Dziś kolejny wpis z niedzielnego cyklu kwarantannowych hitów tygodnia. Wiem – obiecałam, że taki wpis będzie się pojawiał w każdą niedzielę, ale w zeszłą nie miałam weny, jeśli chodzi o pisanie. Takie kryzysy dopadają i mnie. Wtedy nie mam siły i ochoty na tworzenie jakichkolwiek treści oraz pojawianie się w Social Mediach. Na szczęście to minęło i dziś mam dla Was kolejną porcję inspiracji. Ostatnio moją kwarantannę umiliły mi cztery rzeczy, o których przeczytacie w dalszej części dzisiejszego wpisu, więc zapraszam do lektury. Będzie coś do jedzenia, do posłuchania, obejrzenia, a także coś antycellulitowego.
Zacznę od masażu bańką chińską. To żadna nowość, jeśli chodzi o walkę z cellulitem i już wiele razy poruszałam ten temat na blogu. Niestety jakiś czas temu zauważyłam, że masaż taką tradycyjną, gumową bańką zaczął powodować u mnie pękanie naczynek na udach. Z ciężkim sercem musiałam z tego zrezygnować. Niedawno jednak trafiłam w sieci na bańki, które są wykonane z silikonu i podobno nie rozciągają tak skóry oraz są dla niej bardziej delikatne. Pomyślałam, że spróbuję i zobaczę co na to moje naczynka. Okazało się, że ta silikonowa bańka faktycznie jest o wiele bardziej delikatna. Nie zasysa skóry tak mocno, nie jest tak twarda i sztywna. Wykonuję nią masaż antycellulitowy z użyciem oliwki i póki co nie zauważyłam żadnych popękanych naczynek. Ponad to masaż jest o wiele przyjemniejszy i łatwiejszy (wymaga życia mniejszej ilości siły) niż tymi zwykłymi, gumowymi bańkami. Jeśli również miałyście problem z pękaniem naczynek i rozciąganiem skóry przez zwykłe bańki, to spróbujcie takiej silikonowej. Ja jestem z niej bardzo zadowolona i już zauważyłam spadek obwodów w udach oraz wygładzenie skóry. Bańki zawsze szybko działały też u mnie na redukcję cellulitu i uważam, że to generalnie najskuteczniejszy sposób (o ile masaż zrobicie prawidłowo). W sieci znajdziecie mnóstwo takich baniek w różnych cenach. Ja zamówiłam swoją w jakimś internetowym sklepie rehabilitacyjnym i jest marki Fasciq (średnica 7 cm).
Jeśli chodzi o muzykę, to ostatnio mam fazę na The Carters i płytę Everything Is Love. Uwielbiam kawałek Summer, który przypomina mi takie prawdziwie upalne lato w zeszłym roku. Podwójny smuteczek, bo wiem, że tegoroczne nie będzie już takie przyjemne biorąc pod uwagę obowiązek noszenia masek. W ogóle myślę, że sezon letni nad morzem będzie zupełnie inny i nie tak obfity, jak zazwyczaj. Aż trudno sobie wyobrazić Trójmiasto bez żadnych większych imprez, zgromadzeń, festiwali. Osoby, które z tego żyją na pewno bardzo boleśnie odczują skutki pandemii.
Pomyślałam, że przy okazji tego wpisu wspomnę też o przekąsce, którą już od kilku dobrych miesięcy kupuję w Lidlu, a mowa o chrupkim pieczywie żytnim Melvit z pomidorami i bazylią. Niby pieczywo, ale ja to traktuję jako taka mała przekąska między posiłkami, gdy mam ochotę coś pochrupać do serialu. Jest to naprawdę pyszne i przede wszystkim zdrowe, bo skład jest prosty i dosyć bogaty. To na pewno lepsze, niż chipsy, które niestety również lubię, ale staram się mocno ograniczać.
Skoro mowa o chrupaniu czegoś do serialu, to własnie o serialu chciałabym wspomnieć. Jestem świeżo po obejrzeniu 3 sezonów “Szkoły dla elity”. Zaczęłam to oglądać ze względu na aktorów, którzy grali w “Domu z papieru” i chciałam zobaczyć jak sprawdzą się też w innych rolach. Początkowo byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tych nastoletnich przygód, bo to już dawno nie mój klimat. Pierwszy sezon w ogóle mnie nie wciągnął, a nawet trochę zniesmaczył. Ciągłe sceny seksu i obraz totalnego zepsucia, zerowej moralności, braku przestrzegania jakichkolwiek zasad i czystej głupoty + morderstwa w tle jednak trochę odrzucają, ale cóż. Czy to fantazja twórcy serialu, a może historie oparte na faktach? Trudno powiedzieć, ale obserwując niektórych młodych ludzi w moim otoczeniu podejrzewam, że nie wszystko jest fikcją. Jak widać takie rzeczy zdarzają się nie tylko w patologicznych rodzinach, ale także u elit. Serial oceniam na 7/10, nie ma dla mnie w ogóle podejścia do “Domu z papieru”, ale ogólnie mogę go polecić. Koniec jest trochę absurdalny, ale umówmy się, nie ma sensu wymagać od serialu trzymania się jakiegokolwiek realizmu. Nie jest to serial, który na pewno trzeba obejrzeć, ale ogólnie wciąga i zdecydowanie odrywa od rzeczywistości. Czekam na 4 sezon.
Jeśli chcecie przeczytać pierwszy post z tego cyklu, to
kliknijcie tutaj. Po wyświetleniach zauważyłam, że wpis bardzo się wam spodobał, a jedna Wam napisała mi, że szczotka z Rossmanna jest wszędzie wykupiona. Cieszę się, ze korzystacie z moich poleceń i nie ukrywam, że czasem tego żałuję, gdy nie mogę kupić w żadnym sklepie czegoś, co poleciłam 🙂
_____________________________