Dziś wpadam do Was z kolejną
porcją produktów, które z pewnych powodów zasługują na miano małych, kosmetycznych niewypałów.
Dlaczego? O tym w dalszej części dzisiejszego wpisu. I dajcie koniecznie znać co u Was się ostatnio nie sprawdziło.
porcją produktów, które z pewnych powodów zasługują na miano małych, kosmetycznych niewypałów.
Dlaczego? O tym w dalszej części dzisiejszego wpisu. I dajcie koniecznie znać co u Was się ostatnio nie sprawdziło.
PALETKA POMADEK MAYBELLINE COLOR DRAMA LIP CONTOUR PALETTE BLUSHED BOMBSHELL
_________
Zacznę od paletki Maybelline,
którą od dawna chciałam wypróbować. Przy okazji każdej wizyty w drogerii miałam
ochotę ją kupić, ale brak testera powodował, że nie byłam do niej w 100%
przekonana. Ostatecznie otrzymałam ją w paczce PR-owej od Maybelline i
natychmiast zabrałam się za jej test. Plusy to piękna kolorystyka i możliwość
mieszania ze sobą odcieni tak, aby uzyskać idealny kolor. Podoba mi się również
dołączony, dwustronny pędzelek, który pomaga precyzyjnie nałożyć każda pomadkę
bez użycia konturówki. Na tym w zasadzie zalety się kończą. Niestety formuła
pomadek jest tak tłusta i lekka, że to uzyskania pełnego krycia trzeba nałożyć
bardzo dużą ilość. Trwałość również pozostawia wiele do życzenia. Rozświetlacz,
którym można podkreślić Łuk kupidyna jest tak tłusty i nietrwały, że można go
zetrzeć ze skóry jednym pociągnięciem. Pomadki nieestetycznie się
“zjadają” i nie zaryzykowałbym ich użycia przed posiłkiem czy nawet
piciem. Najlepiej wyglądają lekko wklepane w usta palcem i to bardzo cieniutką
warstwą. Posiadam dwie wersje kolorystyczne tej paletki i z każdą jest ten sam
problem. Muszę przyznać, że w porównaniu do tych wszystkich pomadek, które miałam
okazje przetestować w przeszłości, paletka z Maybelline wypada dosyć słabo. Nie
oznacza to jednak, że jest totalnym niewypałem. Myślę, że przypadnie do gustu bardzo młodziutkim dziewczynom, które chcą delikatnie podmalować się np. do szkoły. Dzięki tej paletce uzyskacie idealny, “szkolny” efekt subtelnych i naturalnych ust. Ja szukam czegoś więcej,
więc paletkę zaliczam to małych niewypałów.
którą od dawna chciałam wypróbować. Przy okazji każdej wizyty w drogerii miałam
ochotę ją kupić, ale brak testera powodował, że nie byłam do niej w 100%
przekonana. Ostatecznie otrzymałam ją w paczce PR-owej od Maybelline i
natychmiast zabrałam się za jej test. Plusy to piękna kolorystyka i możliwość
mieszania ze sobą odcieni tak, aby uzyskać idealny kolor. Podoba mi się również
dołączony, dwustronny pędzelek, który pomaga precyzyjnie nałożyć każda pomadkę
bez użycia konturówki. Na tym w zasadzie zalety się kończą. Niestety formuła
pomadek jest tak tłusta i lekka, że to uzyskania pełnego krycia trzeba nałożyć
bardzo dużą ilość. Trwałość również pozostawia wiele do życzenia. Rozświetlacz,
którym można podkreślić Łuk kupidyna jest tak tłusty i nietrwały, że można go
zetrzeć ze skóry jednym pociągnięciem. Pomadki nieestetycznie się
“zjadają” i nie zaryzykowałbym ich użycia przed posiłkiem czy nawet
piciem. Najlepiej wyglądają lekko wklepane w usta palcem i to bardzo cieniutką
warstwą. Posiadam dwie wersje kolorystyczne tej paletki i z każdą jest ten sam
problem. Muszę przyznać, że w porównaniu do tych wszystkich pomadek, które miałam
okazje przetestować w przeszłości, paletka z Maybelline wypada dosyć słabo. Nie
oznacza to jednak, że jest totalnym niewypałem. Myślę, że przypadnie do gustu bardzo młodziutkim dziewczynom, które chcą delikatnie podmalować się np. do szkoły. Dzięki tej paletce uzyskacie idealny, “szkolny” efekt subtelnych i naturalnych ust. Ja szukam czegoś więcej,
więc paletkę zaliczam to małych niewypałów.
ODŻYWKI FRUCTIS HYDRA FRESH I OIL REPAIR 3
_________
Odżywki Garnier Fructis przewijały
się w mojej pielęgnacji od kilku, a nawet kilkunastu lat. Nigdy nie traktowałam
ich jako coś, co dogłębnie odżywi i zregeneruje moje włosy, ale do
natychmiastowego “podrasowana” zawsze były niezastąpione. Zawierają w
składzie silikony, które fantastycznie wygładzają i nabłyszczają włosy, więc
kiedy miałam ochotę na ich szybkie upiększenie, to Fructis był strzałem w
dziesiątkę. Poza tym ten piękny, owocowy zapach zawsze mnie zachwycał. Nowa
odżywki z wodą kokosową Hydra Fresh i z olejkami Oil Repair 3 to duże zaskoczenie, bo z moimi włosami nie robią właściwie nic. Nie wygładzają ich, nie dociążają i nie nabłyszczają. Nie ułatwiają też jakoś specjalnie rozczesywania, więc to spory zawód. Plus jak zwykle za piękny, orzeźwiający
zapach. Nadal jestem fanką niektórych produktów od Fructis (np. serum na porost włosów, o którym pisałam tutaj), ale nowe odżywki wykorzystam raczej na nogi, w roli kremu do depilacji. Swoją drogą – jeśli nie wiecie jak wykorzystać nietrafione kosmetyki/buble, to zajrzyjcie do tego wpisu klik. U mnie nic się nie zmarnuje 🙂
się w mojej pielęgnacji od kilku, a nawet kilkunastu lat. Nigdy nie traktowałam
ich jako coś, co dogłębnie odżywi i zregeneruje moje włosy, ale do
natychmiastowego “podrasowana” zawsze były niezastąpione. Zawierają w
składzie silikony, które fantastycznie wygładzają i nabłyszczają włosy, więc
kiedy miałam ochotę na ich szybkie upiększenie, to Fructis był strzałem w
dziesiątkę. Poza tym ten piękny, owocowy zapach zawsze mnie zachwycał. Nowa
odżywki z wodą kokosową Hydra Fresh i z olejkami Oil Repair 3 to duże zaskoczenie, bo z moimi włosami nie robią właściwie nic. Nie wygładzają ich, nie dociążają i nie nabłyszczają. Nie ułatwiają też jakoś specjalnie rozczesywania, więc to spory zawód. Plus jak zwykle za piękny, orzeźwiający
zapach. Nadal jestem fanką niektórych produktów od Fructis (np. serum na porost włosów, o którym pisałam tutaj), ale nowe odżywki wykorzystam raczej na nogi, w roli kremu do depilacji. Swoją drogą – jeśli nie wiecie jak wykorzystać nietrafione kosmetyki/buble, to zajrzyjcie do tego wpisu klik. U mnie nic się nie zmarnuje 🙂
PĘDZEL KABUKI KIKO
_________
I na koniec pędzel, którego kształt
jest jak dla mnie kompletnie niepraktyczny. Mowa tu o pędzlu Kiko, który ma
posłużyć do konturowania, a tymczasem naprawdę trudno to precyzyjnie i szybko
zrobić tak dużym, fikuśnym pędzlem. Oczywiście można tego dokonać, ale po co aż
tak utrudniać sobie życie. Dobry pędzel do konturowania powinien być o połowę
mniejszy i ścięty raczej na prosto. Co do miękkości, to jest akurat idealna i ogólnie pędzel prezentuje się bardzo
ciekawie, a nawet futurystycznie. Mały minusik również za to, że pędzle w tym
kształcie są trudne do przechowywania – nie mieszczą się w standardowych
organizerach/szklankach i najlepiej byłoby je trzymać na leżąco. To jest jednak
dosyć kłopotliwe z uwagi na zabrudzenia. Podsumowując, pędzel jak dla mnie jest
trochę przekombinowany i jestem chyba typową tradycjonalistką w tej kwestii.
jest jak dla mnie kompletnie niepraktyczny. Mowa tu o pędzlu Kiko, który ma
posłużyć do konturowania, a tymczasem naprawdę trudno to precyzyjnie i szybko
zrobić tak dużym, fikuśnym pędzlem. Oczywiście można tego dokonać, ale po co aż
tak utrudniać sobie życie. Dobry pędzel do konturowania powinien być o połowę
mniejszy i ścięty raczej na prosto. Co do miękkości, to jest akurat idealna i ogólnie pędzel prezentuje się bardzo
ciekawie, a nawet futurystycznie. Mały minusik również za to, że pędzle w tym
kształcie są trudne do przechowywania – nie mieszczą się w standardowych
organizerach/szklankach i najlepiej byłoby je trzymać na leżąco. To jest jednak
dosyć kłopotliwe z uwagi na zabrudzenia. Podsumowując, pędzel jak dla mnie jest
trochę przekombinowany i jestem chyba typową tradycjonalistką w tej kwestii.
I tak prezentują się produkty, których niestety nie zaliczę do ulubieńców.
Dziewczyny, macie jakieś swoje kosmetyczne niewypały? Wyrzucacie je do kosza, czy jakoś wykorzystujecie? Dajcie znać w komentarzu 🙂
Dziewczyny, macie jakieś swoje kosmetyczne niewypały? Wyrzucacie je do kosza, czy jakoś wykorzystujecie? Dajcie znać w komentarzu 🙂
_______________________