod kręcenia włosów np. śpiąc w gąbczastych papilotach, albo nawijając włosy na nawilżane chusteczki. Wiele z moich koleżanek zupełnie nie wyobraża sobie takich naturalnych metod kręcenia, bo to dla nich zbyt męczące, pracochłonne i w ogóle bez sensu, skoro jest lokówka, która nakręci włosy w kilka minut. Nawet ostatnio moja znajoma opowiadała, że w środku nocy zrywała te papiloty z włosów, bo uciskały ją w głowę i nie mogła spać. Cóż, ja tam wolę się trochę przemęczyć, zamiast używać lokówki. Co prawda, to bardzo wygodna i szybka metoda na piękne loki, ale jednak zbyt częste używanie stylizacji na ciepło nie jest dobre dla naszych włosów. Można byłoby to podsumować zdaniem: “chcesz być piękna, to cierp” i spanie w papilotach każda prawdziwa włosomaniaczka powinna wytrzymać.
___________
Czy są tu jakieś włosomaniaczki? Ujawnijcie się 🙂 Jakie Wy włosowe dziwactwa praktykujecie? Czy spotkałyście się kiedyś z określeniem “włosowariatka”? I przy okazji zapytam – jak Wam idzie stosowanie wcierek na zahamowanie wypadania i pobudzenie wzrostu włosów, o których pisałam
TUTAJ klik?
Jestem też na Instagramie @kosmetycznahedonistka
↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓