Zimą mam nieco inne sposoby na dbanie o urodę. Kiedy na zewnątrz panuje niska temperatura, a okres grzewczy trwa w najlepsze, to pojawia się kilka typowych problemów ze skórą i włosami. Jak sobie z nimi poradzić? W dzisiejszym wpisie poznacie 5 skutecznych zasad mojej zimowej pielęgnacji, którymi kieruję się od kilku lat. Jeśli chcecie je poznać, to zapraszam do dalszego czytania.
➤ KONSYSTENCJE ŻELOWE ZAMIENIAM NA KREMY
____________
Jako posiadaczka cery mieszanej w kierunku tłustej nie potrzebuję dodatkowego natłuszczania zimą. Moja skóra o każdej porze roku “powleczona” jest taką oleistą warstewką, która sprawia, że rzadko mam odczucie samoistnej suchości, czy napięcia. Natomiast ze względu na kwasowe kuracje złuszczające, którym poddaję się każdej jesieni i zimy oraz stosowanie retinoidów, jestem zmuszona nieco zmodyfikować swoją pielęgnację. Skóra jest wówczas bardziej bezbronna i pozbawiona swojej naturalnej ochrony. Od lat kieruję się zasadą zmiany konsystencji czyli rezygnuję z wszystkich żelowych formuł, które uwielbiam latem (np. Clinique Moisture Surge Extended Thirst Relief ) na rzecz bardziej bogatych konsystencji (ten sam krem, ale w wersji Skin Fortifying Hydrator). Innym przykładem jest też krem z La Roche Posay Hydraphase Intense Legere, który lubię latem, a zimą częściej wybieram wersję Riche. Aktualnie wiele marek ma w swojej ofercie dwie wersje tego samego produktu – lekką i bogatą. Lekkie i żelowe są zwykle tworzone na bazie wody i świetnie sprawdzają w okresie letnim. Nie obciążają skóry, koją i odświeżają. Natomiast zimą najlepiej wybierać produkty o konsystencjach kremowych, bo są po prostu bardziej nawilżające i posiadają składniki chroniące skórę przed szkodliwym działaniem niskiej temperatury.
➤ NATŁUSZCZAM OKOLICĘ POD OCZAMI
____________
Jedynym nadmiernie przesuszającym się miejscem na mojej twarzy jest okolica pod oczami. Zimą lubię ją mocno natłuścić i np. na noc nakładam swój ulubiony krem, a dodatkowo po jego wchłonięciu nanoszę odrobinę bezbarwnej wazeliny kosmetycznej lub maści tranowej (pisałam o niej tutaj klik). To tworzy swego rodzaju okład/opatrunek, który umożliwia kremowi jeszcze lepsze wchłonięcie i zabezpiecza odparowywaniu wilgoci.
W dzień moim małym trikiem jest nałożenie niewielkiej ilości balsamu do ust Tisane właśnie pod oczy, a dopiero później nanoszę tam korektor i przypudrowuję. Wcześniej używałam jedynie kremu na dzień, ale przy większych mrozach moja skóra pod oczami mocno się marszczyła, a korektor zbierał w załamaniach tworząc nowe zmarszczki. Trik z balsamem Tisane bardzo mnie zaskoczył, bo skóra wygląda w tej okolicy dobrze przez cały dzień i nie odczuwam też dyskomfortu związanego z przesuszającym działaniem korektora.
➤ PIJĘ OLEJ LNIANY I SIEMIĘ LNIANE
____________
Z moich obserwacji wynika, że kiedy przestaję pić olej lniany i napar z siemienia, to skóra zaczyna reagować w bardzo negatywny sposób. Wydziela jeszcze większą ilość sebum, zaczynają się problemy z podrażnieniem, a okolica pod oczami jest jeszcze bardziej przesuszona. To samo w przypadku skóry głowy – zaczyna się mocno przetłuszczać, swędzieć, co oczywiście negatywnie wpływa na włosy. Dlatego też kuracje olejem powtarzam bardzo regularnie, minimum 3-4 razy do roku. Aktualnie piję olej lniany, o którym pisałam tutaj klik, a kiedy nie mam ochoty na olej, to zaparzam 3-4 łyżeczki siemienia lnianego.
➤ UŻYWAM ODŻYWKI BEZ SPŁUKIWANIA
____________
Jeśli zimą nie macie problemów z elektryzowaniem się włosów, to jesteście prawdziwymi szczęściarami! Znam tylko jedną maskę, po której moje włosy nie elektryzują się i są fantastycznie dociążone – to Macadamia Natural Oil Deep Repair Masque. W pozostałych przypadkach zawsze muszę użyć odrobiny odżywki bez spłukiwania, aby uniknąć tego problemu. Wystarczy dosłownie kilka psiknięć odżywki na dłonie, a następnie delikatne rozprowadzenie na powierzchni włosów. Najlepiej zrobić to na zakładkę czyli nałożenie po umyciu i osuszeniu włosów ręcznikiem (włosy będą się wtedy o wiele lepiej rozczesywały), a następnie już na suche, po użyciu suszarki. Moja ulubiona odżywka b/s, to od lat Schauma Krem i Olejek, ale zauważyłam, że jest dosyć trudno dostępna. Ja kupuję ją w supermarketach.
➤ UNIKAM GLICERYNY W KREMACH DO RĄK
____________
Od kiedy pamiętam borykałam się z problemem nadmiernego przesuszenia dłoni zimą. Skóra potrafiła pękać, swędzieć i była mocno zaczerwieniona. Pomagała mi jedynie maść z witaminą A i do dziś jest moim ulubionym, zimowym produktem na tego typu problemy. Stosunkowo niedawno dowiedziałam się, że przyczyną moich problemów mogła być gliceryna obecna w składach wielu “zimowych” kremów do rąk! Gliceryna pod wpływem niskiej temperatury zaczyna twardnieć i może prowadzić do pękania skóry. Całkiem możliwe, że to ona była głównym winowajcą, więc teraz uważnie przyglądam się składom. Na zimę wybieram kremy marki Ziaja, bo właśnie w jej asortymencie możemy znaleźć produkty bez gliceryny. Niezastąpiona jest też stara, poczciwa maść z witaminą A.
A czy Wy kierujecie się jakimiś specjalnymi zasadami, jeśli chodzi o zimową pielęgnację?