5 WPADEK JAKIE PRAWDOPODOBNIE POPEŁNISZ WYBIERAJĄC SIĘ NA PROMOCJĘ -55% W ROSSMANNIE.
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

-55% na kosmetyki do makijażu w Rossmannie? Można by rzec – znowu, ale pewnie znajdą się tutaj dziewczyny, które chciałyby uzupełnić swoje kosmetyczne zapasy. Aktualna promocja potrwa do 19 października i obejmuje wszystkie produkty kolorowe. Tytuł dzisiejszego posta jest trochę podchwytliwy, bo mam nadzieję, że dzięki kilku moim wskazówkom unikniecie wpadek, jakie sama często zaliczałam podczas tego typu akcji.



BRAK PLANU DZIAŁANIA
Pierwsza, fundamentalna zasada zakupów i to nie tylko tych na promocjach brzmi: “miej plan i się go trzymaj”. Kupowanie pod wpływem impulsu nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Na blogach trwa obecnie istny szał na posty w stylu “co kupić na promocji w Rossmannie” i sama często je dla Was przygotowuję. Pokazuję w nich produkty, które są w mojej ocenie godne uwagi i z których jestem zadowolona. Warto jednak zastanowić się, czy potrzebujemy kolejnej pomadki w odcieniu brudnego różu, albo nowej paletki, kiedy w kosmetyczce mamy pięć podobnych. Ja często łapałam się na tym, że wchodziłam do Rossmanna bez żadnej listy, co skutkowało zakupem nadprogramowych kosmetyków, a te niezbędne gdzieś mi umykały. Dlatego podczas takich promocji odpowiedni owcześnie przygotowuję swoją “wishlistę”i rezerwuję na zakupy określoną kwotę. Najlepiej wybrać konkretną sumę pieniędzy z bankomatu, bo płatność kartą potrafi człowieka niesamowicie rozbestwić. 
NIEUZUPEŁNIANIE ZAPASÓW
Kolejna wpadka, która poniekąd wynika z punktu pierwszego, ale warto się na niej szczególnie skupić. Doskonale rozumiem, że wizja testowania zupełnie nowych produktów jest niesamowicie kusząca. Nowy podkład, który ma być podobno drugą skórą, pomadka powiększająca usta o trzy rozmiary czy eyeliner wytrzymujący na powiekach 48h? Sama często łapię się na tym, że zamiast swoich sprawdzonych, ulubionych produktów kupuję jakieś wynalazki, które zazwyczaj (choć nie zawsze) są totalną wtopą. Zatem do Rossmanna na tego typu promocję idę przede wszystkim w celu uzupełnienia zapasów. Kupuję swój ulubiony podkład w sprawdzonym odcieniu, puder, pomadkę czy tusz do rzęs, a dopiero później rozglądam się za kolejnymi rzeczami z listy, które wpadły mi kiedyś w oko. 
KUPOWANIE NIEZAFOLIOWANYCH PRODUKTÓW
Możecie mi wierzyć lub nie, ale jestem jedną z tych osób, które nie otwierają pełnowymiarowych kosmetyków, aby sprawdzić, czy były użyte. Wyznaję taką wewnętrzną zasadę, by dotykać tylko testerów i fajnie, gdyby więcej kobiet myślało podobnie. Kto wie, może dzięki temu udałoby się kiedyś kupić nierozpaćkaną pomadkę czy niewyschnięty na wiór tusz? Aby jednak tego wszystkiego uniknąć, to staram się kupować produkty, które są po prostu zafoliowane. Coraz więcej producentów to robi i chwała im za to. Swoją drogą szkoda, że nadal wiele marek nie wsadza do swoich szaf testerów, bo dzięki temu mamy dokładnie to, o czym piszę. Kobietki nabrały złego nawyku otwierania pełnowymiarowych produktów, przez co trudno kupić “niemacany” kosmetyk. 

WYBIERANIE KOLORU PODKŁADU NA MIEJSCU
Nie ma chyba gorszej metody sprawdzania koloru podkładu, jak robienie tego bezpośrednio w Rossmannie, przy sztucznym oświetleniu. A jeśli wokół siebie mamy jeszcze milion ludzi dyszących nam przez ramię, to dochodzi jeszcze ta dziwna presja i kończymy ze świńskim podkładem w koszyku. Mimo, że przedstawiłam sprawę w dosyć przerysowany i humorystyczny sposób, to sama miewałam tego typu wpadki. Zawsze staram się wybierać kolor podkładu spoglądając na niego w świetle dziennym. Schemat działania jest prosty. Nakładam na dłoń kilka odcieni obok siebie i wychodzę z drogerii na dwór. Czasem nakładam trochę z dłoni na żuchwę, aby zobaczyć czy kolor pasuje do mojej szyi i czekam chwilę na ewentualną oksydację (ciemnienie podkładu). Dopiero wówczas decyduję się na zakup konkretnego produktu i mam pewność, że wybrałam właściwie. 
DZIKIE KOLORY
Co to są dzikie kolory? Takie, których na pewno nie będziemy używać. Powiedzenie, że “kobieta zmienną jest” oczywiście nadal obowiązuje, ale są pewne kolorystyczne rejony, w które żadna z nas nie lubi się zapuszczać. Ja na przykład w zasadzie nigdy nie noszę niebieskich czy zielonych cieni do powiek, bo wyglądam wówczas jak słynna pani Kleczkowska ze Złotopolskich. Nie zrozumcie mnie źle – są kobiety, którym takie odcienie najzwyczajniej w świecie pasują. Należą do nich brązowookie piękności, a ja do nich na pewno nie należę. Tak więc nie ma się co oszukiwać i na siłę kupować paletki czy pomadki w dzikich kolorach, które “może kiedyś się przydadzą”. Nie przydadzą się. Będą leżeć w otchłani Waszych toaletek przez 5 kolejnych lat. 
PRZEPŁACANIE
Niestety, promocje w Rossmannie mają to do siebie, że często te same produkty możemy kupić w drogeriach internetowych znacznie taniej i to ponosząc już nawet koszt przesyłki. Już niebawem napiszę Wam o tym gdzie zaopatruję się w moje ulubione kosmetyki w okazyjnych cenach. Czasem jednak nie mamy ochoty na czekanie, szperanie w sieci i ten cały, żmudny proces zakupów online, więc z czystej wygodny ulegamy stacjonarnym promocjom. A to błąd, bo przepłacamy.

Dziewczyny, a jakie są Wasze największe, zakupowe wpadki?
Zapraszam na mój Instagram @kosmetycznahedonistka
Snap 👉 hedonistkaaa


Przeczytaj także