3 KOSMETYCZNE ROZCZAROWANIA…
Picture of Daria

Daria

Autorka wpisu

Ostatnio mam chyba złą passę, jeśli chodzi o testowanie kosmetyków, bo trafiam na same niewypały. W dzisiejszym wpisie pokażę Wam trzy produkty, które się u mnie nie sprawdziły i na pewno nie kupię ich ponownie. Jestem ciekawa czy miałyście z nimi styczność i jakie są Wasze spostrzeżenia, więc zapraszam do dalszej lektury.

Na pierwszy ogień pójdzie peeling, z którym wiązałam duże nadzieje i jest to Deep Peeling Gel marki I Want (dostępny w drogeriach Hebe). W sieci robi prawdziwą furorę, a to za sprawą specyficznego sposobu złuszczania naskórka. Wystarczy wycisnąć trochę produktu z buteleczki, a następnie rozetrzeć na skórze. Wytwarza się wówczas delikatne ciepło i już po chwili poczujemy pod palcami jakby zrolowany naskórek. To dosyć ciekawy i ekspresowy sposób na usunięcie wszystkich odstających skórek bez konieczności wykonywania peelingu z drobinkami. Niestety po użyciu tego produktu moja skóra totalnie wariuje. Już po kilkunastu minutach od zmycia peelingu zaczyna się mocno przetłuszczać, piec, czerwienić, a kolejnego dnia widoczne są nowe, podskórne niedoskonałości. Szkoda, że moja skóra zareagowała w ten sposób, bo produkt zapowiadał się dosyć ciekawie. Miałyście okazję go używać? Jak wrażenia?
Pewnego razu podczas zakupów w Hebe natknęłam się na tzw. depilator z wymiennymi wkładami o nazwie Epilette. Jest to taka zwykła, gumowa nakładka na dłoń, na którą przyklejamy dyskietkę depilacyjną i masujemy powierzchnię, którą chcemy wydepilować, wykonując koliste ruchy. Gadżet jest przeznaczony dla kobiet, które nie chcą używać wosku, jednorazowych maszynek czy depilatora i ma być dla nich idealną alternatywą. Niestety u mnie totalnie się nie sprawdził. Sam proces depilacji trwa znacznie dłużej, niż podczas golenia zwykłą maszynką. Poza tym musiałam zużyć kilka “dyskietek peelinegujących”, aby moja skóra była gładka. Trzeba uważać na boki tego gadżetu, ponieważ są dosyć ostre i posiadaczki delikatnej skóry mogą zrobić sobie krzywdę. Bardzo cenię proste rozwiązania, które ułatwiają takie rutynowe czynności jak depilacja, ale w tym przypadku  nadal pozostanę wierna zwykłej maszynce. Tym bardziej, że koszt tego depilatora, to około 30 zł.
I na koniec odżywka marki Cece of Sweden Hello Nature z olejem marula. Produkt ma za zadanie zmiękczyć i nadać połysk naszym włosom, a to właśnie za sprawą oleju marula, który jest uznawany za lżejszy odpowiednik oleju arganowego. Odżywka poza bardzo przyjemnym, orzechowym zapachem nie wywarła na mnie większego wrażenia. Jest lekka, nie obciąża włosów i być może sprawdziłaby się latem, przy większej wilgotności powietrza. Na ten moment moje włosy potrzebują czegoś znacznie bogatszego, najlepiej z olejem awokado/migdałowym w składzie. Muszę również  dodać, że po użyciu tej odżywki moje włosy okropnie się elektryzują, co o tej porze roku jest naprawdę irytujące (kontakt z czapką, swetrami, szalikiem…). Życzyłabym sobie także, aby odżywki  z olejami miały je w składach trochę wyżej, bo to oznacza, że jest ich po prostu więcej. Produkt marki Cece jest średniakiem, którego na pewno nie kupię ponownie. Będę go jeszcze próbowała wykorzystać sposobami, o których pisałam tutaj klik. 
Znacie któryś z pokazanych produktów? Jaka jest Wasza opinia?

_________
 Instagram kosmetycznahedonistka 
Facebook |  Hedonistka
Snap | hedonistkaaa

Przeczytaj także

KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY CZERWCA.

Dziś przygotowałam dla Was szybki przegląd moich ulubionych kosmetyków, po które w minionym miesiącu sięgałam najchętniej. Wspomnę między innymi o wodoodpornym tuszu do rzęs, trwałej

Czytaj dalej »