Przyznaję – jestem nałogową gadżeciarą. Najbardziej cieszą mnie jednak takie gadżety, na które natknę się przypadkowo, zupełnie nie mając w planach ich kupna. Dziś pokażę Wam kilka z nich, bo okazały się naprawdę przydatne, więc jeśli jesteście ciekawe, to wskakujcie do dalszej części dzisiejszego wpisu.
Wizyty w drogerii zawsze kończą się u mnie tak samo. Jestem typem szperaczki i lubię przeszukiwać drogeryjne półki w poszukiwaniu jakichś ciekawostek, które mogłabym w pewien sposób wykorzystać. Oczywiście zdarza się, że dany gadżet okazuje się totalnym niewypałem, ale zazwyczaj odkrywam coś fajnego. Tak było w przypadku mini atomizera do perfum, o którym napiszę dalej.
Pewnie większość z Was kojarzy atomizery Travalo, które jakiś czas temu robiły szał w internecie. To takie małe buteleczki, do których możemy przelać swoje perfumy z dużych butelek. Posiadam mnóstwo perfum w ogromnych, ciężkich flakonach, których nie mam ochoty dźwigać w swojej torebce lub w ogóle się do niej nie mieszczą. Świetnym rozwiązaniem jest wówczas taki malutki atomizer, do którego można łatwo wpompować swój ulubiony zapach. Jest niewielki i lekki, więc mieści się do każdej mojej torebki, a nawet do kieszeni. Już od dawna nosiłam się z zamiarem zamówienia w sieci tego gadżetu, aż w końcu natrafiłam na niego w Rossmannie. Co prawda nie jest to oryginalny Travalo, ale rewelacyjnie spełnia swoją funkcję, więc nie ma sensu przepłacać. Ja za ten gadżet zapłaciłam około 20 złotych w Rossmannie, a jeśli chciałybyście go odszukać, to znajduje się na półce z pojemniczkami na kosmetyki. Minusem jest to, że jeśli wpompujecie do niego jeden zapach, to nie da się go już stamtąd całkowicie usunąć, więc kolejne dodane tam perfumy mogą pachnieć inaczej. Jest to też pewien plus, bo można zmieszać swoje dwa ulubione zapachy i stworzyć własną kompozycję!
Kolejnym gadżetem, bez którego aktualnie nie wyobrażam sobie nakładania sztucznych rzęs jest pęseta/aplikator marki Ewa Schmitt Boutique. Wcześniej nie widziałam jej na Rossmannowskich półkach i również miałam ochotę zamówić coś takiego w sieci. Faktycznie bardzo ułatwia przyklejenie i dociśnięcie sztucznych rzęs na pasku do linii naturalnych rzęs. Dzięki takiemu aplikatorowi można zrobić to szybko oraz precyzyjnie i jest to znacznie łatwiejsze, niż zwykłą pęsetą czy palcami. Cena tego gadżetu to około 13 zł.
Następne znalezisko z Rossmanna to taki plastikowy organizer z przegródkami, który można wykorzystać do wielu rzeczy. Ja akurat lubię tam przechowywać biżuterię, której mam naprawdę mnóstwo i w moim organizerze z Muji nic się już nie zmieści. To bardzo fajne rozwiązanie do przechowywania i transportowania pierścionków, kolczyków lub innych drobiazgów, które mogą się łatwo zgubić. Myślę, że taki organizer przyda się także do sztucznych rzęs, a ja wykorzystuję go także do przechowywania kart pamięci na których trzymam zdjęcia i filmy. Pudełko kosztowało około 8 zł w Rossmannie.
I na koniec coś, co skusiło mnie do zakupu swoim wyglądem, a mianowicie małe pudełeczko w kształcie ciasteczka. Do czego mi służy? Wrzucam je do torebki i w ciągu dnia chowam tam kolczyki, które zwykle ściągam, a to dlatego, że po kilku godzinach od ich założenia zawsze pojawia się u mnie ból uszu. I nie ma znaczenia, czy są to kolczyki ze złota/srebra/sztuczne – tak już mam, szczególnie zimą 🙂 Zazwyczaj gubiły się gdzieś w czeluściach mojej torebki, a to małe pudełeczko pozwala mi je okiełznać. Chowam tam też czasem sztuczne rzęsy lub kępki. Myślę, że sprawdzi się także do przechowywania np. tabletek. Cena takiego pudełeczka to około 3 zł w Rossmannie (są różne kolory).
Czy są tu jakieś gadżeciary? 🙂 Dajcie znać czy coś wpadło Wam w oczko!