Dziś przygotowałam dla Was małe zestawienie moich absolutnie ulubionych, zimowych kosmetyków, które mam nadzieję również i Wam przypadną do gustu. Będzie o moim ukochanym, nawilżającym kremie pod makijaż, najlepszym peelingu enzymatycznym, masce, którą stosuję po kwasach, a także o czymś na zaskórniki i na spierzchnięte usta. Ciekawe? To czytajcie dalej!
Zima to dla mojej skóry zazwyczaj bardzo trudny czas, więc totalnie zmieniam swoją pielęgnację i szukam kosmetyków, które pomogą mi przez niego bezboleśnie przejść. Mam kilka swoich “pewniaków” o których chciałabym Wam dzisiaj wspomnieć. Być może sprawdzą się również u Was?
NAJLEPSZY KREM POD MAKIJAŻ FRIDGE BY YDE 1.7 STRAWBERRY BLOOM
Jako posiadaczka cery mieszanej od zawsze miałam niemały problem z odnalezieniem odpowiedniego kremu pod makijaż. Z tych matujących już dawno wyrosłam. Owszem, początkowo dają wrażenie suchej, idealnie przygotowanej na nałożenie makijażu skóry, ale to tylko pozory. Po każdym, typowo matującym kremie moja cera była jeszcze bardziej przesuszona, co skutkowało zwiększeniem wydzielania sebum i powstawaniem nowych niedoskonałości. Z kolei te mocno nawilżające nie zawsze “dogadywały się” z podkładem, przez co albo szybko ciemniał, albo się rolował. Najgorsze było jednak szybkie przetłuszczanie skóry, przez co wiele kremów już po pierwszym użyciu lądowało u mnie w koszu. Nie macie pojęcia ile produktów pod makijaż już przetestowałam i jak wiele razy przeklinałam w myślach swoją skórę, o wszystko ją obwiniając. Mam koleżanki, które nawet z kremu Nivea są zadowolone i nie muszą przejmować się składami, bo ich cery są po prostu normalne. Moja od zawsze sprawiała mi mnóstwo problemów, ale w końcu mogę odetchnąć z ulgą, bo znalazłam idealny krem pod makijaż na ten zimowy czas. Jest nim produkt marki Fridge by yDe 1.7 strawberry bloom. W kosmetykach tej marki zakochałam się już kilka miesięcy temu i jeśli macie ochotę, to zerknijcie do ulubieńców czerwca (tutaj klik). Już w okolicach października postanowiłam przetestować coś, co było często polecane przez moje ulubione blogerki czyli 1.7 strawberry bloom. To już moja druga buteleczka tego produktu, który stał się moim bezapelacyjnym ulubieńcem pod makijaż. Jest lekki, dobrze się rozprowadza i świetnie współgra z moim podkładem. Nie zapycha, a skóra po zmyciu makijażu jest wspaniale ukojona, czego zawsze brakowało mi testując inne produkty tego typu. Krem ma w składzie między innymi tłoczony na zimno olej z pestek truskawek, olej ryżowy, masło kakaowe oraz masło shea. Działa nawilżająco, przeciwzmarszczkowo, uelastyczniająco i redukuje przebarwienia. Trzeba go trzymać w lodówce, bo to produkt świeży i wegański, który powinno się zużyć w ciągu 2,5 miesiąca. Nakładanie go każdego ranka to dla mnie prawdziwa przyjemność, bo dzięki temu, że jest chłodny dodatkowo zmniejsza wszelkie opuchnięcia i “budzi” skórę do życia. Jeśli szukacie naprawdę dobrego kremu na dzień o działaniu nawilżającym i przeciwzmarszczkowym, to polecam go Waszej uwadze. Pozostawiam Wam link do niego tutaj klik.
POGROMCA SUCHYCH SKÓREK CZYLI PEELING ENZYMATYCZNY I WANT DEEP PEELING GEL
Nie mogę uwierzyć, że kiedyś naprawdę nie lubiłam tego produktu i o ile dobrze pamiętam, to umieściłam go nawet we wpisie z kosmetycznymi bublami. Stał sobie samotnie w mojej szafce łazienkowej, do momentu, gdy skończyły mi się wszystkie peelingi enzymatyczne, a potrzebowałam na szybko pozbyć się suchych skórek. Nie chciałam tego robić “mechanicznie” za pomocą mojej Luny, czy też peelingów ziarnistych, bo aktualnie przechodzę kurację kwasami i to mogłoby pogłębić podrażnienie. Peelingowi z I Want dałam ostatnią szansę i z totalnego rozczarowania stał się moim ulubieńcem, po którego sięgam co drugi dzień. Jak działa? Nakładam go na suchą, umytą skórę, a następnie zaczynam masować. Nie ma żadnych drobinek, bo to peeling enzymatyczny, ale to, co dzieje się ze skórą po kilkunastu sekundach jest niesamowite. Naskórek zaczyna się rozpuszczać, rolować i w ekspresowym tempie pozbywamy się wszelkich, suchych skórek czy przesuszonych miejsc, które nieestetycznie wyglądają pod podkładem. Kiedyś ten produkt powodował u mnie podrażnienie, zaczerwienienia i obserwowałam zwiększone przetłuszczanie cery. Aktualnie nic takiego się nie dzieje, a ja jestem zachwycona tym jak wspaniale wygładza skórę. Deep Peeling Gel zakupicie w drogeriach Hebe.
NA SPIERZCHNIĘTE, PĘKAJĄCE USTA I PRZESUSZONE SKÓRKI PAZNOKCI : LINOMAG I TISANE
Przejdźmy teraz do pielęgnacji ust i tutaj jak co roku mam dwóch ulubieńców. Po pierwsze Linomag, czyli maść, która fantastycznie nawilża usta i koi wszelkie podrażnienia. Jeśli macie problem z suchymi, pękającymi kącikami, to Linomag poradzi sobie z tym problemem i to prawdopodobnie w ciągu jednej nocy. Używam go w zasadzie na każde, ekstremalnie przesuszone miejsce na skórze i muszę przyznać, że nie ma nic lepszego. Sprawdza się też nałożony grubą warstwą na paznokcie po ściągnięciu hybryd. Wspaniale na odżywia i wzmacnia. To bardzo tłusta, treściwa maść o niezbyt przyjemnym zapachu, więc jeśli mam ochotę na coś bardziej “znośnego”, to sięgam po Tisane w słoiczku. Ten produkt to już klasyk i używam go od kilkunastu lat! Pięknie nawilża każde, przesuszone miejsce na skórze, a na ustach sprawdza się wręcz wzorowo. Zdradzę Wam też, że Tisane nakładam na przesuszone skórki w okół paznokci – od razu sprawia, że dłonie wyglądają na bardziej zadbane. To mój absolutny “must have” na zimę i zawsze mam go w swojej torebce. Zarówno Tisane, jak i Linomag kupicie w aptekach.
MASKA PO KWASACH BIELENDA
To moja absolutnie ulubiona maska, której używam po zabiegach z kwasami. Aktualnie chodzę na peelingi glikolowe, które co prawda nie są tak skuteczne, jak peeling TCA, ale za to nie wymagają zaszycia się w domu na 7 dni. Z tą właśnie maską chodzę do swojego gabinetu kosmetycznego, bo nie chcę, aby kosmetyczka nakładała mi inny produkt. Wielokrotnie zdarzało się już, że zaraz po zabiegu kwasami nakładano mi maski innych marek i moja cera reagowała na to fatalnie. Ta z Bielendy fantastycznie koi wszelkie podrażnienia, nawilża, natłuszcza i przede wszystkim nie zapycha. Używam jej w ciągu kilku dni po peelingu kwasowym. Maskę kupuję zazwyczaj na Allegro lub w sklepach z różnymi, profesjonalnymi produktami pielęgnacyjnymi. Ostatnio widziałam ją nawet w sklepach fryzjerskich.
NA NIEDOSKONAŁOŚCI: LA ROCHE POSAY EFFACLAR DUO (+)
Co drugi dzień, na noc nakładam stary, dobry Effaclar DUO (+), do którego wróciłam po latach rozłąki. To produkt, który mogę śmiało stosować nawet podczas kuracji kwasami, bo nie pogłębia podrażnienia, a przy okazji pomaga uspokoić moją cerę i walczy z niedoskonałościami. Może być też stosowany jako baza pod makijaż i czasem tak go używam, niemniej jednak w dzień aktualnie stawiam na totalne nawilżanie (wcześniej wspomniany krem Fridge). Jeśli macie jeszcze jakieś niewielkie problemy z zaskórnikami, a także nadmiernym przetłuszczaniem cery, to polecam. Jako uzupełnienie pielęgnacji cery problematycznej z pewnością się sprawdzi. Dostępny w aptekach – ja zazwyczaj kupuję go w Super Pharm.
Dziewczyny, a jakie są Wasze ulubione kosmetyki, po które sięgacie zimą? Pochwalicie się swoimi faworytami?
_____________________________