Żel aloesowy to mój ulubieniec wszech czasów. Im dłużej go używam, tym więcej zastosowań dla niego znajduję. To zaskakujące jak jeden produkt potrafi poradzić sobie z najróżniejszymi problemami, które dotykają zarówno naszej skóry, jak i włosów. W dalszej części dzisiejszego wpisu podam Wam 10 powodów, dla których warto używać żelu aloesowego.
Miałam okazję wypróbować kilka żeli aloesowych. Wśród nich były takie marki jak GorVita, Mizon, Equilibra czy Organic Heaven. Potrafią różnić się nieznacznie składem, ale przede wszystkim działaniem. Nie każdy sprawdzał się tak dobrze, jak ten z Holika Holika, na który jakiś czas temu natknęłam się podczas zakupów w SuperPharm. Już dawno chciałam go wypróbować, ale jakoś nigdy nie było mi z nim po drodze. Szybko okazał się moim totalnym ulubieńcem, którego wprost nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce. Stosuję go na kilka sposobów, o których Wam chętnie napiszę.
→ IDEALNY POD MAKIJAŻ KIEDY KAŻDY KREM CIĘ ZAPYCHA
Czy są tu dziewczyny, które mają problem z dobraniem odpowiedniego kremu nawilżającego, bo każdy powoduje wysyp niedoskonałości i “zapycha”? Sama miałam z tym kłopot. Żel aloesowy ma właściwości nawilżające, przy czym jest lekki i szybko się wchłania. Poza tym nie pozostawia tłustej warstwy, więc nadaje się także pod makijaż. Dzięki naturalnej zawartości kwasu salicylowego zmniejsza łojotok, zapobiega wypryskom i przyspiesza ich gojenie, a także zapobiega szorstkości skóry.
→ LIKWIDUJE OBRZĘKI POD OCZAMI
Jeśli borykacie się z workami pod oczami i ze zmęczonym spojrzeniem każdego ranka, to taki okład z żelu aloesowego jest istnym wybawieniem. Wystarczy nałożyć go wokół oczu taką grubszą warstwą, następnie położyć na powieki zimny plasterek zielonego ogórka i w takim okładzie spędzić około 5 minut, a następnie nadmiar żelu usunąć. U mnie taki “zabieg” czyni cuda, bo opuchlizna znika w przysłowiowym mgnieniu oka.
→ PODKŁAD POD KREM I MASECZKI
Żel aloesowy świetnie sprawdza się w roli serum pod krem czy maseczkę np. algową. Zapewni dodatkową porcję nawilżenia i sprawi, że skóra będzie bardziej nawodniona i ukojona.
→ NA ŚWIEŻE ŚLADY PO PRYSZCZACH
Po każdym, nawet najmniejszym pryszczu na mojej skórze pojawia się przebarwienie. Aby było jak najmniejsze, to już podczas gojenia się takiej niespodzianki nakładam na nią odrobinę żelu aloesowego. Przyspiesza to proces znikania takiej niedoskonałości i sprawia, że ślad jest o wiele mniej widoczny.
→ DO NAWILŻANIA WŁOSÓW W DUECIE Z ŻELEM LNIANYM
O mojej ulubionej maseczce do włosów domowej roboty na bazie żelu aloesowego pisałam tutaj klik. Uwielbiam moje włosy po takiej masce, bo są niesamowicie lśniące, sprężyste, sypkie i gładkie. Żel aloesowy jest idealnym humektantem, a więc zatrzymuje wilgoć w miejscu jego użycia.
→ DO URATOWANIA BEZNADZIEJNEJ ODŻYWKI
Jeśli macie w swojej kosmetyczce beznadziejną odżywkę do włosów, która nic z nimi nie robi, a nawet sprawia, że wyglądają jeszcze gorzej, to spróbujcie ją zmieszać pół na pół z żelem aloesowym. Jest szansa, że dopiero wówczas taka odżywka pokaże na co ją stać. Miałam tak kilka razy (między innymi z kiepską odżywką Biowax), więc naprawdę warto spróbować.
→ POD OLEJE
Jeśli każdy olej powoduje u Was puszenie włosów i już straciłyście chęć do dalszych zabaw z olejowaniem, to spróbujcie najpierw nałożyć żel aloesowy na suche włosy, a dopiero później dany olej. To sprawi, że unikniecie efektu siana, a olej będzie miał szansę zadziałać. Ja od niedawna stosuję żel lniany pod każdy olej, ale o tym napiszę więcej w listopadowej aktualizacji pielęgnacyjnej moich włosów. Wychodząc naprzeciw Waszym prośbom takie aktualizacje będą pojawiały się regularnie raz w miesiącu 🙂
→ LIKWIDUJE ŁUPIEŻ I KOI SKÓRĘ GŁOWY
Tu również żel aloesowy sprawdził się u mnie wzorowo. Jestem włosomaniaczką i staram się robić dla moich włosów same najlepsze rzeczy, ale czasem zdarza mi się popełnić typową wpadkę. O kilku z nich napisałam tutaj klik, a taką najczęstszą jest używanie suchego szamponu, po którym zawsze pojawia się u mnie łupież. Żel aloesowy znosi świąd, pieczenie, skóra głowy jest ukojona, a łupież znika.
→ KOI SKÓRĘ PO DEPILACJI
Ciągle pojawiające się czerwone kropki i podrażnienie po depilacji to zmora wielu kobiet. Ja również miewam z tym problemy, a już szczególnie, kiedy użyje złej maszynki. Test jednorazowych maszynek już kiedyś pojawił się na blogu, więc sprawdźcie która wypadła najlepiej tutaj klik. Najlepszym, kojącym produktem, który od razu przynosi ulgę jest żel aloesowy i to właśnie marki Holika Holika. Skóra jest po nim tak gładka, miękka i ukojona, że nie mamy ochoty nakładać już niczego więcej.
→ NA WYSYPKI
A jeśli macie problem z jakimiś wysypkami np. uczuleniem po zastosowaniu kosmetyku, proszku do prania czy perfum, to żel aloesowy świetnie sobie z tym poradzi. Po wysypce bardzo szybko nie ma śladu. U mnie żel aloesowy najlepiej sprawdza się latem, kiedy doświadczam wysypek posłonecznych.
Ciekawa jestem czy używacie żelu aloesowego w swojej pielęgnacji? Dla mnie to kosmetyk obowiązkowy i już jutro wybieram się po kolejną buteleczkę. Żel z Holika Holika ma dodatkowo tę zaletę, że pięknie pachnie, więc przyjemność z jego używania jest jeszcze większa. Plus również za wydajność, bo wystarczy odrobinka, aby pokryć spory obszar skóry. Tak jak wspomniałam – kupuję go w Superpharm za około 30 zł, ale w sieci jest troszkę tańszy.
________________