W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam przestawić 3 produkty, które z konkretnych powodów warto wypróbować. Być może znajdziecie tu także coś, czego kiedyś bałyście się użyć, więc postaram się rozwiać wszelkie wątpliwości. Napiszę Wam też króciutko o książce Charlotte Cho “Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji”. To co, zapraszam do dalszej części!
Małe odejście od tematu – często pytacie mnie, czy warto zainteresować się książką Charlotte Cho “Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji”. Myślę, że jest to jedna z lepszych książek o tematyce urodowej, więc mogę ją szczerze polecić. Znajdziecie tu szereg porad odnośnie dbania o skórę: od ciekawego podejścia do oczyszczania, po złuszczanie i regenerację. Niektóre fakty mnie mocno zaskoczyły i na pewno wprowadzę je w życie 🙂 Całość zilustrowana fantastycznymi grafikami, a książkę czyta się niezwykle lekko oraz przyjemnie. Jest to prawdziwy elementarz pielęgnacji i jeśli wizja pięknej, zadbanej skóry wydaje się Wam kusząca, to zachęcam do lektury. Dostępna w całkiem niezłej cenie tutaj klik, ale możecie ją znaleźć w wielu księgarniach.
WYPRÓBUJ GĄBECZKĘ KONJAC, JEŚLI CHCESZ DOGŁĘBNIE OCZYŚCIĆ SKÓRĘ I ZROBIĆ MASAŻ
__________
Miałam już naprawdę wiele przeróżnych gąbeczek, ściereczek i rękawic do oczyszczania twarzy, natomiast Konjac (czyt. kondżak) jest produktem wyjątkowym. To gąbka zbudowana z włókien byliny Konjac, a więc jest w 100% naturalna i przyjazna dla skóry. Włókna zapewniają naturalne nawilżenie, a ponad to świetnie oczyszczają z wszelkich pozostałości makijażu i z nadmiaru sebum. Gąbeczka po wyjęciu z opakowania jest bardzo twarda, a dopiero po zmoczeniu w ciepłej wodzie nabiera miękkości i elastyczności. Używa się jej po uprzednim demakijażu skóry. Ja standardowo myję twarz żelem z La Roche Posay Effaclar, a następnie przystępuję do masażu gąbeczką Konjac. Sam masaż jest naprawdę bardzo przyjemny i po jego zakończeniu mam uczucie maksymalnie oczyszczonej, miękkiej i świeżej skóry. To coś w rodzaju delikatnego peelingu, który nie powoduje podrażnienia, a jest bardzo efektywny. Gąbeczka jest świetna, kiedy po całym dniu potrzebujecie takiego gruntownego oczyszczenia skóry. Przy dłuższym noszeniu makijażu odczuwam czasem lekkie swędzenie czy nieprzyjemne ściągnięcie, natomiast po wykonaniu masażu ten dyskomfort zupełnie znika. Znikają też delikatnie odstające skórki, z którymi mam często problem w związku ze stosowaniem kuracji złuszczających. Po wyschnięciu gąbeczka ponownie twardnieje i jeśli będziecie o nią dobrze dbać, to posłuży przez kilka miesięcy. Ja swoją gąbeczkę znalazłam w jakimś pudełku subskrybcyjnym typu beGlossy i początkowo zupełnie nie wierzyłam, że coś takiego się u mnie sprawdzi. Stacjonarnie gąbkę Konjac zakupicie np. w Rossmannie.
WYPRÓBUJ CREME HAIR BLEACH DO BRWI, JEŚLI CHCESZ BEZPIECZNIE JE ROZJAŚNIĆ
__________
Przyznam, że początkowo bałam się użyć tego produktu na moich brwiach, ale bardzo denerwował mnie ich odcień. Moje brwi były po prostu czarne i bardzo wybijały się w całym makijażu. Przez to każdy, nawet najjaśniejszy cień do brwi nadawał im jeszcze wyraźniejszego charakteru, a twarz wyglądała groźnie. Kiedy w końcu zdecydowałam się na pierwszą aplikację produktu Sally Hansen Creame Hair Bleach, to byłam pozytywnie zaskoczona. Gotową miksturę trzymałam na włoskach trochę krócej, niż zaleca się w instrukcji i włoski rozjaśniły się w delikatny, naturalny sposób. Obawiałam się, że będą rude lub z jakiegoś powodu wypadną czy staną się słabsze – nic bardziej mylnego! Włoski nabrały łagodnego, brązowego, chłodnego koloru i teraz wyglądają o wiele lepiej. Jeśli chciałybyście zatem lekko rozjaśnić swoje brwi, to śmiało polecam Sally Hansen. Sprawdzi się też do włosów na całej twarzy, a także na rękach (jeśli z jakiegoś powodu nie chcecie ich golić, a są bardzo ciemne). Rozjaśniacz dostępny w wielu internetowych drogeriach, niestety nie widziałam go nigdzie stacjonarnie. Pamiętajcie o wykonaniu próby uczuleniowej.
WYPRÓBUJ PASKI CREST 3D, JEŚLI CHCESZ WYBIELIĆ ZĘBY
__________
Z paskami Crest 3D Whitestrips miałam styczność już kilka dobrych lat temu. Szukałam wtedy jakiegoś produktu, który w domowym zaciszu pozwoliłby mi wybielić zęby, które co prawda nigdy nie były bardzo żółte, ale marzył mi się ich śnieżnobiały odcień. Trafiłam wtedy na filmik Nieesi25 (tutaj klik), gdzie pokazywała te właśnie paski i od razu postanowiłam je zamówić. Efekt był wprost powalający. Po kilku aplikacjach moje zęby były wręcz przerażająco białe. Pamiętam, że kupiłam wtedy opakowanie zawierające paski do stosowania przez 14 dni, ale wystarczyło mi tylko 7 do uzyskania rewelacyjnego efektu, który utrzymywał się przez wiele miesięcy. Dodam, że moje zęby już nigdy nie wróciły do tego koloru sprzed używania pasków i to naprawdę niesamowite. Mimo, że ostatnio byłam u dentysty na gruntownym czyszczeniu zębów (skaling), to postanowiłam znowu zrobić sobie takie małe wybielanie Crest-ami. Jestem ponownie bardzo zadowolona z rezultatów. Nie zauważyłam osłabienia szkliwa, natomiast zęby podczas stosowania pasków mogą być bardziej wrażliwe, a nawet boleć po kilku pierwszych aplikacjach. Warto dokładnie przeczytać instrukcję i przeciwwskazania, natomiast sam proces aplikacji jest bardzo prosty. Wystarczy przykleić pasek na górny i dolny łuk zębowy, poczekać około 30 minut, zdjąć i przepłukać jamę ustną. Nie spotkałam się jeszcze z osobą, która byłaby niezadowolona z wybielających efektów. Paski dostępne są na Allegro i w niektórych sklepach internetowych, natomiast uważajcie na podróby i pytajcie o daty ważności. Pewnie pojawią się też pytania o Białą Perłę – tak, stosowałam ją kiedyś. Efekty były, ale nie tak spektakularne. Poza tym samo używanie nakładek wypełnionych żelem nie należało do przyjemności. Przy paskach jest znacznie wygodniej 🙂
***
Próbowałyście już któregoś z przedstawionych produktów? Jakie są Wasze wrażenia?
Zapraszam serdecznie na mój Instagram, gdzie jestem praktycznie codziennie!